"Gazeta Wyborcza" opublikowała w czwartek drugą tak zwaną taśmę Kaczyńskiego. Dziennik opisuje nagranie z 2 sierpnia 2018 roku, kiedy prezes PiS spotkał się z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem i prawnikami z kancelarii Baker McKenzie, którzy pracowali przy przygotowaniu inwestycji związanej z budową wieżowców przez spółkę Srebrna. Kaczyński wskazuje na nim, że "nie może sobie pozwolić", aby w politycznej kampanii kreowano go na "zamożnego człowieka" i stąd decyzja o zaniechaniu inwestycji.
Nagranie, które publikuje w czwartek "Wyborcza" zostało zarejestrowane 2 sierpnia 2018 roku, czyli sześć dni po rozmowie z pierwszej taśmy, którą we wtorek pokazała "GW".
Pierwsza, opublikowana we wtorek rozmowa, dotyczyła między innymi planów budowy w Warszawie biurowca przez powiązaną z Prawem i Sprawiedliwością spółkę Srebrna. Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 milionów euro, czyli około 1,3 miliarda złotych. Inwestycja została przerwana ze względu na między innymi nieprzychylność władz stolicy.
Wtedy Kaczyński mówił austriackiemu biznesmenowi Geraldowi Birgfellnerowi, dlaczego spółka Srebrna nie może wypłacić mu pieniędzy za 14 miesięcy pracy nad przygotowaniem inwestycji. Kaczyński i jego kuzyn Grzegorz J. Tomaszewski namawiali wtedy Austriaka, by zgłosił swoje roszczenie do sądu, a wyrok lub ugoda sądowa będą podstawą do zapłaty - podaje "Wyborcza".
"Jest kampania o charakterze czysto politycznym"
2 sierpnia 2018 roku Kaczyński spotkał się w siedzibie partii przy Nowogrodzkiej z austriackim biznesmenem Birgfellnerem, jego żoną, która pełniła funkcję tłumaczki i czwórką prawników z kancelarii Baker McKenzie. Prezes PiS na opublikowanym w czwartek nagraniu mówi więcej o powodach wstrzymania inwestycji.
- Jest kampania o charakterze czysto politycznym pod tytułem: partia buduje wieżowiec, azjatyckie stosunki czy nawet zgoła stwierdzenie, że to ja buduję - a w związku z tym (niezn. słowo) jestem niezwykle zamożnym człowiekiem. Nie możemy sobie na to pozwolić - podkreśla na nagraniu prezes PiS.
Twierdzi, że budowa wieżowca jest "w tej chwili nie do zrealizowania".
- I w związku z tym musimy tego przedsięwzięcia zaniechać. Przy czym, powtarzam, zaniechać czegoś, co jest i tak w tej chwili niemożliwe do zrealizowania, bo z całą pewnością... Chyba że by tutaj była zmiana władzy. Ale też od razu mówię, że pan Jaki nie jest człowiekiem cudów, żeby można przewidzieć, co on będzie dobrego (niezn. słowo), jak zostanie prezydentem Warszawy (niezn. słowo), co on będzie w różnych dziedzinach (niezn. słowo). To jest bardzo samodzielny polityk - dodaje, odnosząc się do Patryka Jakiego, ówczesnego kandydata PiS na prezydenta Warszawy.
"Kierwiński powiedział: nie wybudujesz mi tego"
Kaczyński - w nagraniu opublikowanym przez "Wyborczą" - po raz kolejny wskazuje też, że budowa została zablokowana przez polityków PO.
- Mieliśmy taki plan, który został najpierw zablokowany na poziomie możliwości dostania tak zwanego "wz" [warunki zabudowy], zapowiedziano nam to różnymi kanałami z udziałem ważnych polityków Platformy Obywatelskiej, że w żadnym razie ta budowa nie będzie nam udzielona. To na zasadzie, że niektórzy z tych polityków byli kiedyś radnymi Warszawy. Choćby pan Kierwiński [Marcin Kierwiński, poseł PO] powiedział, że "nie wybudujesz mi tego" - stwierdził.
Jak pisze "GW", w nagraniu z 2 sierpnia 2018 roku prezes PiS, który stoi na czele rady Fundacji im. Lecha Kaczyńskiego będącej głównym udziałowcem spółki Srebrna, zdaje się też wycofywać z roli, jaką dotąd odgrywał w planowaniu budowy wież na Srebrnej. Mimo że prowadzi negocjacje - przekonuje, że ma związane ręce.
- Powtarzam, ja nie jestem zarządem, ja reprezentuję fundację jako przewodniczący jej rady - wskazuje.
Podkreśla jednocześnie, że sprawy zapłaty za planowanie inwestycji "nie chce załatwiać w sposób nieuczciwy".
Wcześniej, na pierwszym ujawnionym przez "Wyborczą" nagraniu, Jarosław Kaczyński twierdził, że chce zapłacić Austriakowi, ale "muszą być do tego podstawy w papierach". Prezes PiS wskazywał wtedy, że "albo będą jakieś te dodatkowe rachunki, bo my po prostu ich potrzebujemy, albo jest druga droga", którą miało być skierowanie sprawy na drogę sądową.
"Tutaj beze mnie państwo bezpośrednio z zarządem spółki na pewno nie załatwią"
Pod koniec rozmowy z 2 sierpnia - opublikowanej w czwartek - Kaczyński rozmawia z prawnikami o podpisaniu umowy "usługowej dotyczącej zwrotu kosztów projektu" poniesionych przez kancelarię.
- To kiedy państwo by mogli coś takiego, w tym trudnym okresie, bo, ale w przyszłym tygodniu, ja nie ukrywam, że ja muszę być tutaj. Mnie w przyszłym tygodniu nie będzie. Ja wyjeżdżam na jakiś czas - mówi prezes PiS.
I dodaje: - Będę poza Warszawą, a tutaj beze mnie państwo bezpośrednio z zarządem spółki na pewno nie załatwią.
"Nie ma umowy, niestety, to jest takie zaniechanie"
Kaczyński - jak pisze "GW" - w rozmowie z 2 sierpnia potwierdza też, że kwestię zapłaty za przygotowania pod inwestycję umawiał z austriackim biznesmenem ustnie, nie podpisywali umowy.
- No właśnie, nie ma umowy, niestety, to jest takie zaniechanie, które, no, chyba nie było tego po naszej stronie, ale doszło do tego zaniechania. No i teraz powstała ta sytuacja, której, no, my po prostu nie mamy możliwości [zapłacić] - mówi.
Autor: ads/adso / Źródło: Gazeta Wyborcza