Tomasz S., jeden z głównych podejrzanych w łódzkiej aferze "łowców skór", dostał z banku 3 mln zł kredytu i właśnie otwiera prywatny dom seniora - ustalili dziennikarze "Superwizjera" TVN. Jak to możliwe, że człowiek podejrzany o branie łapówek stał się wiarygodnym klientem banku? - Wszystkie procedury zostały spełnione - twierdzą pracownicy banku.
Rok temu Tomasz S. kupił pod Kutnem dworek z kilkuhektarowym parkiem. Obecnie usiłuje uruchomić tam prywatny dom seniora. Dworek jest wyremontowany i gustownie urządzony. Cena - jak dla emeryta - dość wygórowana - około 3 tysięcy złotych za miesiąc.
W celu zakupu dworku w ubiegłym roku w banku PKO BP zaciągnął kredyt w wysokości 1,4 mln franków szwajcarskich, co wówczas stanowiło równowartość 3 mln złotych. Wykazał się przy tym wkładem własnym w wysokości około 600 tysięcy złotych. Tymczasem – jak wynika z ustaleń dziennikarzy „Superwizjera” – jeszcze do niedawna był ścigany przez komornika.
Wiarygodny partner dla banku?
Jak to możliwe, że człowiek przez lata pracujący za skromną pensję w pogotowiu, nieposiadający majątku, a obecnie podejrzany o branie łapówek, nagle okazuje się wiarygodnym partnerem biznesowym dla banku? W jaki sposób bank weryfikował jego kredytową wiarygodność oraz zdolność do spłaty wysokich rat kredytu?
- W przypadku tego klienta wszystkie procedury zostały spełnione, a on przedstawił wiarygodne dokumenty – przekonuje rzeczniczka PKO BP, Izabela Świderek-Kowalczyk. O konkretach nie chce mówić, zasłaniając się tajemnicą bankową.
Dom seniora czy pensjonat?
Kilka dni temu, gdy dziennikarze „Superwizjera” ujawnili, że podejrzany w aferze „łowców skór” zamierza otworzyć prywatny dom seniora, Tomasz S. nagle zmienił zdanie. Obecnie twierdzi, że zamierza prowadzić jedynie pensjonat. Po wizycie reporterów w jego dworku, następnego dnia szybko zmienił stronę internetową i usunął z niej wszelkie informacje świadczące o prowadzeniu domu spokojnej starości. Nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.
Afera "łowców skór"
Afera „łowców skór” wybuchła na początku 2002 roku. Zaczęło się od publikacji dwóch dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, Tomasza Patory i Marcina Stelmasiaka. Reporterzy pisali, że w łódzkim pogotowiu handluje się informacjami o zgonach, a czasami nawet celowo uśmierca pacjentów, a zwłoki, czyli „skóry”, sprzedaje zakładom pogrzebowym.
Do tej pory wyroki skazujące usłyszały cztery osoby - dwóch lekarzy i dwóch sanitariuszy. Lekarze zostali skazani na kilkuletnie wyroki więzienia za nieudzielenie pomocy pacjentom. Sanitariusze odpowiadali za zabójstwo. Jednak śledztwo wciąż się toczy, a czterdziestu innych podejrzanych nadal czeka na wymierzenie sprawiedliwości. Tomaszowi S. prokurator zarzuca przyjęcie co najmniej 60 tysięcy złotych łapówek od zakładów pogrzebowych oraz ujawnianie tajemnic służbowych. Według prokuratury, Tomasz S. był jednym z głównych organizatorów handlu „skórami”.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn