- Dla mnie nie jest istotne pytanie: kto i dlaczego obiecał premie za wybudowanie i doprowadzenie imprezy do końca, tylko czy premia należy się za takie, a nie inne wykonanie obowiązków - komentował premier Donald Tusk przyznanie, a następnie zawieszenie premii dla byłego szefa Narodowego Centrum Sportu, Rafała Kaplera.
Szef rządu podkreślił, że "podpisanie umowy z managerem, która przewiduje także premie, nie jest przestępstwem". - Sformułowanie pytania, kto odpowiada za to, że umowa jest tak napisana jest pytaniem - powiedziałbym - takim trochę na wyrost sugerującym zbrodnię - ocenił.
"Premie miały równoważyć"
Tusk przyznał także, że gdy Mirosław Drzewiecki był ministrem sportu, konsultował się z nim nt. premii. - Bardzo długo spierałam się i to była bardzo ostra kłótnia z ministrem Drzewieckim, kiedy był jeszcze ministrem sportu, w sprawie uposażeń, szczególnie systemu premiowego dla managerów zaangażowanych w organizację Euro 2012, już po podpisaniu umów. I minister Drzewiecki miał wówczas swoje argumenty. Mówił, że jest to przedsięwzięcie skomplikowane, bezprecedensowe, w dużej części także biznesowe - opowiadał Tusk.
Podkreślił przy tym, że "to wszystko wymagało kwalifikacji zdecydowanie innych niż tylko urzędnicze".
Jak wyjaśnił, z tego powodu trzeba było "szukać ludzi z rynku", a że "wynagrodzenia nie mogły być porównywalne z wynagrodzeniami, jakie obowiązują na rynku, system premiowy miał chociaż częściowo równoważyć". - Dla mnie nie jest istotne pytanie: kto i dlaczego obiecał premie za wybudowanie i doprowadzenie imprezy do końca, tylko czy premia należy się za takie, a nie inne wykonanie obowiązków.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24