To nie są małe dzieci, są członkami obozu rządowego i doskonale zdają sobie sprawę, jaki system zbudowali w mediach publicznych - w taki sposób Roman Imielski z "Gazety Wyborczej" odniósł się w TVN24 do reakcji niektórych przedstawicieli obozu rządowego, między innymi wicepremierów Jadwigi Emilewicz i Piotra Glińskiego, dotyczących sytuacji w radiowej Trójce. Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej" stwierdził, że piosenka Kazika jest niebezpieczna dla PiS, ponieważ pokazuje, że "Jarosław Kaczyński, jak przyjdzie co do czego, bardzo chętnie korzysta z przywilejów władzy".
Najnowsza piosenka Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" pojawiła się w piątek na pierwszym miejscu 1998. notowania Listy Przebojów Trójki. Informacja o tym szybko zniknęła jednak ze stron państwowego radia. W sobotę późnym popołudniem dyrektor i redaktor naczelny Trójki Tomasz Kowalczewski oświadczył, że podczas głosowania "został złamany regulamin", a "redakcja podjęła decyzję o unieważnieniu głosowania". Podobny komentarz przekazała nieco później prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska. W niedzielę z kolei, Kowalczewski mówił, że manipulowano liczeniem głosów.
Piosenka Kazika nawiązuje do sytuacji z 10 kwietnia, kiedy to prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński odwiedził na cmentarzu na Powązkach grób swojej matki i symboliczną mogiłę Lecha i Marii Kaczyńskich. Uczynił to w momencie, kiedy cmentarz, z powodu pandemii, był zamknięty dla odwiedzających.
Szułdrzyński: doszło do absolutnego nadużycia władzy w celu osobistym
O możliwych społecznych konsekwencjach związanych z sytuacją w Trójce dyskutowali w TVN24 publicyści: Roman Imielski z "Gazety Wyborczej" i Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej".
Szułdrzyński stwierdził, że piosenka Kazika jest dla Prawa i Sprawiedliwości niebezpieczna z "jednego, bardzo istotnego powodu". - Jarosław Kaczyński, lub też politycy wokół niego, zbudowali taki mit, że to człowiek, który całe swoje życie poświęcił bezinteresownej pracy na rzecz dobra publicznego. Owszem, zdarzali się wokół niego ludzie, którzy mieli jakieś problemy, PiS ich wtedy spektakularnie odrzucał, chował, czasem nawet aresztował. Ale Jarosław Kaczyński był tym jedynym uczciwym, tym absolutnie nietykalnym człowiekiem, co do którego uczciwości nikt nigdy nie mógł mieć żadnych wątpliwości - mówił. - A tu nagle mieliśmy sytuację na cmentarzu, w której doszło do absolutnego - w opinii publicznej - nadużycia władzy w celu osobistym - dodał. Jak podkreślił, nie chodzi o samą obecność na cmentarzu, tylko o moment, w który to zrobił, wbrew zaleceniom dotyczącym przemieszczania się w czasie pandemii.
"Właśnie o tym jest ta piosenka"
- To, co opisał Kazik, jest niezwykle niebezpieczne dla całej PiS-owskiej ideologii. Pokazuje, że Jarosław Kaczyński, jak przyjdzie co do czego, bardzo chętnie korzysta z przywilejów władzy, po to, by realizować swoje cele czy robić to, na co ma ochotę - stwierdził Szułdrzyński. - To właśnie o tym jest ta piosenka - o tym niezwykłym kontraście, o tym milionie Polaków, którzy słyszeli, że nie wolno wychodzić z domu (...), a tymczasem ktoś jeden był całkowicie ponad prawem - kontynuował publicysta "Rzeczypospolitej".
Jak dodał "dla PiS-u jest bardzo niebezpieczne". - Prawo i Sprawiedliwość oparte jest na autorytecie Jarosława Kaczyńskiego. Gdy ten autorytet runie, to PiS będzie mieć bardzo poważny kłopot - stwierdził.
"Okazało się, że jeśli suweren się myli, to jednak władza na to nie pozwala"
- Prawo i Sprawiedliwość stworzyło w mediach publicznych schemat, w którym nominaci polityczni, którzy nimi rządzą, wprowadzają autocenzurę, spodziewając się ewentualnego gniewu ze strony swoich politycznych mocodawców. I tak zrobił to szef radiowej Trójki i pani prezes Polskiego Radia - mówił Roman Imielski. Jak dodał, po raz kolejny pojawił się tutaj problem nietykalności Jarosława Kaczyńskiego". - Tym razem dotknęło to artysty Kazika Staszewskiego, który przecież nie był wielkim krytykiem Prawa i Sprawiedliwości - zauważył.
Mówił, że wokół głosowania w sprawie Listy Przebojów Trójki "zostało zbudowane oszustwo". - Głosował suweren. Jak rozumiem, Prawo i Sprawiedliwość, powołujące się zawsze na głos suwerena, powinno jak najbardziej to uznać. Natomiast tu okazało się, że jeśli suweren się myli, to jednak władza na to nie pozwala - mówił publicysta "GW".
"Obudzili się dopiero wtedy, kiedy wybuchła ogromna afera"
Imielski odniósł się także do reakcji niektórych przedstawicieli obozu rządowego, którzy w weekend komentowali sytuację w Trójce. Nawiązał m.in. do pisma wicepremier i minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, jakie skierowała do Rady Mediów Narodowych oraz do wpisu wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego.
- Minister Piotr Gliński był niby zaskoczony tym, co się wydarzyło, pani wicepremier Jadwiga Emilewicz skierowała pismo z prośbą o wyjaśnienia. Przepraszam, to nie są małe dzieci, są członkami obozu rządowego i doskonale zdają sobie sprawę, jaki system zbudowali w mediach publicznych. To nie dotyczy tylko Trójki, trzeba na to spojrzeć szerzej, chociażby na "Wiadomości" TVP. Oni nagle obudzili się z przeświadczeniem: 'tam naprawdę dzieje się coś złego' - mówił Imielski. Stwierdził przy tym, że "obudzili się dopiero wtedy, kiedy wybuchła ogromna afera".
"W Trójce wydarzyło się to, co się dzieje w całej Polsce"
Jacek Żakowski z "Polityki" stwierdził, że "w Trójce wydarzyło się to, co się dzieje w całej Polsce". - Władza, która uważa, że Polska do niej należy, wyciąga z tego wnioski i tak działa - mówił.
Jego zdaniem "mamy do czynienia ze zwykłym najazdem, podbojem, kradzieżą wielkiej tradycji, dorobku polskiej kultury".
- W Trójce przez lata pracowali wielcy twórcy kultury, którzy podtrzymywali to, co w Polsce jest niezwykle cenne, czyli tradycję inteligencką - mówił Żakowski.
"Nie do przyjęcia i nie do obrony"
Tomasz Pietryga z "Rzeczpospolitej" ocenił, że ta sytuacja "jest nie do przyjęcia i nie do obrony". - Nie jestem specjalnym fanem Trójki, ale szanuję to radio, obserwuję je. Ono wychowało sobie wierne grono słuchaczy, ludzi o podobnym spojrzeniu na świat, o podobnym guście muzycznym, podobnym poczuciu humoru. To się nie zmieniało przez całe dekady, pomimo tego, że zmieniały się konfiguracje polityczne. Trójka była odporna na wstrząsy - mówił.
- Niestety, obecny proces to zupełnie zmienił. Odejście kolejnych dziennikarzy, którzy tworzyli Trójkę pokazuje, że liderami, szefami tego radia zostali ludzie, którzy wyczucia specyfiki Trójki nie mają - powiedział Pietryga.
Źródło: TVN24