Wśród 96 osób, które zginęły w katastrofie rządowego Tupolewa w Smoleńsku był Jerzy Szmajdziński. Polityka była jego prawdziwą pasją. Żona wicemarszałka - Małgorzata, nie myśli jednak, czy to ona (polityka) zabrała jej męża. - Mam żal do świata. Widzę wielką niesprawiedliwość, że nie ma już mojego ukochanego Jurusia, bo to był fantastyczny facet - mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24.
Jerzy Szmajdziński był wicemarszałkiem Sejmu, przewodniczącym klubu parlamentarnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a także jej kandydatem na prezydenta. Od kilku tygodni przygotowywał się do kampanii prezydenckiej. W piątek, dzień przed tragicznym lotem do Katynia, obchodził swoje 58. urodziny.
Bardzo bym chciała, żeby mąż stał się patronem dobrych zmian w naszej polityce, przynajmniej po tej lewej stronie Szmajdzńska
- Dałam mu buziaka i powiedziałam: Juruś życzę ci zdrowia i dużo siły. A on: dobrze Małgorzato, dobrze - wspomina ten dzień jego żona.
"Pracowity, odpowiedzialny, niemisiowaty"
Małgorzata Szmajdzińska swojego męża opisuje jako wspaniałego człowieka - prywatnie, jak i służbowo. Odpiera zarzuty mediów, by "był misiowaty". - Mój maż był wzorowym politykiem. Wbrew temu, co pisały tabloidy, że był misiowaty, że trochę wolno mówił. Ale on przy tym głęboko myślał - tłumaczyła.
- Był człowiekiem bardzo odpowiedzialnym, szalenie pracowitym i absolutnie myślącym propaństwowo. Ostatnie 20 lat służby dla Polski jest tego najlepszym dowodem - opisała swojego małżonka i mówiła dalej: - Zawsze szukał porozumienia. To był człowiek dialogu, szalenie pracowity, słowny. Nie kłamał, wywiązywał się z obowiązków.
Szmajdziński - patron lewicy?
Szmajdzińska chciałaby, by śmierć jej męża przyniosła lewicy coś dobrego. - Chciałbym, żeby koledzy wyciągnęli wnioski, bo mądra dobra lewica jest nam bardzo potrzebna. (...) Bardzo bym chciała, żeby mąż stał się patronem dobrych zmian w naszej polityce, przynajmniej po tej lewej stronie - zakończyła.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24