To niedopuszczalna i skandaliczna forma cenzury, którą chciałby nam narzucić Daniel Obajtek. My się nie musimy tłumaczyć, my wykonaliśmy swoją pracę. Misją wolnych mediów jest patrzenie władzy na ręce - powiedział w TVN24 zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Roman Imielski. Tak zareagował na "wezwanie przedsądowe do zaniechania naruszeń", skierowane między innymi do redakcji dziennika przez pełnomocnika szefa Orlenu.
"Gazeta Wyborcza" od kilku dni publikuje artykuły dotyczące "taśm Obajtka". Z opublikowanych nagrań wynika - pisze "GW" - że obecny prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, gdy był jeszcze wójtem Pcimia, "z tylnego siedzenia kierował spółką TT Plast", a przepisy zabraniają łączenia posady wójta z działalnością w biznesie.
Mecenas Maciej Zaborowski, pełnomocnik Daniela Obajtka, poinformował w czwartek o wezwaniu przedsądowym do zaniechania naruszeń, które zostało skierowane do kilku podmiotów, w tym redakcji "Gazety Wyborczej". Zawiera ono, jak mówił pełnomocnik, między innymi "natychmiastowe żądanie zaprzestania jakichkolwiek dalszych naruszeń dóbr osobistych pana Daniela Obajtka", jak również "usunięcia z przestrzeni publicznej wszystkich materiałów, które zawierają nieprawdę i godzą w dobra osobiste pana Daniela Obajtka" oraz żądanie publikacji przeprosin oraz kwestię wpłaty na Polskie Stowarzyszenie Syndrom Tourette'a.
"My się nie musimy tłumaczyć. My wykonaliśmy swoją pracę"
Do żądań mecenasa Zaborowskiego odniósł się na antenie TVN24 zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Roman Imielski. - Dla nas jest to niedopuszczalna i skandaliczna forma cenzury, którą chciałby nam narzucić Daniel Obajtek. My się nie musimy tłumaczyć. My wykonaliśmy swoją pracę. Misją wolnych mediów jest patrzenie władzy na ręce. (...) "Gazeta Wyborcza" nie ulega skandalicznej próbie cenzury i zamknięcia ust wolnym mediom - podkreślił.
Dodał, że mecenas Zaborowski "nie wskazał żadnego kłamstwa, żadnej nieprawdy, która miałaby się znaleźć w naszych artykułach".
- My opublikowaliśmy materiały, szereg nagrań z okresu, kiedy Daniel Obajtek był wójtem Pcimia. Pan Obajtek zleca konkretne działania dyrektorowi handlowemu firmy TT Plast, czyli de facto kieruje działalnością tej filmy. Zabraniała i zabrania tego ustawa. Co więcej, udowodniliśmy, że w 2014 roku dzisiejszy prezes Orlenu skłamał, zeznając w sądzie. Te materiały, które opublikowaliśmy, od października 2016 roku są w prokuraturze, która podlega Zbigniewowi Ziobrze, czyli politycznemu koledze pana Daniela Obajtka - mówił gość TVN24.
A co zrobiła prokuratura? - Nawet nie przesłuchała tych nagrań, a po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie składania fałszywych zeznań przez Obajtka w 2014 roku - dodał dziennikarz.
"Ciekawy konflikt interesów"
Imielski wskazywał też na "ciekawy konflikt interesów" wynikający z tego, że Obajtka reprezentuje mecenas Maciej Zaborowski. - Pan Zaborowski jako adwokat jest bardzo często zatrudniany przez Zbigniewa Ziobrę. Zbigniew Ziobro jest prokuratorem generalnym, więc podlegają mu wszyscy prokuratorzy. Po zmianach wprowadzonych przez PiS Ziobro może nakazać każdemu prokuratorowi wszczęcie lub umorzenie konkretnej sprawy i konkretne działania w śledztwach - powiedział.
To znaczy - mówił - że Daniela Obajtka "reprezentuje osoba, która jest w bardzo bliskich kontaktach z nadzorcą prokuratorów, a to prokuratorzy powinni wyjaśnić sprawę składania fałszywych zeznań przez Daniela Obajtka".
Źródło: TVN24