Od wtorku szpital powiatowy w Kluczborku w województwie opolskim ponownie zawiesił działanie oddziału wewnętrznego. Powodem jest przejście grupy lekarek do placówki w sąsiednim Oleśnie. Bez interny pozostaje również szpital w Głuchołazach.
Problemy szpitali w północno-wschodniej części województwa opolskiego, gdzie mieszka około 140 tysięcy osób, rozpoczęły się na przełomie roku. Z powodu braku lekarzy funkcjonowanie oddziałów wewnętrznych zawiesiły szpitale powiatowe w Oleśnie i Kluczborku. Poszukiwania chętnych trwały kilka tygodni. Starosta kluczborski oferował możliwość uzyskania wynagrodzenia w wysokości kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie i mieszkanie. Władze powiatu oleskiego zgodziły się na zwiększenie o milion złotych budżetu na wynagrodzenia w swojej placówce. Na początku lutego wznowiono funkcjonowanie interny w obydwu szpitalach. Jak powiedział starosta oleski Stanisław Belka, sytuację uratowali lekarze, którzy zdecydowali się na pełnienie dyżurów w różnych formach zatrudnienia. Starostwu w Kluczborku udało się ściągnąć do powiatu grupę sześciu lekarek z Wielunia. W połowie kwietnia wszystkie lekarki zrezygnowały z pracy w Kluczborku, żeby przenieść się do sąsiedniego Olesna.
"Byliśmy zwodzeni do ostatniego dnia"
- Decyzja lekarek całkowicie nas zaskoczyła. Panie widziały nasz szpital, podpisały umowy na czas nieokreślony. Byliśmy zwodzeni do ostatniego dnia. Dziwi mnie ich postawa. Są lekarzami i doskonale wiedzą, że ich odejście oznaczało konieczność zamknięcia oddziału z dnia na dzień, bo w dwa tygodnie znalezienie zastępstwa jest nierealne. Mamy już długi weekend i kolejne dni bez szans na skuteczne poszukiwania. Udało się nam rozesłać około czterdziestu pacjentów do innych szpitali lub do domów, ale po raz drugi w tym roku szpital jest bez interny - powiedział Piotr Pośpiech, starosta kluczborski.
"Podbieranie" personelu
Samorządowiec ma żal do swojego sąsiada, który według wcześniejszych deklaracji, miał unikać podkupywania personelu.
- Rozumiem, że Olesno robiło bokami, ale to co się dzieje, jest po prostu chore. Jeżeli samorządy zaczynają robić podjazdy pod sąsiadów, by podbierać im personel, to rozpoczynają niebezpieczną grę w "kto da więcej", gdzie dobro pacjentów stoi na dalszym planie. Zrozumiałbym, gdyby sąsiad poprosił o dwóch lekarzy, ale przejęcie całego zespołu oznacza natychmiastowe zamknięcie oddziału w naszym szpitalu. To dla mnie nie jest może wypowiedzeniem otwartej wojny, ale na pewno oznaką upadku jakichkolwiek zasad i koniec gotowości do spojrzenia na interes społeczny z pułapu wyższego niż własne podwórko - uważa Pośpiech.
"Konieczny personel"
Starosta oleski Stanisław Belka podkreślał, że decyzja o zatrudnieniu zespołu lekarek z Kluczborka nie była celowym działaniem na szkodę sąsiada, choć przyznał, że sytuacja jest niezręczna. - Inwestujemy w sprzęt medyczny, staramy się zapewnić odpowiedni standard usług, a do tego konieczny jest personel. Jako samorząd zobowiązaliśmy do znalezienia lekarzy dyrekcję naszego szpitala, która samodzielnie prowadziła rozmowy z różnymi lekarzami. Na tę chwilę problem jest rozwiązany - powiedział Belka.
Wakaty w Głuchołazach
Oprócz szpitala w Kluczborku, do połowy maja zamknięty będzie oddział internistyczny szpitala w Głuchołazach. Tam także powodem jest brak lekarzy, chociaż wicestarosta Nysy Piotr Woźniak poinformował , że podległa samorządowi placówka jest gotowa zagwarantować specjaliście pobory na poziomie kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie i mieszkanie.
Autor: js/mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24