Utonięcie było bezpośrednią przyczyną śmierci niedźwiedzia w Tatrach, a rany które odniósł nie były śmiertelne - wykazała sekcja zwłok zwierzęcia. M.in. od tej ekspertyzy śledczy uzależniali los turystów podejrzewanych o to, że zabili zwierzę na górskim szlaku.
Sekcja wykazała też m.in., że zwierzę było osłabione - znaleziono u niego pasożyty, które mogły mieć wpływ na jego zdrowie.
Na razie nie wiadomo czy turyści usłyszą zarzuty w tej sprawie. Prokuratura czeka jeszcze na ekspertyzę biegłego, który wypowie się na temat ran, które odnieśli turyści. Ma on ocenić, czy rany te powstały w wyniku ataku czy obrony przed półtorarocznym niedźwiadkiem.
Decyzja prokuratury w sprawie postawienia ewentualnych zarzutów może zapaść już w środę. Jeśli sześcioro turystów zostanie oskarżonych o "wyrządzenie znacznej szkody w świecie zwierzęcym, może im grozić do dwóch lat więzienia. Jeśli dojdzie do przedstawienia zarzutów i postępowania sądowego, oskarżycielami posiłkowymi będą strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy znaleźli zwłoki niedźwiadka.
Do zdarzenia doszło w Dolinie Chochołowskiej. Według turystów, niedźwiedź zastąpił im drogę i rozszarpał rzucony mu plecak z jedzeniem. Potem miał zaatakować turystów. Niedźwiadek zginął, ukamienowany i utopiony w potoku. Po zdarzeniu dwoje ludzi zgłosiło się do szpitala z drobnymi otarciami i zadrapaniami.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24