IPN nie będzie w stanie zweryfikować, komu należy odebrać nienależną emeryturę. Ustawa, którą niebawem podpisze prezydent nakłada na Instytut obowiązek zweryfikowania około 200 tys. osób w 10 miesięcy. Czyli około 1 tys. teczek dziennie - donosi dziennik "Polska".
Procedura zawarta w ustawie pozbawiającej byłych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa wysokich emerytur zakłada, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyśle do IPN zapytanie o przeszłość ubeków, którzy pełnili służbę w latach 1944-90. Chodzi o grupę ok. 200 tys. osób. Instytut będzie miał cztery miesiące, aby zweryfikować teczkę ubeków i udzielić odpowiedzi. Jeśli były ubek pomagał organizacjom działającym na rzecz niepodległej Polski - zachowa dotychczasowe świadczenia. Jeśli nie, MSWiA na podstawie informacji IPN zdecyduje, komu zabrać wysokie emerytury.
Tysiąc teczek dziennie
IPN czeka wzmożony wysiłek w związku z weryfikacją byłych ubeków. Jeśli Lech Kaczyński podpisze ustawę w lutym, to wejdzie ona w życie 1 stycznia 2010 r.
Instytut będzie miał 10 miesięcy na na weryfikację uprawnień emerytalnych. To znaczy, że na przygotowanie raportu z dorobku zawodowego 200 tys. osób archiwiści Instytutu będą mieli ok. 200 dni roboczych. Powinni tym samym odnaleźć i przeczytać teczki 1 tys. osób dziennie.
Panuje chaos
Resort spraw wewnętrznych jeszcze nie ma pomysłu, jak sprawdzić, komu odebrać emeryturę. - Oficjalnie nie udziela w tej sprawie żadnych informacji. Nieoficjalnie panuje zupełny chaos - pisze wtorkowy dziennik "Polska".
Potrzebne dodatkowe pieniądze
Przygotowujemy się już do tej operacji - powiedział gazecie "Polska" rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk. - Stworzyliśmy specjalny 50-osobowy zespół, który ma zajmować się realizacją ustawy. Nałożenie nowych obowiązków na IPN musi się wiązać z przyznaniem dodatkowych pieniędzy - przyznał Arseniuk. - Wystąpimy do rządu o dodatkowe środki - dodał.
Czy zdąży?
Jeśli IPN nie zdąży z weryfikacją, to bezpieka zachowa obecne dochody, a idea przywracania sprawiedliwości dziejowej poniesie fiasko. Może to oznaczać, że oprawcy będą dostawać od państwa więcej pieniędzy niż ich ofiary.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24