W prezydenckiej limuzynie, która niemal dwa lata temu wpadła do rowu na autostradzie A4, uszkodzone były aż trzy opony - wynika z opinii biegłych wykonanej na zlecenie prokuratury, do której dotarł portal brd24.pl. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Niemal dwa lata temu limuzyna prezydencka wpadła do rowu na autostradzie A4. Prokuratura w Opolu po ponad roku dochodzenia uznała, że był to wypadek losowy.
"Tylko jedna opona była sprawna"
Portal brd24.pl informuje o nowych faktach w tej sprawie.
- Biegli ustalili, że tylko jedna opona w prezydenckiej limuzynie była tak naprawdę sprawna - mówi Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl.
Ekspertyza na zlecenie prokuratury została sporządzona przez Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Przemysłu Oponiarskiego STOMIL.
Według niej - jak podaje portal - w prawej tylnej oponie było złe ciśnienie powietrza, na kilkanaście kilometrów przed wypadkiem.
Z kolei - jak mówi ekspertyza - lewa tylna opona miała rozległe wybrzuszenie.
Według ustaleń, do których dotarł portal, lewa przednia opona była z kolei uszkodzona z boku. Widać na niej było wyraźne wybrzuszenie. Sprawna była jedynie przednia prawa. Ostatecznie pękła prawa tylna, bo wbił się w nią ostry przedmiot.
- (Ekspertyza - red.) została poddana ocenie przez prokuratora, który jednakowoż w oparciu o inny materiał dowodowy uznał, iż wnioski w niej postawione nie mogą stanowić podstawy do czynienia ustaleń faktycznych - wyjaśnia Stanisław Bar, rzecznik prokuratury okręgowej w Opolu.
Inne ekspertyzy
Prokuratura miała do dyspozycji jeszcze inne ekspertyzy, miedzy innymi policyjnego Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. I właśnie tej, w której stwierdzono, że to ostry przedmiot był głównym winowajcą dała wiarę.
- Wydaje się, że w takiej sytuacji należało przynajmniej rozważyć prowadzenie tego postępowania w kierunku, czy to narażenia osoby, czy wielu osób na utratę życia lub zdrowia, czy tez niedopełnienia obowiązków - ocenia adwokat Jakub Wende.
- Prokuraturą kierowało to samo, co zawsze, czyli brak chęci uderzenia w kogokolwiek, kto jest związany z tą władzą - komentuje Cezary Tomczyk (PO).
PiS obwinia poprzednią władzę
Z kolei zarzuty w stosunku do poprzedniej władzy pojawiły się od razu po wypadku. I to samego BOR-u, który odpowiada za stan floty wożącej prezydenta.
- W sposób niewłaściwy były prowadzone sprawy zarządzania flotą samochodową w latach, w których Prawo i Sprawiedliwość nie było u władzy - mówi Jan Maria Jackowski (PiS).
Sam były szef BOR, który był również odpowiedzialny za logistykę, ma już dość udowadniania, że za wypadek, który zdarzył się trzy lata po jego odejściu z Biura Ochrony Rządu i pół roku po powołaniu przez PiS swojego szefa formacji, odpowiada nie on.
- Każdy samochód, a szczególnie samochód prezydenta, premiera i osób ochranianych są skrupulatnie, szczegółowo sprawdzane w stacji diagnostycznej przez wyspecjalizowanych, przeszkolonych w koncernach diagnostów - mówi generał Marian Janicki, były szef BOR.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24