Dyrektorzy szkół i nauczyciele mówią, że nie mogą dodzwonić się do sanepidu, nie mogą podjąć racjonalnej decyzji w sprawie swoich placówek - mówiła dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka, odnosząc się do ewentualnej zmiany organizacji funkcjonowania szkół. Jej zdaniem to, co "jest teraz wskazane w pierwszej kolejności", to jest "wyjęcie sanepidu z układanki decydowania o tym, czy szkoła ma być zamknięta, czy nie".
MINISTER ZDROWIA ADAM NIEDZIELSKI BĘDZIE GOŚCIEM PROGRAMU "SPRAWDZAM" W TVN24 - DZIŚ O GODZINIE 20
Kiedy w czwartek premier Mateusz Morawiecki ogłaszał nowe zasady dotyczące walki z COVID-19, mówił także o tym, jak niebawem może wyglądać organizacja pracy szkół. Przekazał, że o dodatkowych decyzjach w tej sprawie rząd poinformuje na sobotniej konferencji prasowej. Od 1 września szkoły funkcjonują na trzy sposoby - stacjonarnie, w sposób zdalny lub mieszany.
Premier zastrzegł, że "na dzisiaj mechanizm wdrożony w sierpniu sprawdza się nieźle, ale pandemia rzeczywiście się rozszerza i dlatego być może te zasady trzeba będzie zaostrzyć". - Ponad 98 procent szkół funkcjonuje w miarę normalny sposób. Ale również tam dostrzegam rosnącą absencję wśród uczniów - mówił szef rządu.
- To oznacza, że być może będzie trzeba znowu dokonać pewnego ograniczenia, ale o tym zakomunikujemy w stosownym czasie. Przedstawimy nasz stan wiedzy i nasze decyzje dotyczące tego aspektu sprawy, czyli szkolnictwa, w sobotę - oznajmił.
"Na zaostrzanie był czas we wrześniu"
O sytuacji związanej z funkcjonowaniem szkół mówiła w TVN24 dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Koronawirus w szkole. "Niejeden będzie potrzebował terapii" >>>
- Dyrektorzy szkół i nauczyciele mówią, że nie mogą dodzwonić się do sanepidu, nie mogą podjąć racjonalnej decyzji w sprawie swoich placówek. A na zaostrzanie [zasad funkcjonowania szkół - przyp. red.] czas był we wrześniu, kiedy i minister i premier mówili dyrektorom, że "jak chcą, to mogą wprowadzać maseczki" do szkół - zwracała uwagę.
Suchecka mówiła o tym, co jej zdaniem "jest teraz wskazane w pierwszej kolejności". - To jest wyjęcie sanepidu z układanki decydowania o tym, czy szkoła ma być zamknięta, czy nie. Chociaż cała Polska jest w strefie żółtej, to doskonale wszyscy wiemy, że są takie szkoły, w których koronawirusa nie czuć. To są małe wiejskie placówki poniżej 70 osób. Są takie szkoły, które są bardzo homogeniczne, gdzie uczniowie są z jednego miejsca i nie dojeżdżają na przykład z kilku miejscowości, i nie ma powodów, żeby je zamykać w tej chwili - zwracała uwagę.
Powiedziała, że gdyby to do niej zależała decyzja o tym, jak ma wyglądać teraz organizacja pracy szkół, to zdecydowałaby, że to dyrektor podejmuje z organem prowadzącym decyzję, czy szkoła ma być, czy nie być zamknięta, a jeżeli ktoś ma być na nauczaniu zdalnym, to kto.
Ile szkół pracuje w trybie stacjonarnym?
Według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej od kuratorów oświaty, w czwartek w tradycyjnym, stacjonarnym trybie funkcjonowało 47 663 placówek oświatowych, czyli 98,31 proc. wszystkich. W trybie zdalnym pracowało 147 placówek (0,3 proc.), a w trybie mieszanym - 674, czyli 1,39 proc. Jest to największa od początku roku szkolnego liczba placówek z innym trybem niż stacjonarny.
Dane zebrane od kuratorów oświaty na podstawie informacji od dyrektorów są z czwartku z godziny 14.00. Liczba placówek pracujących w trybie innym niż zdalny zaczęła rosnąć - po wcześniejszym spadku - w środę. W trybie mieszanym tego dnia pracowało 498 placówek oświatowych, a 110 w trybie zdalnym.
Źródło: TVN24