Służby specjalne zidentyfikowały pięciu Polaków, którzy po przejściu na islam wyjechali do Iraku i Syrii, by walczyć po stronie Państwa Islamskiego. Szósty mieszka w Polsce, ale - choć wiązany jest z fundamentalistycznymi nurtami tej religii - nie ma związku z organizacjami terrorystycznymi - dowiedział się portal tvn24.pl.
Raport o Polakach, którzy mogą mieć związek z terroryzmem, przedstawili na tajnym posiedzeniu sejmowej "speckomisji" szefowie cywilnego i wojskowego wywiadu. Jak się dowiedzieliśmy, kierowane przez nich służby oceniają, że aktualnie zagrożenie może stanowić sześciu konwertytów.
Emigranci konwertyci
Wspólną cechą całej szóstki jest fakt, że przeszli na islam, a następnie dołączyli do jego radykalnych nurtów podczas pobytu na emigracji.
- Chodzi o Norwegię i Wielką Brytanię - ujawnia nam jeden z rozmówców, prosząc o zachowanie anonimowości.
Piątka wyjechała na Bliski Wschód, gdzie brała lub nadal bierze udział w walkach po stronie "kalifatu" islamskiego. Szósty Polak, który również na emigracji przeszedł konwersję, wrócił do Polski.
Ale, jak oceniają służby, on nie wyjeżdżał, by walczyć. - Identyfikuje się z fundamentalistyczną organizacją, jednak zaprzyjaźnione służby specjalne nie traktują jej jako terrorystycznej - dodaje inny z naszych rozmówców.
Wiedzę o Polakach, którzy mogą mieć związek z terroryzmem islamskim, uzupełni posłom w najbliższy czwartek szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Wywiad działa poza granicami kraju, a ABW odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne. Dowiemy się, czy działają w Polsce - ocenia jeden z członków sejmowej speckomisji.
Realne zagrożenie
Oficjalnie szef komisji poseł Marek Biernacki mówi, że dziś największe zagrożenie stanowią Europejczycy, którzy przeszli konwersję i związali się z organizacjami terrorystycznymi.
- Znają kontynent, mają sieć kontaktów w różnych państwach, mogą więc liczyć na wtopienie się w tłum - tłumaczy. - Udział w starciach na Bliskim Wschodzie czyni ich jeszcze bardziej niebezpiecznymi, bo zbierają doświadczenie - dodaje. - Podobnie uważają szefowie największych służb specjalnych: brytyjskich, niemieckich czy francuskich. Tylko z tego ostatniego kraju do Iraku i Syrii mogło wyjechać nawet 5 tys. obywateli, by z bronią w ręku walczyć w strukturach Państwa Islamskiego - mówi Biernacki.
Również jeden z podejrzanych o udział w masakrze w paryskiej redakcji "Charlie Hebdo" próbował wyjechać do Iraku.
Polak, członek Al-Kaidy
Jak dotąd wiadomo o jednej osobie pochodzącej z Polski, która wzięła udział w zorganizowaniu zamachu terrorystycznego. Chodzi o Krystiana Ganczarskiego.
Urodził się w 1966 roku w Gliwicach, ale już jako czterolatek wraz z rodzicami wyemigrował do Niemiec, gdzie zamieszkał w okolicach Duisburga. Tam przeszedł konwersję na islam i wkrótce dołączył do jego najbardziej radykalnych odłamów.
Wziął udział w wojnie w Bośni, później wielokrotnie podróżował do Pakistanu. Tam miał poznać osobiście Osamę bin Ladena, któremu dostarczał regularnie leki z Europy. W 2005 roku został zatrzymany na paryskim lotnisku Charlesa de Gaulle'a. Cztery lata później sąd w Paryżu skazał go na 18 lat więzienia za udział w zorganizowaniu zamachu na tunezyjskiej wyspie Dżerba w 2002 roku. W eksplozji zginęło wtedy 21 osób, w tym 12 turystów z Niemiec.
Karę odbywa we Francji. - Odwiedzał Polskę do momentu, gdy żyła jego babka, czyli początku lat 80. Później zerwał kontakty, także z resztą rodziny, która pozostała w kraju - mówi tvn24.pl jeden z oficerów polskich służb.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Internet