Zaczynamy odkrywać bogactwo planetarnego świata. Jest szansa, że wkrótce trafimy na ziemiopodobne planety - powiedział w TVN24 dr Stanisław Bajtlik z Centrum Astronomii im. Mikołaja Kopernika, komentując w ten sposób odkrycie przez NASA "drugiej Ziemi". Zaznaczył jednocześnie, że jej bezpośrednie spenetrowanie nie wchodzi w grę, bo wysłanie tam sondy zabrałoby nam setki tysięcy, a może nawet miliony lat.
Nowoodkryta planeta otrzymała nazwę Kepler 22b (Ziemia 2.0) - od nazwy teleskopu dzięki któremu amerykańscy naukowcy dokonali odkrycia. Jest 2,4 razy większa od ziemi i oddalona o 600 lat świetlnych. Jej obieg wokół gwiazdy (czyli rok) wynosi 290 dni. Temperatura na niej wynosi ok. 22 stopni Celsjusza, co może wskazywać na obecność wody w stanie ciekłym, a więc i możliwość życia.
- Jest to na tyle daleko, że nigdy tam nie dolecimy, i na tyle blisko, że to jest nasze najbliższe kosmiczne sąsiedztwo - powiedział dr Bajtlik.
To na tyle daleko, że nigdy tam nie dolecimy, i na tyle blisko, że to jest nasze najbliższe kosmiczne sąsiedztwo. dr Stanisław Bajtlik, Centrum Astronomii im. Mikołaja Kopernika
Na uwagę prowadzącego Poranek TVN24, że planeta znajduje się bardzo daleko i nikt jej nie wiedział, odpowiedział: - Angeliny Jolie też pan nigdy nie spotkał, a tym bardziej nie dotknął, ale pan wie, że ona istnieje.
Więcej ziemiopodobnych planet?
Dr Bajtlik zaznaczył, że to odkrycie jest tym ciekawsze, że jeszcze kilkanaście lat temu nie znaliśmy żadnej planety, poza układem słonecznym. - Pierwsze planety pozasłoneczne zostały odkryte przez naszego rodaka Aleksandra Wolszczana na początku lat 90. Okrążają bardzo egzotyczną gwiazdę i możemy być pewni, że nie ma tam żadnego życia. Potem ruszyła lawina odkryć i znamy już prawie 1000 planet krążących wokół gwiazd innych niż słońce, znamy wiele układów planetarnych, a więc takich systemów, gdzie wokół jednej gwiazdy krąży kilka planet, odkryliśmy też planety w układach wielokrotnych gwiazd - wyjaśnił dr Bajtlik.
I dodał: - Zaczyna się więc przed nami odkrywać bogactwo planetarnego świata, bo nie mamy pewności, że nasze kosmiczne sąsiedztwo zostało spenetrowane.
Dotychczasowe metody - jak zaznaczył dr Bajtlik - pozwalały na odkrywanie dużych gwiazd, krążących bardzo blisko macierzystych gwiazd. - Obecne odkrycie zostało dokonane przy użyciu sondy kosmicznej Kepler, która nie krąży wokół Ziemi, tylko krąży wokół słońca. Po orbicie zbliżonej do orbity Ziemi. Jest to sonda do bardzo precyzyjnego pomiaru jasności gwiazd - wyjaśnił.
I dodał: - Sonda Kepler pozwala odkrywać planety krążące wokół gwiazd podobnych do słońca, w odległości podobnej jak Ziemia i o masach podobnych do masy Ziemi. Jest szansa, że zaczniemy odkrywać takie ziemiopodobne, co nie dowodzi, że na tych planetach rozwinęło się życie.
Sonda Kepler pozwala odkrywać planety krążące wokół gwiazd podobnych do słońca, w odległości podobnej jak Ziemia i o masach podobnych do masy Ziemi. Jest szansa, że zaczniemy odkrywać takie ziemiopodobne, co nie dowodzi, że na tych planetach rozwinęło się życie. dr Stanisław Bajtlik, Centrum Astronomii im. Mikołaja Kopernika
Jak linie papilarne
Ale jak zaznaczył, bezpośrednie spenetrowanie nowej planety nie wchodzi w grę. - Wysłanie tam sondy zabrałoby nam setki tysięcy lat, a może nawet miliony - zaznaczył dr Bajtlik.
I wyjaśnił, że jest inny sposób, by sprawdzać, czy jest tam życie. - Kiedy planeta przesuwa się przed tarczą gwiazdy, to nie tylko zasłania część światła, ale część świtała gwiazdy dociera do nas przechodząc przez warstwy atmosfery otaczające tę planetę. W czasie przejścia przez atmosferę światło gwiazdy oddziałuje z atomami i cząsteczkami w atmosferze gwiazdy, to powoduje powstanie w tym świetle charakterystycznych śladów, które nazywamy liniami widmowymi. One są jak odcisk papilarny i identyfikują substancje, z którymi światło oddziaływało w atmosferze - powiedział dr Bajtlik.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24