Szpitale zamykają oddziały, bo brakuje lekarzy. Jedni idą na emeryturę, drudzy wyjeżdżają z kraju, a o tych, którzy zostają, biją się szpitale. Sytuacja jest alarmująca, bo szpitalny grafik już trudno załatać. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Nie pomogły ogłoszenia na stronie internetowej. Nie powiodły się też poszukiwania przez firmy rekrutacyjne, nie pomogła obietnica mieszkania. Oddział pediatryczny szpitala w Jastrzębiu Zdroju już od pół roku stoi pusty. Brakuje lekarzy chętnych do pracy.
Odpływ lekarzy "bolączką polską"
- Praca w szpitalu jest niezwykle trudna, obciążająca, stresująca i na pewno mniej komfortowa niż praca w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej czy w poradniach specjalistycznych - wyjaśniała Marcelina Twardowska, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu Zdroju.
W Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej do końca roku nieczynny będzie jeden oddział chorób wewnętrznych. Szpital poszukuje różnych specjalistów. Nie tylko internistów, ale też neurochirurgów, nefrologów, pediatrów i gastroenterologów.
- Lekarze odpływają częściowo na emeryturę. Jeżeli popatrzymy na średnie wieku lekarzy w niektórych obszarach to jest sześćdziesiąt parę lat. Odpływa część za granicę oczywiście i to jest bolączka polska, ale też myślę, że jest nierównomierna dystrybucja lekarzy w kraju - stwierdził Łukasz Szumowski, minister zdrowia.
Rywalizacja szpitali o lekarzy i problemy z "lojalkami"
O lekarzy walczą między sobą także szpitale. Przegrywają te placówki, gdzie jest dużo ciężkiej pracy. Potwierdza to doktor Bogusław Malik z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
- Sytuacja na oddziale pogorszyła się radykalnie mniej więcej półtora roku temu. Było nas kilkunastu. W tej chwili jest ośmiu lekarzy specjalistów, którzy mają łącznie niecałe pięć etatów, więc jest to zmniejszenie dosyć radykalne - wyjaśniał doktor Bogusław Malik pracujący na oddziale położniczo-ginekologicznym.
Nie pomaga obowiązujące od końca sierpnia nowe prawo, które gwarantuje lekarzowi specjaliście podwyżkę pensji zasadniczej do wysokości 6750 złotych miesięcznie, o ile zrezygnuje z dyżurowania w innych szpitalach.
Tak zwane "lojalki" podpisało około 15 tysięcy lekarzy. Przy takich ograniczeniach kolejne placówki wpisywane są na listę zagrożenia brakiem dostępu do świadczeń. W województwie śląskim jest ich 29, a w mazowieckim 18. Z kolei w warmińsko-mazurskim 14 i opolskim 12.
Bycie na liście upoważnia te szpitale do zapraszania na dyżury nawet tych lekarzy, którzy podpisali "lojalki". - W przypadku szpitala urologicznego dla dzieci na trzech specjalistów dwóch złożyło tak zwane "lojalki" w innych podmiotach - wyjaśniała Małgorzata Doros, rzecznika prasowa Śląskiego Oddziału NFZ. - Dzięki temu, że ten szpital został wpisany na listę, pacjenci będą mogli być na bieżąco operowani i będą mieć zapewnioną opiekę - dodała.
"Wyjazd za granicę deklaruje połowa z nich"
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że problem z "lojalkami" monitoruje. Dziury w kadrach łatać mają zwiększone limity na studiach medycznych, ale w systemie wciąż przybywa lekarzy w wieku emerytalnym.
- Dzisiaj rozmawiałem ze stażystami po studiach. W szpitalu mamy trzynastu. Więc spytałem, ilu skończyło Wrocławski Uniwersytet Medyczny. Powiedzieli, że około trzysta osób, a wyjazd za granicę deklaruje połowa z nich - wyjaśnił doktor Malik.
Autor: asty / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24