Po uchwale w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS otrzymałem kilkadziesiąt e-maili z pytaniami, dlaczego się wstrzymałem w głosowaniu. A ja jestem za wręcz drobiazgową kontrolą, lecz w pierwszej kolejności trzeba nam dać instrumenty prawne do takiej kontroli - powiedział w wywiadzie z money.pl szef Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak. Na pytanie, czy nie myśli o rezygnacji ze stanowiska, odparł: "zastanawiam się".
Pod koniec sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych 2023 r. PKW zarzuciła nieprawidłowości w finansowaniu kampanii przez PiS na kwotę 3,6 mln zł. W związku z tym dotacja podmiotowa dla tej partii (prawie 38 mln zł) została pomniejszona o trzykrotność zakwestionowanej kwoty, czyli o ok. 10,8 mln zł. Ponadto blisko 26-milionowa roczna subwencja została pomniejszona o 10,8 mln zł. PiS musi też zwrócić do Skarbu Państwa zakwestionowaną sumę, czyli 3,6 mln zł. PiS złożyło skargę do Sądu Najwyższego na decyzję PKW.
To nie koniec problemów finansowych PiS. Partii Jarosława Kaczyńskiego grozi odrzucenie sprawozdania finansowego za rok 2023, a w konsekwencji - utrata całości subwencji przez kolejne trzy lata, czyli łącznie ponad 77 mln zł.
Do tych kwestii w rozmowie z money.pl odniósł się szef PKW Sylwester Marciniak. Został zapytany, na ile jego zdaniem jest prawdopodobne, że za chwilę PiS straci w całości subwencję na pozostałą część tej kadencji Sejmu.
- Decydujące znaczenie ma tutaj artykuł 38d ustawy o partiach politycznych. Stanowi on, że w przypadku odrzucenia przez PKW sprawozdania lub - w razie skargi na postanowienie o odrzuceniu sprawozdania - w przypadku oddalenia skargi przez Sąd Najwyższy (SN) partia polityczna traci prawo do otrzymania subwencji w następnych 3 latach, w których uprawniona jest do jej otrzymywania. Termin ten liczy się od początku kwartału następującego po kwartale, w którym nastąpiło odrzucenie sprawozdania lub oddalenie skargi przez SN - mówił.
Dopytywany, czy decyzja będzie podejmowana niejako od nowa, Marciniak odparł, że "w pewien sposób tak, bo artykuł 38a ustawy o partiach politycznych ściśle określa, że PKW, tak jak przy rozliczaniu komitetów, tak przy rozliczaniu partii, ma sześć miesięcy od dnia złożenia przez nie sprawozdania na podjęcie decyzji". - Odrzucenie takiego sprawozdania może się odbyć na bazie jednej z ośmiu przesłanek wskazanych w artykule 38a ustęp 2. Jedna z nich wystąpiła w przypadku PiS - jak stwierdziła PKW w uchwale z 29 sierpnia komitet wyborczy PiS przyjął niedozwolone wartości niepieniężne, czyli był finansowany z naruszeniem artykuł 132 § 5 Kodeksu wyborczego - wyjaśniał.
Zapytany o możliwy scenariusz, że PKW, rozpatrując sprawozdanie partyjne PiS, najpewniej wskaże na art. 38a ust. 2 pkt 8 i na tej podstawie PiS straci prawo do subwencji na kolejne trzy lata, Marciniak powiedział: "zgadza się". - Tyle że nie stanie się to od razu, zgodnie z tym, co przewiduje wspomniany artykuł 38d ustawy o partiach politycznych - oświadczył.
"Niezbadane są wyroki sądów boskich i sądów odwoławczych"
Marciniak w wywiadzie wyjaśnił też kwestię ewentualnej wypłaty najbliższej transzy dla PiS, która wypada na koniec października. - Jeżeli zaskarżą decyzję PKW, to dostaną - powiedział. - Już kiedyś był taki przypadek -konkretnie Partii Razem - która zaskarżyła podobną uchwałę PKW odbierającą jej subwencję do Sądu Najwyższego. SN skierował sprawę do TK, jednak sprawa trwała tak długo, że zdążyła upłynąć cała kadencja Sejmu, a partia wydała otrzymane środki - dodał.
Zapytany, czy spodziewa się podobnego scenariusza, Marciniak odpowiedział, że "niezbadane są wyroki sądów boskich i sądów odwoławczych". - Co zrobi SN? Trudno przewidzieć - ocenił.
Szef PKW został zapytany, czy jego zdaniem scenariusz, w którym SN odwołuje się do TK, może się okazać tratwą ratunkową dla PiS. - Niewykluczone. Pytanie będzie inne - jeżeli SN uwzględni skargę PiS, to co zrobi z tym sama PKW, gdy przepisy mówią, że jest zobowiązana w takiej sytuacji przyjąć sprawozdanie partii - stwierdził.
- Tak już bywało w różnych kwestiach, dotyczących na przykład rejestracji komitetu wyborczego czy kandydata. Tylko że PKW jest ciałem kolegialnym, a w przypadku nawet równości głosów mój głos jako przewodniczącego nie jest decydujący - wskazał. - W tej chwili trudno prognozować, jak zagłosują poszczególni członkowie PKW. Przy podjęciu uchwały o odrzuceniu sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS 5 członków było za, a 4 przeciw - dodał.
Zapytany, co, jeśli SN stwierdzi, że uchyla decyzję PKW i że to sprawozdanie PiS należy przyjąć, Marciniak powiedział, że "jeżeli przeczytamy przepis, to on jest jednoznaczny". - Jeśli SN uzna skargę za zasadną, to PKW powinna niezwłocznie postanowić o przyjęciu sprawozdania finansowego. I tak PKW wielokrotnie czyniła, zmieniając swoje uchwały po orzeczeniach SN. Teraz może być większy problem, bo większością głosów może zapaść uchwała, że w świetle orzecznictwa sądów europejskich IKNiSP nie jest sądem - wyjaśniał.
Dopytywany, czy minister finansów Andrzej Domański w takiej sytuacji może powiedzieć, że "nie mam pisma z PKW, więc nie mam podstawy do przelewu, Marciniak odparł twierdząco. - I w ten sposób usprawiedliwiać swój brak działania. Mam jednak nadzieję, że członkowie PKW zastosują przepisy Kodeksu wyborczego. Natomiast ja, jako przewodniczący, po przyjęciu uchwały przez PKW podpiszę ją, bo tak też wynika z przepisu - dodał.
Odnosząc się do ewentualnego scenariusza, w którym to Sąd Najwyższy uzna, że uchwała PKW była w porządku, Marciniak powiedział, że "prawomocne orzeczenie sądu wiąże nie tylko strony i sąd, który je wydał, lecz również inne sądy i inne organy państwowe".
Pytany o sprawozdania roczne wszystkich partii, Marciniak powiedział, że "w przypadku PiS to jest właściwie 'automat', przepis jest jednoznaczny". - Sprawozdania pozostałych komitetów partyjnych zostały przyjęte. I my już do tego nie wracamy, przepisy Kodeksu wyborczego nie pozwalają na to - dodał.
Szef PKW zrezygnuje ze stanowiska? "Zastanawiam się"
Szef PKW został zapytany też o ocenę takiej decyzji PKW w sprawie PiS. - Od lat, po każdych wyborach wskazujemy, że trzeba zmienić szereg przepisów wyborczych. Zgadzam się, że to, co działo się w ostatnich wyborach, z punktu widzenia etycznego, przekraczało dopuszczalne granice. Tylko ja zawsze mówiłem: "proszę nam dać instrumenty prawne" - mówił.
- Trudno przecież na bieżąco kontrolować, czy ktoś wywiesił 100 tysięcy plakatów, zamiast wykazanych w sprawozdaniu 10 tysięcy, skoro nasz zespół do spraw finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych liczy siedem osób. Przykładowo na Słowacji jest odrębna komisja do spraw wyborów i odrębna komisja od kontroli finansowania partii i komitetów wyborczych - wyjaśniał.
Na uwagę, że w sprawie PiS udało się zainterweniować w ramach obecnie obowiązujących regulacji, szef PKW odparł, że "stało się to większością głosów członków PKW".
- Powiem tak: w mojej ocenie jest to sytuacja nieklarowna i bezprecedensowa. Z jednej strony podpisuję się pod tym, że finansowanie komitetów wyborczych, partii politycznych powinno być drobiazgowo rozliczane i kontrolowane. Niezależnie od tego, kto miałby się tym zajmować - PKW, Krajowe Biuro Wyborcze czy Najwyższa Izba Kontroli - mówił.
- Z drugiej strony, mamy przepis dający PKW sześć miesięcy od dnia złożenia sprawozdań na ich rozliczenie, w tym przypadku do 15 lipca, termin ten nie został dotrzymany i nic się nie dzieje. Zaś przykładowo w sytuacji uwzględnionych nieprawidłowości w RCL pod kierownictwem ministra Szczuckiego opieramy się jedynie na piśmie obecnej prezes, oraz, w mojej ocenie dość mętnych, tłumaczeniach ministra Szczuckiego, które zawarł w 20-stronicowym piśmie. Nie mamy innego materiału dowodowego. To oznacza, że jako PKW przyjmujemy odpowiedzialność za to, że pisma i dokumenty jednej ze stron są wiarygodne i mają moc dowodową, a drugiej -bez jakiegokolwiek uzasadnienia odrzucamy - kontynuował.
- Mogę powiedzieć, że dostaliśmy spis wszystkich spraw, które zostały odnotowane w prokuraturach w kontekście wyborczym przy okazji ostatnich wyborów. Było ich przeszło 60. Nie mamy ani jednego wyroku, nawet nieprawomocnego. Mamy 5 aktów oskarżenia, ale pozostałe sprawy zostały umorzone wobec braku znamion przestępstwa. Dla nas najbardziej "komfortowa" byłaby sytuacja, gdybyśmy mieli wyroki sądów, chociażby nieprawomocne - dodał.
Zapytany, czy nie myśli wobec tego o rezygnacji, Marciniak odparł: "zastanawiam się". - Tak byłoby najłatwiej, ale czy najlepiej? Po uchwale w sprawie PiS otrzymałem kilkadziesiąt e-maili, część z nich wręcz agresywnych. I to maile zarówno z lewej, jak i z prawej strony - z pytaniami, dlaczego się wstrzymałem w głosowaniu. A ja się wstrzymałem dlatego, że jestem za wręcz drobiazgową kontrolą, lecz w pierwszej kolejności trzeba nam dać instrumenty prawne do takiej kontroli - powiedział.
Szef PKW: czas braku odpowiedzialności za nadużycia w kampanii wyborczej dobiega końca
Marciniak został zapytany również o nadchodzącą kampanię wyborczą przed wyborami prezydenckimi w świetle ostatnich decyzji PKW.
- Niezależnie od tego, czym się zakończy sprawa PiS-u, dla mnie było istotne to, żeby uświadomić elitom politycznym, że czas braku odpowiedzialności za nadużycia w kampanii wyborczej dobiega końca. Jednakże chodzi nie tylko o podejście do aktualnie obowiązujących przepisów, ale również o ich zmianę, wzmocnienie kadrowe i finansowe PKW, na co zresztą zwracają uwagę organizacje pozarządowe - mówił.
- Mam nadzieję, że nacisk z tej strony zmieni podejście rządzących. Stosunkowo prosta sprawa, która czeka na załatwienie od lat, to zmiana granic okręgów wyborczych. W październiku odbędzie się konferencja z udziałem wielu organizacji pozarządowych między innymi Fundacji Batorego, Fundacji "Odpowiedzialna Polityka", co - mam nadzieję - będzie impulsem do zmian - wskazał.
- Na pierwszym posiedzeniu w sprawie sprawozdań komitetów wyborczych wskazywałem, że nie można dopuścić do sytuacji, w której organy wyborcze będą funkcjonować jak w satrapiach wschodnich czy reżimach niedemokratycznych, i będą wykorzystywane do eliminacji kandydatów opozycyjnych czy partii politycznych, które nie mieszczą w dopuszczalnym przez niektórych systemie. I to jest wielkie niebezpieczeństwo. To też jeden z powodów, który skłania mnie, by może jednak nie podejmować decyzji o rezygnacji - powiedział.
Zapytany o to, że Sławomir Mentzen de facto prowadzi już kampanię jako kandydat Konfederacji na prezydenta, Marciniak powiedział, że "słyszymy, że to, co nie jest zabronione, jest dozwolone, bo z takiego założenia wychodzą takie osoby". - My możemy co najwyżej upominać i apelować - mówił.
Co z prawem wyborczym? "Warto pomyśleć nad jego zmianami"
Zapytany o kompletną zmianę polskiego prawa wyborczego, Marciniak powiedział, że "na pewno z uwagi chociażby na rozwój nowych technologii, internetu oraz mediów społecznościowych warto pomyśleć nad jego zmianami". - Pytanie tylko, czy powinien pojawić się zupełnie nowy kodeks wyborczy. Skoro mamy komisje kodyfikacyjne prawa cywilnego, karnego czy rodzinnego, to nie widzę przeszkód do powołania takiej komisji do prawa wyborczego. Oczywiście jest pytanie, gdzie ją umieścić, bo na pewno nie w Ministerstwie Sprawiedliwości czy ogólnie przy rządzie - stwierdził.
- Zresztą zawsze jest tak, że ekipa rządząca robi zmiany pod siebie i najczęściej źle na tym potem wychodzi. Możliwe, że takim naturalnym miejscem dla takiej komisji mógłby być Senat. Zresztą już pojawiły się propozycje zmian Kodeksu wyborczego, w tym roku bodaj trzy, dotyczące na przykład elektronicznych podpisów pod kandydaturami - dodał.
- Elektroniczne zbieranie podpisów przy wyborach prezydenckich byłoby ciekawym rozwiązaniem. Ale pytanie, czy nie narusza to reguły, że prawo wyborcze nie może być zmieniane na pół roku przed wyborami. Wybory prezydenckie będziemy mieli w maju przyszłego roku, przykładowo pierwsza tura mogłaby się odbyć 11 maja, a druga 25 maja. Na pewno zmiany w prawie wyborczym są konieczne, ale skoro nie uda się tego zrobić przed najbliższymi wyborami prezydenckimi, to powinny one nastąpić przed parlamentarnymi. Należałoby także zmienić okręgi wyborcze, bowiem już 26 z 41 okręgów wyborczych do Sejmu nie odpowiada obecnej sytuacji demograficznej w kraju - zaznaczył.
Źródło: money.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell