Jeżeli szczepionki na koronawirusa zostaną zatwierdzone odpowiednio wcześnie i zacznie się produkcja, to miejmy nadzieję, że za sześć miesięcy będziemy w stanie zaszczepić tak dużą liczbę osób, że będziemy mogli powoli zdejmować obostrzenia, które mamy - powiedziała w TVN24 wirusolożka ewolucyjna Emilia Cecylia Skirmuntt z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Dr Paweł Grzesiowski tłumaczył, ile czasu zajmie szczepienie populacji w Polsce, by przygotować "barierę" przed kolejną falą zakażeń zimą 2021 roku.
W poniedziałek brytyjska firma AstraZeneca ogłosiła, że analiza wstępnych wyników badań klinicznych wykazała skuteczność nawet do 90 procent szczepionki przeciw SARS-CoV-2, opracowanej przez ten koncern i Uniwersytet Oksfordzki.
Jako pierwsze o 90-procentowej skuteczności poinformowały współpracujące ze sobą amerykański Pfizer oraz niemiecki BioNTech. Kilka dni później przekazano, że efektywność wzrosła do 95 procent.
Kolejną firmą, która przekazała wyniki badań nad szczepionką jest amerykańska Moderna. Wstępne wyniki badań klinicznych wykazały skuteczność na poziomie 94,5 procent.
Skirmuntt: wszystko zależy od tego, kiedy szczepionki zostaną zatwierdzone
Wirusolożka ewolucyjna Emilia Cecylia Skirmuntt, która prowadzi badania na Uniwersytecie Oksfordzkim, była pytana w poniedziałek w "Faktach po Faktach", kiedy możemy oczekiwać momentu, gdy zaszczepiona będzie tak duża liczba osób na całym świecie, że to będzie początek końca epidemii. Podkreśliła, że najpierw szczepionka musi zostać wyprodukowana w odpowiedniej ilości. – Większość tych szczepionek jest podawana w dwóch dawkach, więc musi być podwójna ilość - dodała.
- W tej chwili wszystko zależy od tego, kiedy one zostaną zatwierdzone. Oczywiście szczepionka Pfizera i Moderny będzie zatwierdzona prawdopodobnie wcześniej niż szczepionka oksfordzka. Ale jeżeli one zostaną zatwierdzone odpowiednio wcześnie i ta produkcja się zacznie, to miejmy nadzieję, że za sześć miesięcy będziemy w stanie zaszczepić tak dużą liczbę osób, że już będziemy mogli powoli zdejmować te wszystkie obostrzenia, które mamy teraz – mówiła Skirmuntt.
Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej doktor Paweł Grzesiowski pytany, ile może potrwać w Polsce proces szczepień, powiedział, że "najmarniej pół roku".
- Policzyłem, że aby zaszczepić 100 tysięcy osób dziennie potrzebujemy dwóch tysięcy punktów szczepień, które będę wykonywały 50 szczepień dziennie. To jest 12 godzin pracy dla jednej pary lekarz-pielęgniarka – powiedział. Dodał, że "my mamy do zaszczepienia pięć, siedem, a może nawet 10 milionów osób". Dr Grzesiowski ocenił, że "potrzebujemy trzech miesięcy, żeby zaszczepić raz tę grupę, a potem potrzebujemy ich jeszcze raz zobaczyć i powtórzyć tę operację".
- Pół roku to jest najkrótszy czas, kiedy moglibyśmy, pracując w takim systemie, osiągnąć liczbę zaszczepionych osób, która może stanowić barierę dla kolejnej fali epidemicznej – ocenił.
"Skomplikowana operacja"
Dr Grzesiowski mówił również o procesie dystrybucji szczepionek. Powiedział, że jeżeli chodzi o szczepionki Moderny i Pfizera, sytuacja jest bardzo skomplikowana, bo obie wymagają przechowywania w temperaturach poniżej -70 stopni Celsjusza.
- Będą pudła pół metra na pół metra, w których będzie 20 kg lodu jako takie podstawowe, transportowe opakowanie. To trzeba rozwieźć po kilku tysiącach punktów szczepień, nie naruszając tej temperatury – wyjaśniał. Ocenił, że "to skomplikowana operacja, która wymaga niezwykłej precyzji i dużych środków zaangażowanych w to, żeby na czas dostarczyć szczepionkę".
Pytany, czy są takie miejsca, gdzie można przechowywać leki w takiej temperaturze, powiedział, że nie ma takich miejsc ani w punktach szczepień, ani w aptekach. - Myślę, że pani doktor też potwierdzi, że takie zamrażarki mamy głównie do celów naukowych , a nie do celów dystrybucji leków – dodał, zwracając się do rozmówczyni.
"Żadna z tych firm nie będzie w stanie wyprodukować szczepionki dla całego świata"
Na uwagę, że wydaje się, że szczepionka opracowana przez koncern AstraZeneca i Uniwersytet Oksfordzki jest lepsza, bo jest tańsza i można ją przechowywać w zwykłej lodówce, Skirmuntt odpowiedziała, że "wpadamy w pułapkę, bo tak naprawdę żadna z tych firm nie będzie w stanie wyprodukować szczepionki dla całego świata, a na pewno nie w krótkim czasie".
- Każda z tych szczepionek tak naprawdę będzie prawdopodobnie używana do tego, żeby zaszczepić określoną populację, określone regiony – dodała.
- Tak szczepionka oksfordzka jak najbardziej jest lepsza pod tym względem, że łatwiej ją transportować, łatwiej ją przechowywać i jest tańsza. Nie wiadomo jeszcze, jak to wygląda z jej skutecznością. Wychodzi na to, że skuteczność jest niższa od tych, które zaraportowały Pfizer i Moderna. Tylko musimy też pamiętać, że te wszystkie informacje, które mamy to są informacje prasowe, przekazywane nam przez firmy – zaznaczyła.
- Nie mamy żadnych aktualnych danych z testów klinicznych, przynajmniej jeszcze. Miejmy nadzieję, że one pojawią się niedługo. Wtedy będziemy w stanie ocenić, jak naprawdę wygląda ta efektywność szczepionek – dodała wirusolożka ewolucyjna.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24