- To nie było szkolenie, tylko trening, który odbywaliśmy raz do roku. Trwał pięć godzin, a nie 40 jak normalne szkolenie - tak były dowódca 36. specpułku płk Tomasz Pietrzak tłumaczył czym jest dokument, z którego wynika, że szkolił się na symulatorze Tu-154. I nadal podtrzymuje wersję, że szkoleń w Moskwie na symulatorach nie było, bo nie było na nie pieniędzy.
Jak wynika z nieznanych dotąd dokumentów z prokuratorskiego śledztwa, do których dotarł portal tvn24.pl piloci 36 specpułku okazjonalnie przechodzili szkolenia na symulatorze TU 154. Na jednym z nich widnieje nazwisko płk. Tomasza Pietrzaka, byłego dowódcy 36 Specjalnego Pułku Transportu Lotnicznego. W środę rano Pietrzak mówił, że za jego czasów nie było szkoleń na symulatorach.
Odpowiedź była zawsze jednoznaczna
W "Faktach po Faktach" w TVN24 Pietrzak tłumaczył, czym jest dokument. - To nie jest szkolenie, to jest trening, który odbywaliśmy raz do roku. Trwa tylko pięć godzin, a nie 40. To takie minimum, które odbywaliśmy - mówił.
Były szef 36. specpułku przekonywał też dlaczego po zakupie tupolewów piloci wojskowi nie szkolili się na symulatorach, co np. w lotnictwie cywilnym jest np. gwarancją odnawiania licencji, tylko na samolotach. - Jeśli nie ma środków finansowych, to tak jest. Wiele razy pisałem pisma do moich przełożonych, którzy monitowali je dalej, ale odpowiedź zawsze była taka sama. Sam nie byłem w stanie wygenerować środków - powiedział płk Pietrzak. Według niego taka sytuacja powodowana była także niezbyt dobrymi stosunkami polsko-rosyjskimi. - Dlatego w 2008 roku powiedziałem "dziękuję" - wyjaśnił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24