Dwaj kuratorzy społeczni popełnili uchybienia, ale nie można ich ukarać dyscyplinarnie, bo zostali już wcześniej zwolnieni - wynika z kontroli zleconej przez ministra sprawiedliwości w sprawie Beaty Z. z Hipolitowa (Podlaskie), która miała zamordować swych sześcioro dzieci. Inni kuratorzy, których praca budziła zastrzeżenia, także nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności służbowej.
- Kontrola wykazała szereg uchybień, polegających na braku adekwatnej i odpowiednio szybkiej reakcji kuratora i sądu na zmiany sytuacji w rodzinie - powiedziała rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości, Patrycja Loose. Jak dodała, niedostateczna była też kontrola sądu nad pracą kuratorów. Kuratorzy nie korzystali ze wszystkich dostępnych źródeł informacji, m.in. nie rozmawiali z sąsiadami na temat rodziny. Dodatkowa kontrola w wydziale rodzinnym i nieletnich łomżyńskiego sądu rejonowego została zlecona przez Jarosława Gowina. Wyniki pierwszej kontroli minister uznał za zbyt mało szczegółowe i przez to niesatysfakcjonujące. Loose dodała, że dwóch kuratorów społecznych, których praca budziła największe zastrzeżenia, znacznie wcześniej zostało odwołanych z pełnionych funkcji (ostatni w 2008 r.).
"Nie zaniedbałam swoich obowiązków" Uchybienia pozostałych kuratorów zdaniem MS nie są wystarczające, by pociągnąć ich do odpowiedzialności dyscyplinarnej lub służbowej.
Kilka tygodni temu w emocjonalnej rozmowie z TVN24 jedna z kuratorek społecznych Sądu Rejonowego w Łomży powiedziała, że nie zaniedbała swoich obowiązków i działała w granicach przewidzianych prawem. Zdaniem MS odnotowane nieprawidłowości w pracy kuratorów sądowych wskazują na wadliwość niektórych obecnie obowiązujących rozwiązań natury ustrojowej, organizacyjnej i proceduralnej. - W Ministerstwie Sprawiedliwości przygotowywany jest projekt założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy o kuratorach sądowych, którego celem jest m.in. wyeliminowanie negatywnych zjawisk w pracy kuratorów sądowych, jak te stwierdzone - poinformowała Loose.
Sprawa dzieciobójczyni z Hipolitowa Na początku listopada Prokuratura Okręgowa w Łomży (Podlaskie) postawiła zarzuty wielokrotnego zabójstwa 41-letniej kobiecie podejrzanej o zabicie swoich nowo narodzonych dzieci. Według śledczych, w latach 1998-2012 kobieta urodziła ośmioro dzieci, z których wiadomo, że dwójka żyje (mają 7 i 10 lat, są obecnie w rodzinie zastępczej). Co do pozostałej szóstki dzieci (dwóch dziewczynek i czterech chłopców) to wiadomo, że pięcioro z nich nie żyje. Dotychczas odnaleziono szczątki tylko czworga z nich. Kobieta trafiła do aresztu. Będzie badana psychiatrycznie. Prokuratura zaznacza, że śledztwo jest wciąż w fazie wstępnej i na pewno będzie miało charakter wielowątkowy. W śledztwie prokuratorzy zamierzają m.in. badać także kwestię właściwego nadzoru nad tą rodziną przez różne instytucje opieki czy pomocy społecznej. Będą też przeprowadzane badania genetyczne, by ustalić jednoznacznie, kto jest ojcem dzieci urodzonych w latach 1998-2012. Prokuratura w odrębnym śledztwie zbada zawiadomienia rzecznika praw dziecka, będące następstwem jego kontroli ws. działań różnych służb w związku z tragedią w Hipolitowie. Marek Michalak zawiadomił o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez kuratora sądowego z Łomży, pracownika socjalnego ośrodka pomocy w Stawiskach oraz policjanta z komisariatu. RPD uważa, że popełnili oni przestępstwo niedopełnienia obowiązków - nie zawiadomili organów ścigania o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa ws. dzieci
Autor: jk//bgr / Źródło: PAP, TVN24