Starsza, schorowana kobieta od lat żyje w skandalicznych warunkach. I chociaż trudno w to uwierzyć, wszystko to dzieje się mimo codziennej opieki ze strony pomocy społecznej. - Na święta też siedziałam samiuteńka jak palec, bo nie było nikogo - mówi w rozmowie z reporterami programu "Uwaga" TVN pani Leokadia.
Leokadia Bołon (75 lat) jest osobą samotną. Mieszka w jednym pokoju w starym domu w małej miejscowości Równe na Podkarpaciu.
Kobieta żyje w bardzo trudnych warunkach. Bez zapewnionych tak podstawowych rzeczy, jak: dostęp do toalety, regularne ciepłe posiłki, kąpiel czy stała opieka lekarska. Mimo że pomoc społeczna od siedmiu lat zajmuje się panią Leokadią, wegetuje ona w skandalicznych warunkach.
- Ostatnio więcej leżę, bo już nie daję rady. Ani się człowiek nigdzie już nie ruszy, ani nikt tu nie przychodzi. Na święta też siedziałam samiuteńka jak palec, bo nie było nikogo - mówi pani Leokadia.
Miała zająć się kotami
Pani Leokadia nigdy nie założyła własnej rodziny. Przez wiele lat pracowała w fabryce włókienniczej w Krośnie, potem przez długi czas nie mogła znaleźć pracy. Wyjechała do Gdyni, gdzie na koloniach dla młodzieży pomagała w kuchni. Kiedy jej ojciec zachorował, wróciła do rodzinnego domu i zajmowała się tatą aż do jego śmierci. Pracowała wtedy w firmie transportowej i pomagała w prowadzeniu gospodarstwa. Od ponad 10 lat pani Leokadia utrzymuje się z 930 zł emerytury.
O trudnej sytuacji pani Leokadii we wrześniu ubiegłego roku roku dowiedziała się pani Dorota, która z zawodu jest architektem, a w wolnych chwilach stara się pomagać porzuconym zwierzętom. Sąsiedzi pani Leokadii nie prosili o pomoc dla człowieka, a o zajęcie się siedmioma zaniedbanymi kotami, należącymi do staruszki. Kiedy pani Dorota zobaczyła warunki, w jakich żyje kobieta, zaczęła jej pomagać, przynosząc ciepłe posiłki, a nawet załatwiając specjalistyczne szpitalne łóżko, z którego pani Leokadia jest w stanie samodzielnie się podnieść.
- Nie mogłam uwierzyć, że przy najgłówniejszej drodze we wsi jest kobieta pozbawiona wody, jedzenia, opieki - opowiada Dorota Smoter.
"Jestem tu codziennie po dwie godziny"
Opieka zapewniana przez MOPS ma obejmować pomoc w zaspakajaniu codziennych potrzeb życiowych i opiekę higieniczną. Staruszka wspomina, że poprzednia opiekunka zajmowała się nią jak należy. Dzięki niej trafiła do szpitala, gdzie po operacji odzyskała wzrok i mogła znowu zacząć samodzielnie funkcjonować. Kiedy jej opiekunka poszła na urlop macierzyński, stan zdrowia i warunki, w jakich żyje pani Leokadia znowu zaczęły się pogarszać.
W trakcie kolejnej wizyty u pani Leokadii dziennikarz "Uwagi" TVN spotkał jedną z opiekunek zajmujących się staruszką.
- Ja tu jestem codziennie po dwie godziny, ale pani Leokadia nic nie daje koło siebie zrobić. Chce się ją umyć, ona jest czysta. Pościel nie, bo jest czysta. Ale fakt, to nie są ludzkie warunki - broni się opiekunka pani Leokadii.
- Ja już nie mam nadziei. Na żadną poprawę już nie liczę. Tak już musi być i nie ma już nawet o czym dyskutować. To już koniec jest - mówi pani Leokadia.
Po naszej interwencji urzędnicy postanowili jednak podjąć konkretne działania. W domu pani Leokadii opiekunki mają przeprowadzić teraz generalne porządki. Dla pani Leokadii zakupiono balkonik ortopedyczny, krzesło sanitarne dla osoby niepełnosprawnej oraz zamówiono ciepłe posiłki z dowozem do domu.
Autor: azb/gry/jb / Źródło: Uwaga TVN