"Paranoja zbiorowa", "za chwilę rosomaki będą stały" - to niektóre komentarze polityków opozycji w związku z ograniczeniem dostępu do budynków parlamentu. Z protestującymi niepełnosprawnymi i ich opiekunami nie mogły się spotkać między innymi Janina Ochojska i Wanda Traczyk-Stawska. - Miały okazję wygłosić swoje kwestie i to uczyniły - ocenił poseł Stanisław Piotrowicz (Prawo i Sprawiedliwość).
Od 25 kwietnia obowiązuje zakaz wydawania jednorazowych przepustek na teren parlamentu. Według Centrum Informacyjnego Sejmu taką decyzję podjęto "z przyczyn organizacyjnych i bezpieczeństwa". Wejść mogą tylko posiadacze stałych i okresowych kart wstępu. Ograniczenia wprowadził marszałek Marek Kuchciński ze względu na protest osób niepełnosprawnych oraz ich rodzin, który trwa w Sejmie od 18 kwietnia.
Nie odbędzie się tegoroczna sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży (1 czerwca) oraz Noc Muzeów (19/20 maja).
"Nie jest ważne miejsce"
Wśród osób niewpuszczonych na teren Sejmu znalazły się - chcące spotkać się z protestującymi - prezes Polskiej Akcji Humanitarnej, Janina Ochojska oraz uczestniczka Powstania Warszawskiego, Wanda Traczyk-Stawska. Prawdopodobnie ze względu na to, że wyszli do odgradzającego sejmowe tereny szlabanu na spotkanie z Ochojską, dwaj spośród protestujących otrzymali w czwartek zakaz opuszczania gmachu.
Sytuację skomentował poseł Stanisław Piotrowicz z PiS.
- Cel wizyty był taki, by udzielić poparcia i to poparcie zostało wyrażone - powiedział. Jego zdaniem,w takiej sytuacji "nie jest ważne miejsce, w którym się człowiek znajduje". - No więc (Ochojska i Traczyk-Stawska - red.) miały okazję wygłosić swoje kwestie i to uczyniły - przekonywał.
Jak dodał, "mogły też zrobić to u siebie w swoich biurach, to już jest kwestia wyboru".
- Nie mamy tutaj cienia wątpliwości, kwestie dwóch szanowanych pań zostały przedstawione opinii publicznej. W związku z tym nie wiem czy obecność w Sejmie zmieniłaby cokolwiek w tym obrazie. Myślę nawet, że przekaz był mocniejszy z tego względu, że był z ulicy. A jak sądzę, to o to chodziło - podsumował.
"Tam nastąpiło pewne nieporozumienie"
Andrzej Grzegrzółka, szef Centrum Informacyjnego Sejmu, przekonywał, że Wanda Traczyk-Stawska nie została wpuszczona do budynku parlamentu ze względu na "pewne nieporozumienie".
Zapewniał, że kiedy Wanda Traczyk-Stawska została zaproszona do Sejmu przez posła Marcina Święcickiego z PO, "nasza zgoda była i werbalizowaliśmy to, deklarowaliśmy taką zgodę".
- Tam nastąpiło pewne nieporozumienie związane z tym, że poseł taki wniosek złożył a następnie udał się przed biuro przepustek. Ten czas, który minął pomiędzy dwiema czynnościami został wykorzystany na konferencję prasową, a nasza zgoda była dosyć jednoznaczna i klarowna - tłumaczył.
Zdaniem Grzegrzółki, "teraz sytuacja jest taka, że po wizycie, po tym wniosku pani Wandy Traczyk-Stawskiej zainteresowanie tego typu spotkaniami z protestującymi jest bardzo duże".
- Docierają do nas poważne sygnały o dużej liczbie osób, które chciałyby w ten sposób protestujących wspierać - dodał.
"Sejm dzisiaj przypominać zaczyna twierdzę"
Zdaniem posła Ruchu Kukiz'15 Marka Jakubiaka, Sejm zaczyna przypominać "twierdzę".
- Sejm, w którym spotykałem własnych sąsiadów na spacerach dzisiaj przypominać zaczyna twierdzę. Za chwilę, rosomaki (transportery opancerzone - red.) będą stały na rogach. Jak w stanie wojennym - mówił. Jak podkreślił, zastanawia się "gdzie to wszystko zmierza i ku czemu".
- A nie lepiej załatwić sprawę, po prostu? Rozmawiałem z posłami Prawa i Sprawiedliwości, nie spotkałem jeszcze posła PiS, który by powiedział, że nie należy tej sprawy załatwić - dodał. - Oni wszyscy mówią, że ta sprawa powinna być dawno załatwiona tak, jak sobie niepełnosprawni życzą. Do tej pory jakiś opór materii występuje - zauważył.
"Kiedy mi samochód sprawdzano? Jak przekraczałam granicę Polska-NRD"
Posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus skarżyła się, że ograniczenia dotyczą także parlamentarzystów.
- Zadziwiające jest to, co się dzieje w ogóle tutaj w parlamencie. Na przykład, jak posłowie wjeżdżają samochodami tutaj na teren parlamentu to ich samochody są sprawdzane. Wie pan, kiedy mi ostatni raz samochód sprawdzano? Jak przekraczałam granicę Polska-NRD - mówiła reporterowi TVN24.
Według polityk, "trzeba pokazywać, czy nie ma kogoś na tylnych siedzeniach".
- Ja tego nie rozumiem. Pan marszałek Kuchciński albo oszalał albo ma takie wytyczne ze strony Prawa i Sprawiedliwości. To też pokazuje, że PiS kompletnie, ale to kompletnie nie ma pomysłu, jak rozwiązać tę sytuację - skwitowała.
"To jest jakaś paranoja zbiorowa"
- To wszystko jest czymś absolutnie skandalicznym. Słyszę o naradach, które odbywają się u marszałka Kuchcińskiego, widzę taką budowaną atmosferę "oblężonej twierdzy" w Sejmie. Bo sprawdzane są samochody, czy ktoś wjeżdża czy ktoś jest w bagażniku - mówił przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Jego zdaniem, "to jest jakaś paranoja zbiorowa".
- I powinni się po prostu puknąć w głowę ci wszyscy, którzy takie decyzje podejmują i kompromitują polski Sejm - oświadczył.
Autor: JZ//rzw / Źródło: TVN24, PAP