Większość Europy wciąż nie lata i nie wiadomo kiedy poleci. Do łask wracają więc starsze, sprawdzone przez dziesięciolecia sposoby podróżowania. Wciąż jeżdżą pociągi i autokary (problem w tym, że biletów zaczyna brakować), majętni mogą podróżować taksówką, a dla najbardziej zdesperowanych - tudzież ekologów - pozostaje rower.
Przemieszczanie się na dalekie dystanse w ostatnich dniach jest ogromnie trudne. Ziejący dymem aktywny wulkan na Islandii sparaliżował olbrzymią część ruchu lotniczego nad Europą.
"Szybko", czyli czym?
W jaki sposób z Londynu do Warszawy dostał się pan Wiktor? - W dziewiętnastowieczny - odpowiada pytany. Czyli jaki? - Czterema pociągami.
Nie wszyscy jednak mają nawet tyle szczęścia. - Nic nie załatwiliśmy. Nie mogli nam sprzedać biletów. Wszystko jest zapchane - skarży się Martin Bradford, turysta z Wielkiej Brytanii, który też wybrał się na pociąg.
Więc co, jeśli nie pociąg? Może autokar? Pomysł niezły, tyle że wpadły na niego w ostatnich dniach tysiące osób. - Na najbliższe dni wszystkie bilety są wyprzedane - mówi - Michał Mroczkowski z Orbis Transport International.
Z Norwegii do Belgii taksówką
Pozostaje więc pomysł desperacki - do Londynu taksówką. Komik i aktor John Cleese zapłacił pięć tysięcy dolarów za trasę z Norwegii do Belgii.
A ile zapłaciłby pasażer z Polski do Wielkiej Brytanii? - Byłby to koszt w okolicach 10 tys. zł - mówi Magdalena Gawryk, specjalista ds. marketingu w Wawa Taxi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24