Trudno jest zaprzeczyć opiniom, które wyrażają zaniepokojenie i mówią, że można takie wypowiedzi, jak Jarosława Kaczyńskiego o "warczących samorządach", traktować jak rodzaj korupcji politycznej czy szantażu - powiedział w "Faktach po Faktach" przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas niedzielnej konwencji PiS podkreślał wagę współpracy samorządów między sobą oraz samorządów z rządem. - Czy chcemy takich samorządów, które będą wojowały z rządem, które będą można powiedzieć, warczały na rząd, jak to ostatnio słyszeliśmy, nawet podczas bardzo ważnych uroczystości państwowych? Czy chcemy takich, które będą współpracować ku wspólnemu dobru, by podnosić jakość życia Polaków? - pytał Kaczyński.
Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński w "Faktach po Faktach" TVN24 powiedział, że nie podobają mu się takie wypowiedzi. - Mogą jednak naruszać przepisy - z jednej strony - ustawy o radiofonii i telewizji, która nakazuje, żeby telewizja i radio publiczne były bezstronne, pluralistyczne, wyważone i niezależne. W ten sposób mają być też przygotowywane audycje dla społeczeństwa - powiedział.
- Może to również naruszać Kodeks dobrych praktyk w sprawach wyborczych uchwalony przez Komisję Wenecką. Wiem, że Komisja Wenecka i jej akty nie cieszą się specjalnym "wzięciem" u władz, ale takich aktów należy przestrzegać. Tam wyraźnie jest powiedziane, że władze państwowe powinny być neutralne w stosunku do kampanii wyborczej i również w stosunku do mediów publicznych, a także powinny zachowywać neutralność w stosunku do finansowania i partii, i kandydatów - wyjaśnił Hermeliński.
"Można to traktować jak rodzaj korupcji politycznej czy szantażu"
- Mogę wskazać jeszcze bardziej wyrazisty przykład, bo w zeszłym tygodniu oglądałem takie dwa obrazki w telewizji, dwóch kandydatów na prezydentów w dużych miastach w Polsce w towarzystwie przedstawiciela rządu i funkcjonariusza partii w jednej osobie, te osoby towarzyszące kandydatom mówiły, że jeżeli wybierzecie tego kandydata, to będzie sfinansowane boisko czy klub sportowy. Z kolei w drugim mieście, że będzie sfinansowana komunikacja - zauważył.
- Trudno jest zaprzeczyć opiniom, które wyrażają zaniepokojenie i mówią, że można to traktować jak rodzaj korupcji politycznej czy szantażu. Wyborca może myśleć w ten sposób: "jeśli zagłosuję na tego kandydata, to pieniądze się znajdą, będzie lepiej się żyło w gminie, mieście czy województwie". Jeśli mówi tak też funkcjonariusz partyjny, to tu należy być szczególnie ostrożnym, ponieważ to może naruszać monopol komitetu wyborczego na prowadzenie kampanii. Partia nie ma żadnego tytułu prawnego do prowadzenia kampanii, Kodeks wyborczy na to nie pozwala. Jeżeli przedstawiciel partii tak mówi, to może być to utożsamiane z prowadzeniem kampanii przez partię, co może też stanowić potem naruszenie Kodeksu wyborczego, który mówi o świadczeniach niepieniężnych. To może być traktowane jako świadczenie niepieniężne, które ma przysporzyć pewnej korzyści danemu kandydatowi - oświadczył.
Hermeliński zaznaczył, że "to może spotkać się z reakcją". - Nie chcę, żeby to było potraktowane jako groźba. Chcę przypomnieć, że Państwowa Komisja Wyborcza ocenia sprawozdania finansowe poszczególnych komitetów i może wziąć to pod uwagę, a jeśli odrzuci takie sprawozdanie, to grozi to konsekwencjami finansowymi dla partii – powiedział szef PKW.
Podkreślił, że gdyby zaobserwował podobne działania czy sytuacje wokół kandydata komitetu, stworzonego przez partie opozycyjne, potępiłby je dokładnie tak samo.
"Nie widzę niebezpieczeństwa sfałszowania wyborów na dużą skalę"
Hermeliński został spytany o to, czy zmiany wprowadzone w styczniu w Kodeksie wyborczym stwarzają niebezpieczeństwo fałszerstw wyborczych. - Nie widzę niebezpieczeństwa sfałszowania wyborów na dużą skalę - odparł. Dodał, że fałszerstwa "na małą skalę" mają miejsce w każdych wyborach.
Szef PKW został też zapytany o zmianę definicji znaku "x" na karcie wyborczej. Zgodnie ze styczniową nowelizacją, znak "x" to "co najmniej dwie przecinające się linie". - Dopisanie na karcie do głosowania dodatkowych numerów list i nazw lub nazwisk, albo poczynienie innych znaków lub dopisków na karcie do głosowania, w tym w kratce lub poza nią, nie wpływa na ważność oddanego na niej głosu - zapisano w ustawie. - To już inna rzecz niż sfałszowanie. Tutaj rzeczywiście mogą być problemy z odczytaniem intencji wyborcy - oświadczył Hermeliński. Według niego, "mogą być rozbieżności" w ocenie przez komisje wyborcze dopisków poczynionych przez głosujących. W ocenie Hermelińskiego, może to z kolei wpłynąć na czas podania wyników wyborów. - Obawiam się, że to może być po dwóch dniach, po czterech (dniach -red.) - zaznaczył. Dodał, że przed zmianami PKW przygotowywała się do podania wyników już następnego dnia po wyborach.
Autor: tmw/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24