Cała ta historia jest na samym dole takiej drabiny strachu. Ta drabina na samej górze ma pana (Jarosława) Kaczyńskiego, który jest odgrodzony od świata ochroniarzami - bo widocznie czegoś się boi. A pod nim następują kolejne schodki ludzi, którzy się czegoś boją. Głównie tego czegoś, co jest schodek wyżej. Na samym dole są różni mali ludzie, którzy antycypują - mówił w "Debacie Faktów" o unieważnieniu Listy Przebojów Trójki z piosenką Kazika Staszewskiego na czele Wojciech Mann.
Najnowsza piosenka Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" zadebiutowała w piątek od razu na pierwszym miejscu 1998. notowania Listy Przebojów Trójki. Informacja o tym szybko zniknęła jednak ze stron państwowego radia. W sobotę późnym popołudniem dyrektor i redaktor naczelny Trójki Tomasz Kowalczewski oświadczył, że podczas głosowania "został złamany regulamin", a "redakcja podjęła decyzję o unieważnieniu głosowania". Podobny komentarz przekazała nieco później prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska. W związku z tą sytuacją z pracy w rozgłośni zrezygnował wieloletni prowadzący Listę Przebojów Marek Niedźwiecki oraz dziennikarze Hirek Wrona i Marcin Kydryński.
Mann: parę razy się udało, a tym razem zupa się wylała
Dziennikarz Wojciech Mann, który w marcu odszedł z Trójki, mówił w programie "Debata Faktów" w TVN24, że opisałby tę sytuację "jako błądzenie przerażonych podredaktorów, którzy nagle uświadomili sobie, że a nuż piorun ich trafi". - Ponieważ cała ta historia jest na samym dole takiej, powiedziałbym, drabiny strachu. Ta drabina na samej górze ma pana (Jarosława) Kaczyńskiego, który jest odgrodzony od świata ochroniarzami - bo widocznie czegoś się boi. A pod nim następują kolejne schodki ludzi, którzy się czegoś boją. Głównie tego czegoś, co jest schodek wyżej. Na samym dole są różni mali ludzie, którzy antycypują - opisywał.
- Teraz taki niepewny siebie – bo oni wykonują wyłącznie polecenia, mało kto ma siłę, żeby wyrazić własne zdanie – usłyszał, że Kazik "coś tam". "O kurczę, to chyba dotyczy prezesa. Matko, co będzie, jak oni usłyszą". I w tej panice natychmiast buru, buru, buru, zamazujemy. Nie ma, nic nie było, nikt nie zauważy - mówił Mann. Jak dodał, "parę razy się udało, a tym razem zupa się wylała".
CZYTAJ WIĘCEJ: Artyści o usunięciu notowania z utworem Kazika >>>
"Bezpośrednia grupa nadzorująca, czyli dyrekcja Trójki, bezczelnie kłamie"
Dziennikarz przekonywał, że "te wszystkie tłumaczenia, które potem zostały upublicznione, pokazują pewną panikę i dualizm tłumaczeń".
- Ta bezpośrednia grupa nadzorująca, czyli dyrekcja Trójki, bezczelnie kłamie, że nastąpiło naruszenie jakiegoś regulaminu, którego nikt na oczy nie widział - powiedział dziennikarz, odnosząc się do pierwszych komunikatów, wydawanych przez władze państwowego radia.
- Ale tam wyżej, wyżej, już włączył się jakiś kombinujący ideologię. Teraz tam jest przekaz taki: Kazik jest "be", bo to nieładnie, co on napisał i to jest słabe, ale w demokratycznym kraju nie będziemy przecież przeganiać nawet słabego artysty - wyjaśnił. Zdaniem Manna, "to już jest takie manipulowanie, żeby suweren zobaczył, że jednak żyjemy w wolnym kraju".
Część polityków obozu rządzącego dystansuje się od decyzji władz Trójki. Na przykład poseł PiS Joachim Brudziński skomentował, że " w wolnym kraju artysta ma prawo do swojej artystycznej (czasami niemądrej) interpretacji zdarzeń", a minister kultury Piotr Gliński stwierdził: "Zdarza się, że niektórzy artyści śpiewają głupstwa. Nawet bulwersujące. Ale jednak bardziej bulwersujące jest zdejmowanie piosenki za nieprawomyślność. To chyba jakaś prowokacja".
"Z ogromnym smutkiem obserwuję nie tylko to, co się działo w Trójce, ale w ogóle w Polsce"
Dziennikarz przyznał, że chciałby, aby sytuacja związana z listą wstrząsnęła społeczeństwem. - Dlatego że z ogromnym smutkiem obserwuję nie tylko to, co się działo w Trójce, ale w ogóle w Polsce - wyjaśnił.
- Naturalnie zaraz się znajdą tacy, którzy powiedzą: "ten od muzyki niech się nie wypowiada, bo on jest od muzyki". Ale myśmy już to przerabiali. "Studenci do nauki, pisarze do piór, a pasta do zębów". Te hasła już znamy, mówię o starszych ludziach - dodał.
- Uważam, że każdy ma prawo wypowiedzieć swoją opinię o świecie, w którym żyje i o kraju, w którym żyje. Mnie się to nie podoba, co się dzieje - podkreślił.
Organek: to przelało czarę goryczy
Muzyk Tomasz Organek przyznał, że "zgadza się z tym wszystkim", co powiedział Mann. Z powodu usunięcia z listy piosenki Kazika, jego zespół ogłosił zakończenie współpracy z Trójką "na czas nieokreślony".
- My się przez długi czas przyglądaliśmy - i w zespole, i w środowisku artystów - temu, co się dzieje z Trójką już przez wiele miesięcy, a właściwie przez wiele lat. Bo kolejni redaktorzy, wybitni dziennikarze odchodzili z tego medium – mówił.
Jego zdaniem "ingerencja władz Trójki w kształt Listy Przebojów - i to jeszcze w takiej atmosferze jakiegoś niedomówienia, szachrajstwa, czegoś bardzo dziwnego, nieodpowiedniego - nie tyle się ociera o cenzurę, co jest cenzurowaniem Listy Przebojów". - To przelało czarę goryczy, nie mogliśmy zostać obojętni – dodał.
Przyznał także, że często się spotyka się z "krytyką w mediach społecznościowych, że powinien zajmować się muzyką, a nie polityką. - Zawsze odpowiadam, że w równym stopniu jestem artystą, muzykiem, co obywatelem, tego kraju i nie wyobrażam sobie, że nie mogę, nie mam prawa, do wypowiadania swoich myśli, osądów – powiedział.
"To jest bardziej żałosne niż groźne"
Były pracownik Trójki Jerzy Sosnowski uznał, że "mamy do czynienia z festiwalem niekompetencji". - Staram się wejść w rolę tego nieszczęsnego człowieka, który jest dyrektorem Trójki, który ma problem. Bo nadano piosenkę, która wydaje mu się okropna. Tak naprawdę taka piosenka polityczna ile na tej antenie by była? Trzy tygodnie? Może. Natomiast dzięki temu, co zrobił, to jest w tej chwili chyba najlepiej znana polska piosenka, jeśli nie wszech czasów, to w każdym razie ostatniego ćwierćwiecza - powiedział.
Zdaniem Sosnowskiego, obecny dyrektor "do końca rozwalił" Trójkę. - Ogromnie dużo ludzi mówiło: "póki tam jest Mann i Niedźwiecki, to jeszcze słucham". Teraz już nie ma Manna, nie ma Niedźwieckiego, nie ma Kydryńskiego - zauważył.
- Mamy do czynienia może nawet nie tyle z cenzurą – bo cenzura w klasycznym sensie to jest skuteczna blokada informacyjna, obejmująca cały kraj (…) – tylko z próbą cenzury wewnątrz jednej anteny, która jest przeciwskuteczna. To jest bardziej żałosne niż groźne - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24