W twoim kierunku z prędkością naddźwiękową nadlatuje pocisk wystrzelony z karabinu snajpera. Masz sekundę, żeby zestrzelić go przy pomocy pocisku z trzymanego w dłoni pistoletu - właśnie tak ma wyglądać wyzwanie stojące przed tarczą antyrakietową. Amerykański system AEGIS Ashore ma to już potrafić i teraz zaczyna się jego budowa w Polsce. Obiekt w Redzikowie to w praktyce część okrętu wojennego, którą postanowiono postawić na lądzie.
"Lądowy okręt" stanie na terenie byłego lotniska wojskowego w Redzikowie. W piątek podczas oficjalnej uroczystości pierwsze łopaty na placu budowy symbolicznie wbili między innymi sekretarz obrony USA Bob Work i polski minister obrony Antoni Macierewicz.
Finał prac ma mieć miejsce za niecałe dwa lata. Jak na tak dużą i skomplikowaną instalację to niewiele czasu, ale praktycznie cała właściwa tarcza antyrakietowa przyjedzie w częściach z USA. Tutaj trzeba będzie tylko przygotować miejsce do jej postawienia i złożyć w całość jak klocki lego.
Z morza na ląd
Takie podejście jest efektem dążenia Amerykanów do zmniejszenia kosztów tarczy antyrakietowej. Pierwotne rozwiązanie proponowane Polsce przez administrację George W. Busha zakładało stworzenie w Redzikowie bazy znacznie większych i droższych antyrakiet GBI, dla których trzeba budować specjalne silosy. Ekipa Baracka Obamy wycofała się z tego pomysłu.
W zamian wymyślono znacznie bardziej kreatywne rozwiązanie, zakładające przeniesienie na ląd okrętu US Navy. To rozwiązanie to system AEGIS Ashore, czyli w praktyce stworzony na potrzeby okrętów US Navy system AEGIS BMD. W Redzikowie stanie konstrukcja wzorowana na nadbudówce niszczyciela typu Alreigh Burke z radarem ścianowymi AN/SPY-1 i pionowymi wyrzutniami VLS załadowanymi przeciwrakietami SM-3. Większość podzespołów jest dokładnie taka sama jak te montowane na okręcie.
Amerykanie sięgnęli po takie nietypowe rozwiązanie, bo system AEGIS BMD jest obecnie najbardziej dopracowanym i skutecznym systemem antyrakietowym dostępnym dla wojska USA. Prace nad nim prowadzono już od końca zimnej wojny, korzystając ze stworzonego jeszcze wcześniej systemu przeciwlotniczego AEGIS. Początkowo miał on tworzyć parasol antyrakietowy dla zespołów US Navy.
Zadanie to okazało się być jednak bardzo trudne, podobnie jak w przypadku wszystkich innych programów budowy broni antyrakietowej rozpoczętych w latach 80. Dla tego właściwie dopiero teraz system AEGIS BMD i jego lądowa modyfikacja AEGIS Ashore wchodzi szerzej do użycia.
Modelowe zestrzelenie
Podstawowa idea działania tarczy zakłada zniszczenie nadlatującej wrogiej rakiety balistycznej przy pomocy własnej antyrakiety. Modelowa akcja w wykonaniu systemu AEGIS Ashore w Redzikowie zakłada wystrzelenie rakiety balistycznej z Iranu w kierunku Europy Zachodniej. Jej start powinny pierwsze zauważyć specjalne amerykańskie satelity zwiadowcze. Wykrywają one promieniowanie podczerwone towarzyszące pracy pierwszego stopnia rakiety, rozpędzającej ją na całą drogę.
Satelity nie są jednak w stanie precyzyjnie śledzić rakiety. Informacja od nich ma jak najwcześniej uruchomić cały system antyrakietowy NATO (AEGIS Ashore jest jego częścią). Precyzyjne informacje o locie rakiety dostarczy specjalny radar AN/TPY-2 postawiony w 2012 roku w Turcji. Dane z niego, przesłane do centrum dowodzenia w niemieckim Ramstein, pozwolą dokładnie określić cel wrogiej rakiety i określić, czy w ogóle wejdzie w zasięg bazy w Redzikowie. Wyliczona zostanie też wstępna trajektoria, jaką musi lecieć antyrakieta, aby trafić zagrożenie.
Antyrakieta SM-3 z Redzikowa może zostać odpalona jeszcze zanim radar w bazie sam namierzy cel, aby zaoszczędzić cenny czas. Pocisk będzie podążał wyznaczoną wstępnie trajektorią. Gdy radar w Redzikowie już sam podejmie śledzenie wrogiej rakiety, prześle do SM-3 dokładniejsze dane pozwalające przeprowadzić ostatnie korekty. Maksymalnie kilkanaście minut po wykryciu zagrożenia powinno ono zostać zlikwidowane bezpośrednie trafieniem głowicą antyrakiety gdzieś poza granicami atmosfery.
Fizyka bardzo utrudnia sprawę
Sprawa w teorii wydaje się prosta, ale w praktyce to niezwykle trudne zadanie ze względu na fizykę. W grę wchodzą wielkie prędkości, odległości i wysokości. Nadlatujące rakiety balistyczne mogą lecieć nawet kilkanaście tysięcy kilometrów na godzinę w kosmosie. Na reakcję jest zazwyczaj kilka minut, bo później antyrakieta nie będzie w stanie na czas przechwycić celu. W wypadku pudła nie będzie okazji na drugi strzał.
Na dodatek bardzo szybko nadlatująca wroga rakieta stanowi miniaturowy cel. Zazwyczaj jest to sama głowica, bo służący do startu i rozpędzenia rakiety pierwszy stopień jest szybko odrzucany po zużyciu paliwa. Co więcej w momencie namierzenia jest to cel odległy o setki kilometrów, albo nawet tysiące. Wojskowi i inżynierowie pracujący nad systemami antyrakietowymi często odwołują się do przytoczonego na wstępie obrazowego porównania z zestrzeliwaniem nadlatującego pocisku przy pomocy innego pocisku.
Inżynierowie tworzący system AEGIS BMD musieli przede wszystkim drastyczne poprawić możliwości wyliczania przez komputery trajektorii nadlatującego celu i trajektorii, jaką musi lecieć na jego spotkanie antyrakieta. Obliczenia muszą być wykonywane błyskawicznie i z wielką precyzją, bo nawet najmniejszy błąd oznacza pudło.
Skomplikowana technika
Drugim dużym wyzwaniem było stworzenie samej antyrakiety, która będzie w stanie z niezwykłą precyzją podążyć wyznaczoną trajektorią i jeszcze korygować swój lot, aby ostatecznie trafić dokładnie w nadlatującą wrogą rakietę. Chodzi o bezpośrednie trafienie, bo nowoczesne antyrakiety nie mają głowic wybuchowych, ale kinetyczne. Niszczą cel siłą samego uderzenia. Starsze systemy stworzone jeszcze podczas zimnej wojny miały głowice jądrowe i antyrakieta musiała dotrzeć tylko gdzieś w okolicę celu, ale teraz takie rozwiązanie nie wchodzi już w grę.
Podczas prac nad AEGIS BMD sięgnięto po już istniejące rakiety przeciwlotnicze dalekiego zasięgu SM-2 i na ich bazie stworzono antyrakiety SM-3. Ich najnowszą wersją jest obecnie opracowywana SM-3 Block IIA, która według deklaracji koncernu Raytheon rozwija prędkość 4,5 km/sekundę (16,2 tysiące kilometrów na godzinę) i może dolecieć na odległość 2,5 tysiąca kilometrów (jak z Warszawy do Portugalii i to w dziewięć minut), oraz osiągnąć wysokość 1,5 tysiąca km, czyli znacznie wyżej niż np. krąży międzynarodowa stacja kosmiczna.
Amerykanie deklarują, że po ponad dwóch dekadach prac ten ambitny system już działa. Próby AEGIS BMD są prowadzone od 1997 roku. 37 razy odpalono antyrakiety i w 31 przypadkach uznano, że test skończył się powodzeniem. Trudno jednak w sposób niezależny ocenić skuteczność systemu, bo Amerykanie mają interes w przerysowaniu jego możliwości.
Co więcej Rosjanie twierdzą, że ich rakiety są niewrażliwe na AEGIS BMD/Ashore, bo manewrują podczas lotu i rozrzucają przynęty. W efekcie mają być skrajnie trudne do trafienia antyrakietą. Oficjalnie to nie ma znaczenia, bo w teorii tarcza NATO ma służyć do ochrony przed rakietami wystrzeliwanymi z Bliskiego Wschodu. Zagrożenie z tego kierunku jest jednak co najmniej iluzoryczne.
Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl