- Historyk będzie ciekaw każdego elementu życiorysu Lecha Wałęsy, ale przecież ten element życiorysu nie zmieni całej jego biografii - ocenił prof. Tomasz Nałęcz w "Kropce nad i", który odniósł do dokumentów znalezionych w domu gen. Kiszczaka. Dr Piotr Gontarczyk stwierdził, że dzięki odnalezionym dokumentom badaczom uda się dowiedzieć znacznie więcej o sprawie TW Bolka.
Dr Piotr Gontarczyk, współautor książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" ocenił, że odnalezienie dokumentów w domu gen. Kiszczaka - w tym dokumentów w sprawie TW Bolek - sprawi, że historycy dowiedzą się na ten temat znacznie więcej. Przypomniał, że sprawa "szaf” zawierających zaginione dokumenty nie jest sprawą nową, o czym pisał w swojej książce.
"To jest dziwna sprawa"
- Kiszczak był na tyle bezczelny, że trzymał to w domu, co świadczy o kompletnym poczuciu bezkarności - ocenił Gontarczyk, który dodał, że szokujące w jego ocenie jest również to, że "pani Kiszczak próbowała to sprzedać IPN”. Zdaniem historyka może to świadczyć, że generałowa nie jest "osobowością specjalnie błyskotliwą”. Fakt posiadania dokumentów SB w prywatnym domu Kiszczaków w podobnym tonie ocenił prof. Tomasz Nałęcz, który uznał, że w świetle prawa takie dokumenty powinny znaleźć się w IPN zaraz po wejściu w życie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Dla Nałęcza cała ta sytuacja jest przynajmniej „dziwna”. Oferta generałowej, jest w ocenie Nałęcza potwierdzeniem tego, że oboje złamali prawo. Były doradca w kancelarii Bronisława Komorowskiego wyraził nadzieję, że historia dokumentów i ich zawartości zostanie w pełni wyjaśniona.
"Są dwa aspekty sprawy Lecha Wałęsy"
- Historyk będzie ciekaw każdego elementu życiorysu Lecha Wałęsy, ale przecież ten element życiorysu nie zmieni całej jego biografii. Musimy tutaj pohamować takie zapędy polityczne - stwierdził prof. Nałęcz. Według Gontarczyka Lech Wałęsa jest bez wątpienia osobą zasłużoną. - Nigdy nie stawiałem tezy, że jest bohaterem wykreowanym przez SB - powiedział współautor książki o Wałęsie. - Broniłem Lecha Wałęsy przed różnymi pomówieniami, np., że był w latach 80. agentem - podkreślił Gontarczyk. Historyk dodał, że sprawa Wałęsy ma dwa aspekty. - Co innego młody robotnik w latach 70., w tamtej sytuacji - mam obowiązek starać się zrozumieć. Co innego urzędujący prezydent, który wypożycza z archiwum dokumenty i zwraca je z powyrywanymi kartkami. Akta archiwalne były zmasakrowane. Tu nie możemy szukać usprawiedliwienia - powiedział Gontarczyk. Dodał, że według posiadanej wiedzy donosy TW Bolka mogły zaszkodzić wielu osobom z opozycji.
"Jest ogromna symetria między Wałęsą a Piłsudskim"
- Jest ogromna symetria między Lechem Wałęsą a Józefem Piłsudskim - komentował prof. Nałęcz, który przypomniał o współpracy politycznej Piłsudskiego z wywiadem austriackim. Nałęcz zaznaczył również, że Piłsudski zaraz po zamachu majowym zniszczył całą dokumentację świadczącą o tym fakcie, jednak był atakowany przez endecję oraz komunistów, którzy patrzyli na niego tylko przez ten pryzmat. Według historyka, skupianie się jedynie na epizodzie współpracy Wałęsy z SB jest analogiczne do zawężania życiorysu Piłsudskiego do jego współpracy z Austriakami.
- Proponuję, by IPN zajął się całym zwycięskim życiorysem Wałęsy - stwierdził Nałęcz. Podkreślił, że nie krytykuje historyków, którzy chcą poznać każdy aspekt życiorysu Wałęsy, ale nie ma litości do polityków, a w szczególności dla Jarosława Kaczyńskiego, który "uczynił z Wałęsy zdrajcę". Prof. Nałęcz postawił pytanie o prowadzenie polityki historycznej przez rząd Polski, skoro z Lecha Wałęsy robi się agenta SB, zamiast "bohatera narodowego, którego zna cały świat".
Gontarczyk: IPN nie mógł wcześniej wejść do domu Kiszczaka
Gontarczyk odpowiadając na słowa Nałęcza dotyczące polityki historycznej, odparł, że to nie leży w centrum jego zainteresowań. Jego celem wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem było rozwikłanie wszelkich legend i sporów, które narosły wokół sprawy TW Bolka.
Odniósł się również do słów Cenckiewicza, który stwierdził, że niepokoi go fakt, że IPN wcześniej nie wszedł do domu Kiszczaka. - Nieznane mi są fakty, przesłanki, które pozwalałyby IPN na wizytę w domu gen. Kiszczaka. To było możliwe, moim zdaniem, dopiero wtedy, kiedy pani Kiszczakowa pojawiła się z dokumentami. Nie może być tak, że prezes IPN - przepraszam za kolokwializm - drapie się po głowie i zastanawia się, po czyich domach będzie chodził i szukał dokumentów - podsumował Gontarczyk.
Autor: tmw/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24