"Zaufanie" to słowo kluczowe dla zrozumienia tego, dlaczego na wschodniej flance NATO potrzebne są tak wielkie manewry wojskowe jak trwająca właśnie Anakonda. To zaufanie wynika z długich lat przekonywania Zachodu przez Polskę i kraje bałtyckie do tego, że Rosja może stanowić wielkie zagrożenie. Teraz, w końcu, Zachód to zrozumiał i pokazuje wszystkich członkom NATO, że można mu zaufać, i że wszyscy mogą czuć się bezpieczni – pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"FAZ" dużo miejsca w swoim środowym wydaniu poświęca manewrom NATO pod kryptonimem Anakonda-16. Skupiające ponad 30 tys. żołnierzy i prawie 3 tys. pojazdów ćwiczenia nazywane przez niemiecki dziennik "uwerturą do szczytu NATO w Warszawie (...) w zamyśle dowództwa polskiej armii mają demonstrować szybkość i umiejętności z jakimi międzynarodowe siły sojusznicze odpowiedzą na militarne incydenty w Polsce lub innym kraju Europy Wschodniej".
Rosja nie ufa NATO, NATO nie musi się przejmować
Polacy i Amerykanie stanowią trzon manewrów, ale niemiecka armia wysłała tam też swoje wojska, w tym m.in. batalion saperów – dodaje "FAZ". Saperzy będą na Wiśle tworzyli 400-metrowy most pontonowy. W sumie w manewrach uczestniczy 17 krajów NATO i kilka innych armii – w tym gruzińska, ukraińska, szwedzka i fińska.
Niemiecki dziennik zwraca też uwagę na to, że rosyjska strona mówi o ćwiczeniach w sposób nieprzychylny, stwierdzając, że "nie sprzyjają one atmosferze zaufania" w regionie. "Przeciwnie – nowe ćwiczenia promują zaufanie i bezpieczeństwo w Europie Środowej i Wschodniej, której kraje czują się zagrożone wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie" – zauważa "FAZ".
Anakonda i jej podobne manewry "w Polsce i krajach bałtyckich zwiększają pewność (obywateli), że żaden nagły atak (na kraje) nie będzie miał miejsca albo – jeżeli do niego dojdzie – sojusznicy w razie niebezpieczeństwa przyjdą z pomocą" – pisze dziennik przypominając, że "wszystkie zachodnie demonstracje gotowości obronnej są odpowiedziami na rosyjskie działania". "FAZ" dodaje jednak, że rzeczywiście o jednym aspekcie braku zaufania w związku z działaniami NATO na wschodniej flance można mówić. Działo się to przez lata w przeszłości, gdy "Wschodnioeuropejczycy mówili o standardach bezpieczeństwa wobec Rosji, a Zachód nie rezygnował ze swego samozadowolenia" w tej materii. To się jednak zmieniło – konkluduje dziennik.
"Szalona odwaga" Macierewicza
Na koniec "FAZ" przedstawia też krótką sylwetkę Antoniego Macierewicza – ministra obrony narodowej. W tytule artykułu odnosi się do sławy, jaką zyskał działając w podziemiu w latach 70. m.in. jako jeden z twórców Komitetu Obrony Robotników, pisząc, że młodzi ludzie, którzy o nim słyszeli, podążali w ślad za nim i jego "szaloną odwagą" – jak się o niej mówiło. "FAZ" pisze, że Macierewicz chciał wtedy tworzyć za przykładem Ameryki Łacińskiej zbrojne podziemie walczące z władzą ludową w Polsce.
Problemem Macierewicza jest jednak to, że nie tylko zawsze występował przeciwko prawdziwym, ale również "wyimaginowanym" wrogom Polski. I tak, po 1989 roku, uznał, że krajem wciąż rządzi "szara sieć" byłych działaczy związanych z komunistyczną nomenklaturą, która "infiltrowała ruch 'Solidarności' w latach 80.". To Macierewicz w 1992 r., pełniąc funkcję szefa MSW, oskarżył Lecha Wałęsę o bycie informatorem komunistycznych służb i to te działania zbliżyły jego i braci Kaczyńskich do siebie - pisze "FAZ".
Gdy w 2010 r. w katastrofie smoleńskiej zginął prezydent Lech Kaczyński, Macierewicz uznał tragedię za "spisek" wymierzony w polskiego prezydenta, pisze "FAZ". "W jego pojęciu próba udowodnienia tego jest kontynuacją wcześniejszej walki przeciwko sowieckiej okupacji" – pisze "FAZ", dodając, że "teraz kontynuuje on swą walkę jako minister obrony". Nie dotyczy to tylko powołania parlamentarnej podkomisji mającej wyjaśnić przyczyny katastrofy, ale realnych działań zmierzających do "zwiększenia armii ze 100 do 150 tysięcy ludzi" w myśl zasady, że "obrona granic odstrasza wroga".
Autor: adso\mtom / Źródło: FAZ.de