- Niech PO przestanie liczyć na rozłamy w PiS-ie, a zajmie się ochroną interesów państwa - mówił podczas konferencji prasowej Jarosław Kaczyński. PiS poprze projekt ustawy zaproponowany przez Lecha Kaczyńskiego, ponieważ "jest to projekt kompromisowy". Były premier podkreślił, że prezydent nie ma obowiązku ratyfikacji Traktatu.
Jarosław Kaczyński nie obawia się, że złożony przez prezydenta projekt ustawy umożliwiającej ratyfikację Traktatu UE może zostać uznany za niezgodny z konstytucją. Prezes PiS obwinia też rząd o to, że wprowadza w błąd opinię publiczną.
"Niczego nie wymyślamy"
- Minister Sikorski próbował przekonać dziś w Sejmie, że wszystko o czym mówimy, wszystkie te niebezpieczeństwa, jakie my widzimy w Traktacie Lizbońskim są wymyślone, że nic nam nie grozi. Otóż, gdyby Unia Europejska funkcjonowała zgodnie z tym, co zapisane jest w przepisach, to wtedy można by powiedzieć, że problemu nie ma - podkreślał.
Ale praktyka Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest - zdaniem byłego premiera - "nieporównanie bogatsza". - Karta może służyć temu, o czym mówimy: podważaniu polskiej własności na ziemiach północnych i zachodnich. Wystarczy jedno orzeczenie ETS, aby powstała nowa, skrajnie niekorzystna sytuacja. Stąd gwarancja, że ta Karta nie może być podstawą orzeczeń, jest bezwzględnie potrzebna - mówił prezes PiS.
Niesiołowski: PiS kłamie i tyle
Suchej nitki na projekcie prezydenckim nie zostawiają natomiast politycy pozostałych partii. - Dzisiaj bracia Kaczyńscy oszukują zarówno euroentuzjastów i europrzeciwników - mówi Wojciech Olejniczak. I podkreśla: - Postępowanie prezydenta jest niezrozumiałe i sprzeczne z konstytucją. Liczę, że znajdzie się w Sejmie odpowiednia liczba posłów, którzy poprą Traktat.
Ustawę krytykuje także Stefan Niesiołowski z PO. - PiS i prezydent kłamią bo mówią, że są wyrazicialami obaw, a jednocześnie sami te obawy podsycają. To jest podłość i bezmiar kompromitacji - grzmiał wicemarszałek Sejmu. Dodał, że nie rozumie jak "poprawki Prawa i Sprawiedliwości mają coś zabezpieczyć, skoro nie mają wpływu na ustalenia Traktatu".
"Donald Tusk odpowiada za zamieszanie"
Jarosław Kaczyński po raz kolejny podkreślił, że za całe zamieszanie odpowiada premier Donald Tusk, który w rozmowie z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barrosso "wyraził wolę" odejścia od Protokołu Brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych. - Jeszcze dzisiaj mamy gwarancję, że Karta nie będzie podstawą orzeczeń, ale nie możemy pominąć faktu, że pan premier wyraził wolę odejścia od przyjętych wcześniej rozwiązań - podkreślał prezes PiS.
Kaczyński ujawnił, że przewodniczący Komisji Europejskiej naciskał na niego, jeszcze jako premiera, aby Polska wycofała się z Protokołu Brytyjskiego. - Później naciskał i premiera Tuska, który nie uciął rozmowy, tak jak ja. Okazał się rozmówcą miększym - ocenił były premier, który jest pewien, że PiS-owi uda się zablokować w Sejmie uchwalenie ustawy proponowanej przez rząd. - Wystarczy nam głosów, żeby ją zablokować, ale my tego nie chcemy. Jeżeli w Sejmie nie dojdziemy do porozumienia, to konieczne będzie referendum. Nie uchylamy się od niego, nie czynimy mu żadnych przeszkód. Jestem pewien, że prezydent uszanuje wolę obywateli - zapewniał szef Prawa i Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński podkreślał też, że jego zdaniem nie ma żadnych formalnych przeszkód dla osiągnięcia kompromisu w ustawie ratyfikacyjnej. - Jest tylko zła wola polityczna - oceniał.
"Orędzie dobre, chociaż go nie widziałem"
Prezes pytany o ocenę poniedziałkowego orędzia prezydenta, stwierdził, że Lech Kaczyński "miał prawo wybrać taką formułę, jaką uznał za stosowną. Przyznał jednak, że telewizyjnego wystąpienia swojego brata nie widział, bo "był w drodze". - Słyszałem wiele recenzji i mam wrażenie, że orędzie się podobało. Jeśli chodzi o jego formę, to mieliśmy tu do czynienia z sytuacją, w której trzeba było Polakom bardzo prosto wytłumaczyć o co chodzi. To nie jest żaden zarzut. Przeciętny człowiek nie musi zajmować się polityką. Nie musi zgłębiać się we wszystkie meandry rozwiązań europejskich, relacji Polska-Unia Europejska" - zastrzegł były szef rządu.
"Na czele Polski nie stoi Walter"
Jarosław Kaczyński nie zgodził się też z zastrzeżeniami dziennikarki TVN, "czy w sporze o Traktat prezydent nie postawił się wyraźnie po jednej stronie?". Szef PIS podkreślił, że Lech Kaczyński wypełniał jedynie swoje konstytucyjne obowiązki i bronił interesów państwa. - Choć to akurat może TVN-owi się nie podobać. To nie jest jednak tak, że na czele państwa polskiego stoi pan Walter - denerwował się szef PiS-u.
ŁOs/mlas
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24