Rozlanie kwasu masłowego w lokalu, odcinanie instalacji elektrycznej i dostępu do toalety, smoła na podłodze - to tylko część nieprzyjemności, jakie dotknęły panią Magdalenę. Robert K., niegdyś biznesmen, który wynajął jej lokal, do perfekcji opanował umiejętność uprzykrzania życia innym. Materiał programu "Uwaga" TVN.
Ulica Piotrkowska w Łodzi. Kilka lat temu Magdalena Dzikowska wynajęła tu klub Loża. Czynsz wpłacała założycielowi Stowarzyszenia Łódzki Klub Biznesu, Roberta K., bo to z nim podpisała umowę. Przestała płacić, kiedy zorientowała się, że lokal nie jest własnością Roberta K., ale jego byłej żony. Założyła wówczas depozyt sądowy i tam wpłaca pieniądze. To zgodne z prawem rozwiązanie, dzięki któremu pieniądze trafiają do sądu. Zostaną wypłacone uprawnionemu właścicielowi.
Od tej pory Robert K. zaczął ja prześladować. Niszczone są instalacje elektryczne, rozlewane substancje chemiczne, pani Magdalena odbiera też telefony z pogróżkami.
Pogróżki i zniszczenia
- Słuchaj, wali mnie, k****, od kogo tę budę wypożyczasz, wynajmujesz. Ode mnie chłopaki mają k**** na mieście tam pewne udziały. On wisi. On wisi, ty też wisisz - to słowa, jakie padają w czasie jednej rozmów. - Chcesz zapier***** z ochroną, k****, całą dobę? Czy się dogadamy? Mam, k****, papier od niego, mam, k****, od ciebie! Nie nagrywaj, k****, bo i tak to nic nie zmieni - słychać w telefonie okrzyki mężczyzny. - Daję ci dwie doby. Za dwie doby będziesz miała telefon, masz odbierać, k**** - mówi dalej.
Mężczyzna nie dzwoni ponownie. Pani Magdalena nie wie, kim jest. Z rozmowy wynika, że to właśnie jemu powinna płacić za czynsz. Domagał się tego, bo Robert K. miał mu być winien pieniądze.
Kobieta przyznaje, że boi się zarówno takich telefonów, jak i innych działań.
- To są różnego rodzaju działania, polegające na rozlaniu kwasu masłowego, który jest substancją o bardzo nieprzyjemnym zapachu - mówi pani Magdalena i wspomina, że zapach ten utrzymywał się w lokalu przez ponad trzy miesiące. Oprócz tego Robert K. miał też regularnie odcinać instalację elektryczną, dostęp do toalety, a nawet rozpylić w klubie Loża gaz. Jeden z pracowników klubu poczuł się na tyle źle, że konieczna była pomoc pogotowia ratunkowego. Nasza bohaterka zwróciła się wówczas z prośbą o pomoc do prywatnego detektywa. Obawiała się o bezpieczeństwo gości odwiedzających klub.
- To są sytuacje, które się powielają i z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Pan Robert K. uchyla się od jakichkolwiek rozmów - mówi prywatny detektyw Dariusz Korganowski.
Pani Magdalena, próbując rozwiązać konflikt, rozmawiała z wieloma osobami, które znają kontrowersyjnego biznesmena. - Wypowiadają się, że pan Robert K. jest takim nowotworem tej nieruchomości i wszyscy starają się wygrać z tym nowotworem - mówi kobieta.
"Cieszy mnie, że media się tym zainteresowały"
Robert K. do niedawna był biznesmenem. Firma, której był wspólnikiem, kontrolowała 10 proc. rynku hurtowego bananów w Polsce. Jednocześnie był też współzałożycielem Stowarzyszenia Łódzki Klub Biznesu. Klub Loża, utworzony przez to Stowarzyszenie, miał być miejscem spotkań łódzkich biznesmenów. Niewiele jednak z tego wyszło. Przez kolejne lata był wynajmowany przez prywatnych przedsiębiorców. Dziś jest to klub muzyczny, miejsce konferencji i spotkań firmowych.
Robert K. obiecuje, że porozmawia z nami o klubie i Stowarzyszeniu, ale najpierw prosi o przesłanie pytań.
- Cieszy mnie to, że w końcu media się tym zainteresowały, bo ja żyję w pewnym stresie. Jestem atakowany od kilkunastu lat - przekonuje początkowo w rozmowie telefonicznej z reporterem "Uwagi". Zaznacza, że zadowolony jest, iż będzie miał szansę wszystko wyjaśnić.
Po tym, jak wysyłamy Robertowi K. szczegółowe pytania, odpisuje na e-maila. Próbujemy umówić się na obiecane spotkanie. Bezskutecznie.
Wspólnie z detektywem współpracującym z panią Magdaleną idziemy do byłej żony Roberta K. Oficjalnie to ona jest właścicielką lokalu przy ulicy Piotrkowskiej 85. Kiedy stowarzyszenie, reprezentowane przez jej byłego męża, zaczęło mieć problemy finansowe, 90 proc. udziałów w lokalu przekazało właśnie jej.
- Jestem właścicielką, ale ja upoważniłam Roberta i on się tym zajmuje. Ja tam nie przebywam za bardzo, nie wychodzę. Ja nie chcę się tym interesować - mówi kobieta w rozmowie z reporterem.
Znani sądowi
Robert K. skonfliktowany jest także ze wspólnotą mieszkaniową, której winny jest ponad 600 tysięcy złotych. Nadal też - chociaż od tego faktu minęło już 10 lat - nie wpłacił do kasy miasta pełnej należności za zakupioną część kamienicy. Tu kwoty sięgają milionów złotych. W sądach biznesmen występuje w różnym charakterze w 212 sprawach cywilnych. Jego była żona podobnych spraw ma 199. Małżeństwo jest sądowi dobrze znane. Najbardziej - z przeciągania spraw.
Wielokrotnie próbowaliśmy porozmawiać z Robertem K. Nie odbierał telefonów. Przysyła za to maile do redakcji. Określa w nich siebie jako osobę poszkodowaną - zarówno przez Magdalenę Dzikowską, jak i różne urzędy. Chcieliśmy zapytać go o to osobiście. Jednak mimo zapewnień, że chce się spotkać i wszystko wyjaśnić, nie otworzył nam drzwi.
- Nie było moim założeniem, żeby wygrać z panem Robertem. Zależy mi na tym, żeby ludzie wiedzieli, kim jest pan Robert K., i kilka razy zastanowili się przed podjęciem jakiejkolwiek współpracy z tym panem - mówi pani Magdalena.
W sprawie nękania przez Roberta K. kobieta złożyła już doniesienie na policję. Sprawa jest rozpatrywana. Po naszej wizycie w Łodzi biznesmen przestał utrudniać życie pani Magdalenie.
Autor: Grzegorz Głuszak/md/sk / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga" TVN