Po dwóch miesiącach od przeszukań u rodziny Olewników śledczy twierdzą, że odkryli "nieznane i poszukiwane dowody". Nie chcą jednak zdradzić jakie i czy są wśród nich kluczowe nagrania z monitoringu domu Krzysztofa. Sąd uznał, że śledczy mieli powody, by szukać tych taśm. "Posesja i dom Krzysztofa Olewnika mogły być objęte w krytycznym okresie monitoringiem, którego zapisów nie przekazano do trwającego śledztwa" - stwierdzili sędziowie odrzucającej zażalenie Olewników na przeszukanie.
W czwartek, 17 listopada o godz. 6 rano prokuratorzy z Gdańska i policjanci z CBŚ weszli równocześnie do mieszkań, domów i części firm sióstr Krzysztofa i jego ojca.
Po tych przeszukaniach rodzina nie czuje się komfortowo. Wszyscy czekamy na ustalenia prokuratury Bogdan Borkowski, pełnomocnik Olewników
Po przeszukaniu Włodzimierz Olewnik skarżył się, że prokuratura potraktowała go "jak bandytę" i uważa to za "kolejną próbę dyskredytowania swojej rodziny".
(...)Rodzina i najbliżsi nie przekazali kompletów listów zawierających instrukcje i żądania sprawców porwania oraz, że posesja i dom Krzysztofa Olewnika mogły być objęte w krytycznym okresie monitoringiem, którego zapisów również nie przekazano do trwającego śledztwa Sąd Rejonowy Gdańsk Południe
Mozolnie badają
Ustaliliśmy, że w trakcie przeszukania u Olewników znaleziono przeszło 200 kaset VHS. Z ich opisów wynikało, że są to nagrania z monitoringu. Kasety, ale także pliki skopiowane z komputerów, padów, laptopów, pendrive'wów i płyt dvd i cd od tamtego czasu przegląda trzech funkcjonariuszy CBŚ z grupy, która rozpracowuje sprawę Olewnika. Dlaczego trwa to tak długo?
- Z uwagi na znaczną ilość przedmiotów, konieczność kopiowania zapisów na nośnikach elektronicznych oraz korzystania z pomocy biegłych kilku specjalności proces ten jest skomplikowany i długotrwały - argumentuje w rozmowie z tvn24.pl Krzysztof Trynka, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
"Wiemy, ale nie powiemy"
- Po tych przeszukaniach rodzina nie czuje się komfortowo. Wszyscy czekamy na ustalenia prokuratury - mówi nam Bogdan Borkowski, pełnomocnik Olewników.
Czy CBŚ i prokuratura znaleźli nagrania z monitoringu z domu Krzysztofa? Śledczy odpowiadają, że znaleźli materiały nieprzekazane wcześniej przez rodzinę. - Wśród zabezpieczonych przedmiotów ujawniono takie, które wskazane zostały w postanowieniach o przeszukaniach - informuje Trynka.
Jakie to są przedmioty? - Z uwagi na dobro śledztwa na obecnym jego etapie nie można podać bliższych informacji na ich temat - stwierdził rzecznik. Czy są wśród nich nagrania z kamer przed domem Krzysztofa? Prokurator konsekwentnie odmawia odpowiedzi.
Wśród zabezpieczonych przedmiotów ujawniono takie, które wskazane zostały w postanowieniach o przeszukaniach Krzysztof Trynka, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku
"Istotne znaczenie dowodowe"
A co, jeśli okaże się, że podczas listopadowych przeszukań nie znaleziono jednak nagrań z monitoringu? Czy śledczy będą szukać ich dalej? - Odpowiedź na to pytanie nie jest możliwa bez przedstawienia szczegółowych ustaleń dowodowych objętych tajemnicą śledztwa. Mogę jedynie stwierdzić, że istnienie lub nieistnienie monitoringu ma istotne znaczenie dowodowe - powiedział Trynka.
Włodzimierz Olewnik uparcie twierdzi, że dom Krzysztofa nie był objęty monitoringiem. - Jestem tego pewien, ale nie chcę się wypowiadać, bo tu są jakieś rozgrywki - uważa przedsiębiorca.
Dotychczas nie zakończono procesu badania przedmiotów zabezpieczonych podczas przeszukań. Z uwagi na ich znaczną ilość, konieczność kopiowania zapisów na nośnikach elektronicznych oraz korzystania z pomocy biegłych kilku specjalności proces ten jest skomplikowany i długotrwały Krzysztof Trynka, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku
Olewnik: był tylko videofon
Po przeszukaniach Włodzimierz Olewnik i jego prawnicy złożyli do sądu zażalenie na przeszukanie. Dotarliśmy do niepublikowanego dotąd uzasadnienia Sądu Rejonowego Gdańsk -Południe, który nie zgodził się z argumentacją przedsiębiorcy i 30 grudnia odrzucił jego zażalenie. Z orzeczenia sądu wynika, że Olewnik w swojej skardze zarzucił oskarżycielom pomyłkę. Jego zdaniem prokuratura błędnie ustaliła, że przed domem Krzysztofa zamontowana była działająca kamera monitoringu przed okresem jego zniknięcia. Zdaniem przedsiębiorcy "zainstalowany był jedynie videofon służący do rozpoznawania twarzy osoby dzwoniącej do bramy". Co na to sąd?
"Duże prawdopodobieństwo"
Sędziowie od momentu wpłynięcia zażalenia w końcu listopada zapoznali się z aktami śledztwa gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej i z dowodami. Sprawdzali czy rzeczy wymienione w postanowieniu o przeszukaniu (także nagrania z monitoringu – przyp.red.), po które do Olewników przyszli prokuratorzy i policjanci, ma swoje uzasadnienie w dowodach. "Zebrane dowody wskazywały na duże prawdopodobieństwo, że w posiadaniu Włodzimierza Olewnika znajdowały się przedmioty wymienione w postanowieniu (o przeszukaniu – przyp. red.) - czytamy w nieujawnianym dotąd, sądowym uzasadnieniu z 30 grudnia 2011 roku.
„Uzasadnione podejrzenie”
Dalej sędziowie stwierdzają, że rodzina mogła też nie przekazać śledczym taśm z kamer przy domu Krzysztofa praz korespondencji. "(...)Analiza nagrań rozmów telefonicznych oraz korespondencji sporządzonej w okresie porwania Krzysztofa Olewnika pozwala na uzasadnione podejrzenie, że rodzina i najbliżsi nie przekazali kompletów listów zawierających instrukcje i żądania sprawców porwania oraz, że posesja i dom Krzysztofa Olewnika mogły być objęte w krytycznym okresie monitoringiem, którego zapisów również nie przekazano do trwającego śledztwa". Z tego pisma dowiedzieliśmy się także, że śledczy szukali ubezpieczenia na dom Krzysztofa. Z treści polisy wynikałoby, czy dom był objęty monitoringiem. Czy ją znaleźli? Prokuratorzy nie odpowiadają.
Dlaczego to takie ważne?
Sąd, recenzując pracę prokuratorów zauważył, że nagrania z monitoringu mogą dać odpowiedź na pytanie, co naprawdę wydarzyło się z 26 na 27 października 2001 roku. Wtedy Krzysztof miał zostać porwany ze swojego domu. Tę wersję znamy tylko z opowieści jednego z porywaczy – Artura Rechula. Z akt sądowych wynika, że ten bandyta nie był poszukiwany przez policję. Mimo to sam się zgłosił i obciążył siebie. Zdaniem śledczych to jeden z głównych znaków zapytania wobec jego wiarygodności.
"To się kupy nie trzyma"
Rechul opowiedział jak miało wyglądać porwanie i kto wziął w nim udział. W dużej mierze na podstawie jego wyjaśnień sąd w Płocku w 2007 roku skazał porywaczy Krzysztofa i tym samym przyjął za oficjalną wersję porwania, którą przedstawił. Zdaniem śledczych, którzy od 4 lat weryfikują czy doszło do porwania, wersja wydarzeń przedstawiona przez Rechula nie jest wiarygodna. "Nadto liczne wątpliwości w zakresie zgromadzonego materiału dowodowego dotyczące kontaktów zporywaczami Krzysztofa Olewnika oraz monitoringu domu zaginionego w świetle innych ustaleń nakazywały poddać w wątpliwość dotychczasowa ustaloną jednolitą wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia Krzysztofa Olewnika 26 i 27 października 2001 roku jak i w późniejszym okresie" - stwierdził sąd oceniając dowody prokuratury.
Maciej Duda / ola
Jakie prokuratorzy mieli dowody na monitoring przed domem Krzysztofa Olewnika? - Opinię profesora Bronisława Młodziejowskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. Biegły badał film z policyjnych oględzin domu Krzysztofa przeprowadzonych w dzień bezpośrednio po jego zniknięciu, na którym, analizując materiał dowodowy z pierwszych lat śledztwa, policjanci i gdańscy prokuratorzy dostrzegli urządzenie bardzo przypominające kamerę monitoringu. Kamera miała być zamontowana przy urządzeniu elektrycznym przyczepionym do słupa elektrycznego stojącego przy ogrodzeniu domu, kilka metrów od wjazdu na posesję. Zdaniem profesora, choć jakość filmu z oględzin nie pozwala na kategoryczne wnioskowanie nawet po odpowiedniej obróbce technicznej nagrania, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że może chodzić o kamerę. Na filmie widać również powyrywane spod dachu domu, po tej samej stronie, gdzie stoi słup, kable o niewyjaśnionym do dziś przeznaczeniu. Policja nie opisała tych kabli w protokole oględzin domu przeprowadzonych tuż po zniknięciu Krzysztofa. - Na tym samym filmie słychać, jako ktoś w tle mówi o kamerze przed domem. Prokuratorzy stwierdzili, że to zdanie wypowiadał Zbigniew K. - zaufany pracownik firm rodziny, a także ich były współudziałowiec. Był blisko związany z Krzysztofem, miał klucze od jego domu. Na tym nagraniu słychać też jak ten sam Zbigniew K. mówi o strzale, który miał paść w domu. Przypomnijmy, że prokuratura bada, czy ktoś został zabity tego wieczora, kiedy zniknął Krzysztof. - Właściciele firm zajmujących się instalacjami alarmowymi zeznali, że rodzina Olewników zorganizowała przetarg na monitoring domu Krzysztofa. - Jeden ze świadków zeznał wprost, że na słupie zainstalowana była kamera. Wskazał, w którym miejscu. - O zamontowanej kamerze napisała wprost dziesięć lat temu "Gazeta na Mazowszu" w artykule opublikowanym trzy dni po zniknięciu Krzysztofa, opisującym wygląd posesji. Prokuratorzy przesłuchali dziennikarzy. Zeznali oni, że "skoro tak napisali, to tak musiało być. Jakie dowody mieli prokuratorzy by twierdzić, że dom Krzysztofa był objęty monitoringiem?
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dariusz Ossowski-Tygodnik Płocki