- Osoby, które tworzyły "Solidarność", nie dostają obecnie nowych informacji - stwierdził w "Faktach po Faktach" Andrzej Celiński, były senator. - Zakres (działalności TW "Bolek" - red.) tego, co wynika z tych materiałów, jest szokujący. Zakres, ale nie sam fakt kontaktów - ocenił Piotr Andrzejewski, członek Trybunału Stanu i były senator. Byli opozycjoniści komentowali sprawę upublicznionych przez IPN dokumentów TW "Bolek".
- Mamy do czynienia z próbą zastąpienia realnej polityki rodzajem religii politycznej. Do tego z jednej strony potrzebne jest wyeliminowanie tej całej podstawy aksjologicznej i historycznej, a w pewnym sensie także metapolitycznej, która doprowadziła do sukcesu Polski - powiedział Celiński.
- Sukces 1989 r. polegał na tym, że Polacy wreszcie przestali żyć mitami i zaczęli żyć sensem, stali się wolni. To przyniosło sukces i zdziwiło świat - mówił Celiński - Jak Lech Wałęsa przemawiał do połączonych izb Kongresu Stanów Zjednoczonych, to oznajmiał, że Polacy dołączają do wolnego świata, że zaczynają być przewidywalni, że to już nie są ci wariaci - podkreślił.
W jego opinii opublikowane przez IPN informacje nie przynoszą byłym opozycjonistom nowych faktów.
- Jeśli chodzi o faktografię, także tych teczek, to myślę, że tacy ludzie jak ja, jak Jarosław Kaczyński, jak Krzysztof Wyszkowski, jak Bogdan Borusewicz i pewnie jeszcze kilka osób, które tworzyły "Solidarność", nie dostają teraz nowych informacji - powiedział Celiński.
- Nie ma drugiego takiego jak Lech Wałęsa, on ma specyficzną rolę w historii XX wieku. Jeszcze taki był Mandela. To nie jest intelektualista jak Havel, ale w demokracjach nieprawdopodobny wpływ ma człowiek, który ma rząd dusz - podkreślił.
"Nie ma jednego Wałęsy"
- Jestem solidarny z Lechem Wałęsą z roku 1989. Byłem solidarny z Wałęsą i pracowałem jako prawnik dla Belwederu w roku 1990. Kiedy była wojna na górze, byłem po stronie Wałęsy. Przestałem być 4 czerwca 1992 r. - powiedział Piotr Andrzejewski.
Były opozycjonista przyznał, że ostatnio nie poznaje Lecha Wałęsy.
- Aktywność Wałęsy jest napędzana jego charakterem. Dzisiaj nie ma jednego Wałęsy. Ja nie wiem, czy to jeszcze jest Wałęsa. To nie ta sama osoba z roku 1980, to nie to, co było naszym idolem. To jest inny człowiek. Nie wiem, czy zmienili mu psychikę - powiedział członek Trybunału Stanu.
- W trakcie strajku w 1980 r. wszyscy wiedzieli, że Wałęsa urwał się ze smyczy SB. Nie wiadomo było, czy to "Bolek" czy nie "Bolek", ale nie było to tajemnicą dla Borusewicza, Wyszkowskiego czy Walentynowicz - stwierdził Andrzejewski. - Zakres (działalności TW "Bolek" - red.) tego, co wynika z tych materiałów jest szokujący. Zakres, ale nie sam fakt kontaktów - podkreślił.
Zdaniem Andrzejewskiego Wałęsa i część działaczy "Solidarności" próbowali prowadzić grę, która na celu miała zmylenie ówczesnej władzy.
- Wydaje mi się, że Lech Wałęsa cały czas prowadził grę. Okazało się, że systemu nie da się przechytrzyć. Prędzej czy później przychodzi moment, kiedy dochodzi do rozliczenia - podkreślił Andrzejewski.
Fenomen Wałęsy
- Rozliczeniem Lecha Wałęsy, a także jego życia, jest Polska, która jest teraz. Jest to, że po 350 latach fatalnej historii Polska stała się normalnym, europejskim krajem, który realizuje ten model relacji między władzą i społeczeństwem, który przyniósł Europie Zachodniej dobrobyt, a po II wojnie światowej - także pokój - zaznaczył Celiński. - Fenomen roli Wałęsy lat 1980 i 1981 polegał na tym, że był on właściwie jedynym człowiekiem, który potrafił okiełznać ten wielki ruch narodowo-wyzwoleńczy - dodał.
Celiński zaznaczył, że był przeciwnikiem lustracji i IPN, ale zdaje sobie sprawę z tego, że uniknięcie jej było niemożliwe. - Należało iść drogą RPA, powołać Komisję Prawdy i Pojednania. Niestety wielkie liczby małych ludzi weszły w 1989 rok z kompleksem, że nie byli w opozycji i zrobią wiele, by sprawę swojej nieobecności w opozycji przykryć, opluwając opozycjonistów - powiedział były działacz "Solidarności".
Wojna na górze
Zdaniem Andrzejewskiego dobrze się stało, że dokumenty zostały częściowo upublicznione. Zaznaczył, że na początku lat 90. byli opozycjoniści mieli możliwość określenia się względem służb poprzedniej władzy.
- Jestem autorem uchwały Senatu z lipca 1991 r. zakładającej dobrowolne określenie się względem SB przez kandydatów w pierwszych wolnych wyborach - stwierdził członek TS. Jak podkreślił, celem uchwały było zabezpieczenie byłych opozycjonistów przed szantażem ze strony takich osób jak gen. Czesław Kiszczak.
Andrzejewski zaznaczył, że Wałęsa przyznał, że coś kiedyś podpisał, ale w trakcie wojny na górze odstąpił od chęci rozliczenia się z historią.
Autor: mw/tr / Źródło: tvn24