Nigdy nie myślałem o rezygnacji. Nie dlatego, że jestem przywiązany do stanowiska, to po prostu odpowiedzialność - powiedział w "Piaskiem po oczach" prof. Andrzej Rzepliński. Prezes TK odniósł się w ten sposób do sugestii, że jego dymisja byłaby krokiem w stronę rozwiązania kryzysu wokół Trybunału.
Gość TVN24 przekonywał, że jego rezygnacja zapoczątkowałaby proces zmiany Trybunału w "radę przyboczną".
Tłumaczył przy tym, że trwający konflikt o TK nie jest sporem o konkretne osoby, tylko o pozycję ustrojową Trybunału.
- Tu nie chodzi o Rzeplińskiego. Chodzi o to, żeby prezesa Trybunału skasować, w taki sposób, żeby zmusić go do dymisji - mówił prezes TK. Jego zdaniem, gdyby do tego doszło, jego miejsce zająłby ktoś "powolny" rządzącym.
- Tak, jak dzieje się to na wschodzie Europy czy w Azji Średniej - podkreślił prof. Rzepliński. Dodał, że nigdy nie myślał o rezygnacji z pełnionej funkcji. - Nie dlatego, że jestem przywiązany do stanowiska, to po prostu odpowiedzialność - tłumaczył.
Dodał, że "ubodły" go słowa szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który porównał go w jednym z wywiadów do irańskiego ajatollaha. Zaproponował, że jeśli już ktoś chce mu przypinać kolejną łatkę, to powinien nazywać go "najwyższym ajatollahem".
- W polskim systemie konstytucyjnym jest jeden prezes jednego sądu konstytucyjnego, który ma monopol na kontrolę konstytucyjności prawa - mówił prof. Rzepliński.
"To są w końcu trzeźwi ludzie, ci nasi rządzący"
Dodał, że jako prawnik i prezes Trybunału wciąż wierzy, iż uda się znaleźć "sprawiedliwe dla wszystkich rozwiązanie" kryzysu wokół TK.
Odniósł się do stanowiska rządu, że wydany przez Trybunał wyrok 9 marca nie jest wyrokiem, tylko "komunikatem sędziów".
Chodzi o orzeczenie, w którym Trybunał uznał za niezgodną z konstytucją grudniową nowelę ustawy o TK autorstwa PiS.
- Ja nie przezywam rozporządzeń rządu jakimś dziwnym, zupełnie innym słowem. To są epitety, których używają politycy w swojej grze. Natomiast tutaj mamy do czynienia z wyrokiem - podkreślił prof. Rzepliński. Dodał, że orzeczenie zapadło zgodnie z ustawą i konstytucją, dlatego musi zostać opublikowane i wykonane.
Ocenił, że zamieszanie związane z publikacją jest tylko chwilowe. - To są w końcu trzeźwi ludzie, ci nasi rządzący. Myślę, że dotrze do nich, że nie mogą tego (wyroku - red.) kwestionować w obliczu całej Europy - przekonywał prezes Trybunału.
Prof. Rzepliński zgodził się, że trwający od listopada zeszłego roku spór to zdecydowanie najpoważniejszy kryzys konstytucyjny w III RP. Jednak jego zdaniem "to nie grozi jakąś katastrofą". - Jeszcze nie wszystkie struny zostały naciągnięte - ocenił prezes Trybunału.
"Mówiąc językiem managementu, będzie win-win"
Pytany o piątkową, ostateczną opinię Komisji Weneckiej w sprawie TK, prof. Rzepliński powiedział, że to stanowisko nie jest "niechętne" czy "agresywne" wobec rządzących.
- Tam naprawdę niewiele trzeba robić, żeby być w zgodzie tym, co jest oczekiwane przez Komisję, czyli przez najlepszych prawników - powiedział prezes TK. Wskazał, że jedyne wymagania są takie, by Trybunał zachował swoją odrębność, a jego wyroki były wykonywane.
Przekonywał, że trzeba doprowadzić do tego, by w TK znów było 15 sędziów. Jego zdaniem są takie mechanizmy, które pozwolą osiągnąć ten skutek, poprzez włączenie do orzekania sześciu sędziów - trzech wybranych przez poprzedni Sejm i trzech wybranych przez obecny.
- Mówiąc językiem managementu, będzie win-win, z obu stron będą wygrani. Wygrana przez to będzie Polska, bądź przegramy wszyscy - ocenił prof. Rzepliński.
Tłumaczył, że momentem sprawdzianu będzie zbliżający się koniec kadencji kolejnego sędziego TK, prof. Mirosława Granata. Według Rzeplińskiego, jeśli Sejm wybierze wtedy zupełnie nowego kandydata, z pominięciem tych wybranych przez poprzedni parlament, to będzie "bardzo poważny, niedobry komunikat".
Kadencja prof. Granata upływa 27 kwietnia.
"Traktuję to jako przestępstwo polityczne"
Prezes Trybunału skomentował także wyciek projektu wyroku w sprawie noweli ustawy o TK autorstwa PiS. Prof. Rzepliński złożył już w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak mówił, jego zdaniem za przeciekiem może stać haker, który przejął korespondencję elektroniczną pomiędzy sędziami albo sędziami i ich asystentami, albo taki, który włamał się do komputera sędziego.
- Mnie interesuje to, żeby policja i prokuratura jak najszybciej to wyjaśniła. Trybunał jest pokrzywdzonym w tej sprawie, bo to nie Trybunał miał w tym interes, więc to na pewno nie wyciekło z Trybunału w sposób zamierzony i świadomy - powiedział prezes TK.
- To miało być użyte przeciwko Trybunałowi jako prowokacja polityczna. Ja to traktuję jako przestępstwo polityczne, bo ktoś kto zrobił świadomie, żeby to uruchomić albo w przeddzień, albo w dniu wydania wyroku - dodał.
Podkreślił przy tym, że to co wyciekło, a to, co ostatecznie zostało ogłoszone jako wyrok, to dwa różne dokumenty. Tłumaczył, że powstawanie wstępnego projektu orzeczenia jest normalną praktyką, bo na długo nad rozprawą sędzia może wpaść na pomysł, nad którym będą pracować wszyscy sędziowie.
Zaznaczył, że nie ma obaw o kształt śledztwa w związku z tym, że na czele prokuratury od niedawna stoi minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro. - Będą dbał o to, pilnował tego i będę się domagał, żeby to było rzetelne śledztwo - podkreślił.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24