Chcą być silni i straszni - tak jak ich amerykańscy idole. Mowa o polskiej młodzieży, która zainteresowała się wrestlingiem. Zawodnicy są bardzo młodzi, a inspiracji szukają w internecie i telewizji. To, co podpatrzą wcielają w życie. Istnieje jednak problem. Żaden profesjonalista nie czuwa nad tymi amatorskimi zapasami.
Na co dzień chłopcy z Polish Xtreme Wrestling z Głuchołaz trenują w szkolnej sali gimnastycznej. Kiedy chcą się pochwalić szerszej publiczności rozstawiają na podwórku prowizoryczny ring i po amerykańsku biorą się za łby, tłuką, kopią i rzucają o tak zwaną glebę.
Trochę walki, trochę aktorstwa
Walkę należy poprowadzić tak, żeby publicznością wstrząsnąć i wzbudzić w niej podziw. Stąd na twarzach groźne maski lub ostry makijaż. Nie bez znaczenia jest także aktorskie zacięcie.
- Żeby trick dobrze wyszedł, jeżeli nic nie boli, to trzeba pokazać, że to jednak boli - tłumaczy Kamil Puchowski "Raven" z Wrestlingowego Klubu Sportowego Wołów.
Żeby nie było za późno...
Podobno zazwyczaj nie boli, ale jak zaboli, może być za późno - mówi mistrz świata w zapasach i znawca wrestlingu Andrzej Supron. - Dobrze jest, jeśli młodzież rusza się gdziekolwiek, ale zawsze powinno to być pod kontrolą człowieka, który jest za to odpowiedzialny - stwierdza sportowiec.
Młodzież z Wołowa marzy o specjalnej hali sportowej na której mogłyby się odbywać występy zawodników. To z kolei mogłoby się opłacić. Wszystkim. Pytanie tylko, czy lokalne władze przychylnym okiem spojrzą na młodych gladiatorów i zasponsorują im opiekę profesjonalnego trenera?
Źródło: Fakty TVN