|

"Kościół traci młodych i coraz wyraźniej traci również kobiety"

Wierni
Wierni
Źródło: TVN24

Czy jesteśmy świadkami przełomowych zmian w religijności polskiego społeczeństwa? Wiele badań na to wskazuje, także tych przygotowanych przez instytucje kościelne. - Młode pokolenie, które przyszło na świat po 1989 roku, nie zna historycznych zasług Kościoła. Młodzi nie rozumieją, dlaczego Kościół miałby mieć uprzywilejowaną pozycję w państwie. Również w warstwie egzystencjalnej młodzi ludzie często nie znajdują w Kościele przestrzeni dla wyrażenia swoich myśli, obaw, nadziei – mówi redaktorka naczelna miesięcznika "Znak" Dominika Kozłowska.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Najnowszy raport Katolickiej Agencji Informacyjnej "Kościół w Polsce" mówi o pełzającej sekularyzacji. Jeszcze 30 lat temu w niedzielnej mszy świętej uczestniczyło 50,3 proc. deklarujących się jako wierzący. W 2013 r. odsetek ten spadł do 39,1 proc., a w 2019 r. do niecałych 37 proc. Coraz mniej jest kandydatów do kapłańskiej posługi - są seminaria, do których po raz pierwszy nie zgłosił się ani jeden chętny do studiowania. Zwiększa się za to liczba składanych aktów apostazji; w archidiecezji krakowskiej w 2019 r. było ich 123, a w 2020r. - już 445.

Za ludzi wierzących uważa się ponad 90 proc. obywateli Polski. Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego procent osób deklarujących się jako głęboko wierzące wynosi jednak tylko ok. 11 proc. Częściej wierzą kobiety, wśród których jest 14,4 proc. głęboko wierzących i 70,3 proc. wierzących, a wśród mężczyzn jest 7,6 proc. głęboko wierzący i 68,8 proc. – wierzących.  W porównaniu z innymi krajami Europy wskaźniki religijności spadają powoli, co socjologowie określają terminem "pełzającej sekularyzacji". W 1990 r. we mszy niedzielnej "uczestniczyło 50,3 proc. zobowiązanych, w 2013 r. procent ten spadł do 39,1 proc. a w 2019 r. – 36,9 proc.".
dane za: "Kościół w Polsce" KAI

Maciej Kluczka (TVN24): We wstępie do raportu "Kościół w Polsce", czytamy, że dokument "ukazuje, że niezależnie od silnych prądów sekularyzacyjnych, polskie społeczeństwo cechuje wciąż mocne przywiązanie do wiary, a Kościół posiada tu olbrzymi potencjał apostolski, nieporównywalny do wielu innych krajów". Czy te ponad 200 stron opisu stanu polskiego Kościoła dobrze obrazuje jego sytuację i to, jak widzi go społeczeństwo? Także ci, którzy nie wierzą albo wierzą, ale nie praktykują?

Dominika Kozłowska (publicystka, filozofka i działaczka społeczna, doktor nauk humanistycznych, redaktorka naczelna miesięcznika "Znak"): W warstwie ilościowej raport przynosi spójne i zgodne z dotychczasowymi tendencjami dane. Pamiętajmy jednak, że raport przedstawia obraz Kościoła sprzed pandemii. Możemy przypuszczać, że w czasie jej trwania zjawiska takie jak np. sekularyzacja nabrały tempa.

Inaczej jest natomiast w warstwie definiowania problemów. Tu zdecydowanie brakuje właściwych proporcji w prezentowaniu zjawisk i odpowiednio wyrazistych diagnoz. Gdyby naszą wiedzę o katolicyzmie oprzeć wyłącznie o analizy zawarte w raporcie, nie dowiemy się, że Kościół w Polsce przeżywa obecnie najpoważniejszy w jego najnowszej historii kryzys. Najbardziej zapalne sprawy: przemoc seksualna ze strony duchownych, nadużycia władzy, utrata kobiet i młodego pokolenia, uwikłanie duchownych w politykę opisywane są bardzo delikatnie albo – jak kwestia relacji Kościoła i polityki – nie są w ogóle poruszane.

Po lekturze raportu pojawia się zasadnicze pytanie, czy dokument ten jest wyrazem rzeczywistej samoświadomości Episkopatu, czy też obrazuje, co i w jaki sposób Episkopat decyduje się komunikować na zewnątrz.

Choć przyznać trzeba, że jeden rozdział w całości jest poświęcony problemowi wykorzystywania seksualnego. Czyli jest potraktowany jako istotny, który trudno ominąć. Chociaż wiemy, że sam problem w Kościele nie jest nowy. Czy myśli Pani, że będzie też zauważony przez wszystkich biskupów? Może stwierdzą, że skoro nawet powołana przez episkopat Katolicka Agencja Informacyjna informuje o tych sprawach, to nie można już chować przysłowiowej głowy w piasek?

Ten temat został podjęty w przedostatnim rozdziale zatytułowanym: "Przeciwdziałanie wykorzystywaniu seksualnemu w Kościele. Polski system". Znów, gdyby wiedzę na temat problemu przemocy seksualnej ze strony duchownych oraz krycia sprawców przestępstw czerpać wyłącznie z raportu, uzyskalibyśmy bardzo pozytywny obraz. W raporcie czytamy: "Obecnie Kościół katolicki jest największą organizacją globalną, która realizuje politykę ochrony małoletnich przed wykorzystywaniem seksualnym". Autorzy raportu wskazują, że w Kościele działają odpowiednie procedury i instytucje (Centrum Ochrony Dziecka, Delegat KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, delegaci biskupów, duszpasterstwa pokrzywdzonych, Fundacja św. Józefa). Na wstępie podkreślają, że owszem, zdarzają się przestępstwa, lecz ich skala jest nikła w stosunku do ogółu skazanych: "W okresie między 1990 a 2019 r. skazano prawomocnymi wyrokami państwowych sądów – 28 tys. 820 osób, w tym – wedle danych Raportu ISKK z 2019 – 85 duchownych. Natomiast karę więzienia (…) odbywa 1073 osób skazanych prawomocnym wyrokiem sądu z art. 200 i 197 §3 pkt. 1952 kk, w tym trzech duchownych wyznania rzymskokatolickiego".

Autorzy raportu budują w ten sposób fałszywą perspektywę. Po pierwsze, opracowane w 2009 roku na wniosek Watykanu wytyczne dotyczące postępowania w przypadku nadużyć seksualnych ze strony duchownych często nie działają, czego dowodzą ujawnione w ostatnich latach przypadki niewłaściwych reakcji przełożonych oraz przedłużające się procedury. W 2018 roku dziennikarze "Tygodnika Powszechnego" ujawnili, że prawie połowa diecezji nie podawała na stronach internetowych numerów telefonów do delegatów. Co oznacza, że pokrzywdzeni nie mieli możliwości bezpośredniego kontaktu z nimi. Poza tym w kilku diecezjach funkcję delegatów pełnili rzecznicy prasowi kurii. Dziennikarze opisywali także przypadki, kiedy delegaci w ogóle nie byli merytorycznie przygotowani do przyjęcia zgłoszenia. Wbrew deklaracjom osoba pokrzywdzona nadal nie jest właściwie traktowana i wspierana.

Po drugie, coraz lepszą wiedzę na temat wykorzystywania seksualnego nieletnich oraz krycia sprawców tych przestępstw zawdzięczamy w głównej mierze nie determinacji Episkopatu, lecz niezależnym od Kościoła mediom i dziennikarskim śledztwom. Wśród osób związanych z Kościołem, którym na sercu leży ujawnianie przestępstw, wskazać by w pierwszej mierze należało osoby świeckie, takie jak Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny "Więzi", który skrupulatnie opisał nieprawidłowości np. dotyczące diecezji kaliskiej. Zgadzam się z redaktorem Nosowskim, że polski Kościół ma szansę pobić rekord świata w długości trwania postępowania kanonicznego. Sprawa ks. Andrzeja Dymera trwa już bowiem 25 lat! Przewlekłość cechuje jednak także i wiele innych postępowań. Przykładowo w sprawie księdza Edwarda P. wyrok zapadł w 2002 roku. Pomimo jego prawomocności, komisja powołana przez biskupa zajęła się sprawą dopiero w 2013 roku. A Watykan o sprawie powiadomiony został 19 lat po wyroku sądu! Owszem, można powiedzieć, że w porównaniu do narracji, jaką Episkopat posługiwał się dziesięć lat temu, raport pokazuje, że Kościół wykonał kilka kroków naprzód w uznaniu problemu. Biorąc jednak za wzór stan społecznej świadomości, a zwłaszcza grup najsilniej zaangażowanych w ujawnianie problemu, widzimy, że Episkopat wciąż pozostaje w tyle za społeczeństwem.

Czy komunikat Nuncjatury Apostolskiej w sprawie abp. Głódzia i bp. Edwarda Janiaka, to kara dotkliwa czy jednak śmiesznie mała? Ks. Hans Zollner z Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich mówi, że "to dobry znak, bo widać, że stosowane są normy wprowadzone przez papieża w 2019 roku". Przypomnijmy, Watykan zakazał obu biskupom seniorom aktywności w ich ostatniej diecezji, nakazał też wpłacić "odpowiedniej sumy" na rzecz Fundacji św. Józefa.

Przyznam, że w kontekście tak poważnych zarzutów spodziewałam się surowszej reakcji ze strony Watykanu. Wszak za emerytowanym metropolitą gdańskim ciągną się oskarżenia o zaniedbania w sprawach pedofilii, m.in. w sprawie ks. Jankowskiego czy ks. Dymera, oraz o mobbing. Z kolei Edward Janiak oskarżony był o tuszowanie pedofilii. Dlaczego Watykan potraktował ich łagodniej niż kardynała Gulbinowicza?

Episkopat ponosi odpowiedzialność nie tylko za to, że w poszczególnych diecezjach czy zakonach dochodziło do nadużyć, ale przede wszystkim za to, że w ostatnich latach nie zrobił nic, aby ujawnić, że ważnym aspektem problemu jest również krycie sprawców przestępstw. Nazwiska wymienianych już hierarchów to zapewne wierzchołek góry lodowej. W raporcie fundacji "Nie lękajcie się", który został przekazany papieżowi Franciszkowi kilka lat temu, znalazły się nazwiska 24 hierarchów (część z nich już wtedy nie żyła), którzy najprawdopodobniej ukrywali sprawców przestępstw seksualnych. A przecież dziś wiemy, że ta lista jest dłuższa. Jest zatem coraz bardziej wątpliwe, że biskupi nie mieli wcześniej wiedzy na temat zjawiska krycia sprawców. Pozostaje nam mieć nadzieję, że Watykan zajmie się również i pozostałymi podejrzeniami.

Dominika Kozłowska ("Znak") o odpowiedzialności Kościoła
Dominika Kozłowska ("Znak") o odpowiedzialności Kościoła
Źródło: tvn24.pl

Marcin Przeciszewski, prezes KAI, omawiając rozdział dotyczący wykorzystywania seksualnego, mówił, że według niego Kościół w Polsce jest w tej sprawie Kościołem dwóch prędkości. Ci, którzy należą do prędkości pierwszej wiedzą o problemie i o tym, że nie można go zamiatać pod dywan, bo to nie służy Kościołowi i przede wszystkim nie służy ofiarom. A druga prędkość myśli, że można to przeczekać, że problem może nie jest tak duży i że dyskusja medialna "przejdzie bokiem". Według redaktora Przeciszewskiego ta pierwsza prędkość jest w Polsce dominująca. Czy aby na pewno?

Ważnym aspektem jest również odpowiedzialność moralna. Ponoszą ją po części również ci biskupi, którzy o kryciu sprawców wiedzieli, ale nie reagowali. Przypomnijmy, że to osoby świeckie wielokrotnie podejmowały wysiłki, by dotrzeć do papieża Franciszka z wiedzą np. na temat oskarżeń padających pod adresem arcybiskupia Głodzia. Skoro więc osoby świeckie miały taką wiedzę, to tym bardziej mieli ją biskupi. Nie widzę zmiany tej postawy. Po wywiadzie Piotra Kraśki z kardynałem Dziwiszem i po materiale "Don Stanislao" Episkopat znów postanowił sprawę przeczekać. Gdyby wśród hierarchów była wola i determinacja, aby rozmaite nadużycia uczciwie wyjaśniać, powstałyby niezależne komisje z udziałem osób świeckich. Za takie rozwiązanie nie uważam rządowej komisji. W dobre intencje rządzących w tej dziedzinie zdecydowanie nie wierzę. Ustawę sformułowano błyskawicznie, w reakcji na film "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich. A następnie przez niemal rok po uchwaleniu ustawy władza nie zrobiła nic, aby komisję realnie powołać do życia.

Raport KAI cytuje koordynatora KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. Ojciec Adam Żak mówi o koniecznej zmianie świadomości w samym Kościele. "Chodzi o przejście od mentalności korporacyjnej, gdzie chronimy ‘swoich’ i dbamy o dobry wizerunek instytucji, na rzecz myślenia ewangelicznego, w którym wyzwolenie niesie prawda". Czy w takim razie jest szansa na rozbicie tej korporacyjnej solidarności? Przysłuchiwałem się jednej rozmowie, gdzie wspominano, że nawet jeśli nowy, młody biskup zaczynający pracę w diecezji chce – kolokwialnie mówiąc – posprzątać wszystkie brudy, to jak zaczyna to robić, to widzi, ile osób musiałby dotknąć. I mimo, że w swojej diecezji biskup ma bardzo dużą władzę, to nie chce sytuacji, w której wszyscy, a przynajmniej większość proboszczów będzie przeciwko niemu. Czy problem więc leży w strukturze czy mentalności, braku odwagi? Mówimy o tym od lat, a ta korporacyjna solidarność ma się dobrze.

Są dwa czynniki, które ją wzmacniają. Jednym z nich – poza zmową milczenia wśród osób sprawujących władzę – jest klerykalizm, który jest bardzo silny w polskiej kulturze. Choć na szczęście w ostatnich latach stajemy się może nieco bardziej świadomi zgubnego wpływu tej formy kultury na nasze życie indywidualne i społeczne.

Poza klerykalizmem i zmową milczenia, trzeba też wskazać na przeświadczenie części katolików (tak świeckich, jak i duchownych), że mówienie o problemach Kościoła jest wyrazem braku troski o Kościół, przejawem braku solidaryzowanie się z nim. W Kościele panowało i chyba nadal panuje przekonanie, że Episkopat ma być ciałem jednolitym, że nie powinien ujawniać na zewnątrz konfliktów, różnic zdań. Dlatego Episkopat albo mówi jednym głosem, albo milczy. Podobnie media kościelne. Z małymi wyjątkami ich narracja jest jednolita, nie dopuszcza znaków zapytania, głosów odrębnych. Na pewno te czynniki utrudniają walkę z klerykalizmem.

Na tle tych zjawisk nowym elementem jest postawa dominikanów, którzy ujawnili nieznane opinii publicznej fakty i przeprosili za krzywdy uczynione przez swojego zakonnika. Co więcej, nie boją się toczyć publicznie dyskusji i ujawniać różnicy stanowisk. Również wśród zakonników podnoszą się głosy, że publiczne ujawnianie nadużyć czy przestępstw szkodzi Kościołowi. Mimo tych różnic dominikanie zdecydowali się na powołanie komisji złożonej ze świeckich ekspertów i powierzenie jej przewodnictwa Tomaszowi Terlikowskiemu. Pozostawiono mu wolną rękę w doborze składu komisji, co również należy docenić.

Ostatnim czynnikiem, który należałoby wziąć pod uwagę, jest silny katolicyzm kulturowy.

Autorzy raportu stwierdzają, że katolicyzm kulturowy to specyficzna charakterystyka polskiej religijności. Sprowadza się do sytuacji, w której większość katolików traktuje wiarę i obecność w Kościele jako przynależność do danego kręgu kulturowego, jako tradycję, ale już nie jako "żywą wiarę", i często ich styl życia rozmija się z wartościami, które głosi Kościół. "Jedynie około 20 proc. wierzących uznaje za niedopuszczalne współżycie seksualne przed ślubem" - to jeden z przykładów podanych w raporcie.

Ostatnie protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego skierowane były również przeciwko Kościołowi, który wsparł niemalże całkowity zakaz aborcji. Obóz rządzący nadal uparcie buduje narrację, że ataki na Kościół są jednocześnie atakami na Polskę.

Mówił o tym Jarosław Kaczyński

To jest fałszywa alternatywa: albo uznamy dominującą pozycję katolicyzmu, albo grozi nam nihilizm. Zauważmy jednak, że do pewnego stopnia taką alternatywę od lat 90. głosili również niektórzy z przedstawicieli tzw. obozu liberalnego.

Czy po tej dekadzie mówienia o przypadkach wykorzystywania seksualnego w Kościele, widzi może jednak Pani światełko w tunelu? Bo zauważyć chyba trzeba, że pojawiają się biskupi, na przykład kard. Kazimierz Nycz czy prymas Wojciech Polak, czy poszczególni biskupi pomocniczy (wymieniłbym biskupa Damiana Muskusa czy biskupa Adriana Galbasa), którzy jasno i wyraźnie mówią, że ofiara musi być w centrum, że jeśli dowody są potwierdzone, to Kościół musi się nią zaopiekować. Mówią to też ludzie, których nie można posądzać o brak troski o wspólnotę Kościoła, jak na przykład Tomasz Terlikowski. Te głosy są też przekazywane opinii publicznej przez media związane z Kościołem. Więc nie jest tak, że gdy media świeckie pokazują przykład wykorzystywania, molestowania czy mobbingowania, to wszyscy w Kościele odbierają to jako atak wrogich sił. 

Nie neguję, że są pojedyncze głosy biskupów, które wyraźnie mówią, że ofiara musi być w centrum. Co więcej, doceniam również, że w naświetlanie katolickiej opinii publicznej problemu pedofilii klerykalnej zaangażowali się publicyści i księża, których nie można przypisać do obozu liberalno-centrowego, jak na przykład Tomasz Terlikowski czy ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Ich głos jest mocny, bezkompromisowy i bardzo jednoznaczny. Dzięki takim głosom również tzw. bardziej tradycyjni katolicy uznali, że jest to rzeczywisty problem, a nie – jak niektórzy usiłowali przekonać– atak na Kościół.

Mimo starań podejmowanych na przykład przez prymasa Polaka, który był inicjatorem powołania Fundacji św. Józefa, Kościół nie oddał jeszcze w pełni głosu ofiarom. W karnym procesie kanonicznym osoba pokrzywdzona nie ma statusu strony, nie może więc składać wniosków dowodowych.

Zmiany w tej sprawie domagają się pokrzywdzeni. To pokazała też sprawa ks. Dymera, gdzie kuria gdańska i szczecińska utrzymują, że osoby pokrzywdzone przez tego duchownego nie mogą poznać treści wyroku sądu kościelnego wydanego w jego sprawie. Transparentność to ostatnia cecha, którą można opisać kościelne procesy.

Należałoby natomiast docenić, że w raporcie KAI pojawiła się wzmianka o odszkodowaniach. Inne Kościoły, np. niemiecki zdecydowały się dobrowolnie na wypłatę takich odszkodowań. U nas od początku Episkopat podchodził do tematu bardzo ostrożnie. Niemniej jednak w raporcie znalazły się informacje o zasądzeniu 1 mln zł odszkodowania dla jednej z ofiar kapłana należącego do zgromadzenia chrystusowców. Z kolei 7 lutego 2020 r. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał archidiecezję wrocławską i diecezję bydgoską na wypłatę 300 tys. zł ofierze byłego księdza Pawła K. Obie diecezje złożyły apelacje do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który je oddalił wyrokiem z 3 grudnia 2020 r.

Sąd Najwyższy w 2020 roku potwierdził, że możliwe jest pociągnięcie do odpowiedzialności odszkodowawczej kościelnej osoby prawnej (np. diecezji) za szkodę wyrządzoną wykorzystaniem seksualnym przez księdza, nawet jeżeli nastąpiło to "przy okazji", a nie "w ramach" realizacji misji kanonicznej, czyli nauczania religii lub sprawowania sakramentów. Episkopat zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego wyroku.

Kolejnym ważnym problemem, który opisywał raport KAI, był odpływ wiernych z Kościoła. Niekiedy to przejawia się w aktach apostazji, niekiedy w niepraktykowaniu. Mówi się o pełzającej laicyzacji w Polsce. Tylko w archidiecezji krakowskiej średnio rocznie taki akt składało 50-60 osób, w 2019 r. było ich 123, a w ubiegłym już 445. To dane krakowskiej kurii. Autorzy raportu zauważają też dużą przepaść między młodym a starszym pokoleniem, w domach nie ma już tego, co było przez lata, czyli automatycznego przekazywania wiary. Z kolei wśród samych wierzących widać rozdźwięk między wyznawanymi wartościami a realizacją ich w życiu. To najczęściej dotyczy sfery seksualności, trwałości małżeństw i związków niesakramentalnych. Pani na łamach "Znaku" napisała, że ludzi odchodzących z Kościoła odpycha nie samo chrześcijaństwo i osoba Jezusa, ile sposób myślenia, mówienia i działania przedstawicieli instytucji.

Kościół traci młodych i coraz wyraźniej traci również kobiety. Badania pokazują, że to kobiety częściej dbają o wychowanie religijne dzieci. Po raz pierwszy w historii III RP feminizm stał się tematem, który nie funkcjonuje wyłącznie w wielkomiejskich kręgach, ale wkroczył także do mniejszych miast i miasteczek, co pokazały jesienne strajki kobiet. Również największe partie centrowe dostrzegły, że jest to temat, który należy uwzględniać w swoich programach. Autorzy raportu tego aspektu zmiany społecznej i religijnej jeszcze nie dostrzegli. Kobiet nie interesuje już sprzątanie kościołów. One chcą na nowo definiować swoje role w ramach wspólnoty religijnej.

Kozlowska1 ok
Dominika Kozłowska: Kościół traci młode pokolenie i kobiety
Źródło: tvn24.pl

A czy utrata kontaktu z młodym pokoleniem może być trwała? Według najnowszych badań CBOS-u odsetek młodych Polaków o poglądach lewicowych w 2020 r. wzrósł dwukrotnie w porównaniu do roku poprzedniego i wynosi teraz 30 proc. To pierwszy tak wysoki wynik w historii tych badań. Najmłodsi wyborcy skręcają w lewą i liberalną stronę, ale wiemy też, że ich preferencje wyborcze potrafią się szybko zmienić.

Młode pokolenie, które przyszło na świat po 1989 roku, nie zna historycznych zasług Kościoła. Młodzi nie rozumieją, dlaczego Kościół miałby mieć uprzywilejowaną pozycję w państwie. Również w warstwie egzystencjalnej młodzi ludzie często nie znajdują w Kościele przestrzeni dla wyrażenia swoich myśli, obaw, nadziei. Nie znajdują również języka, który byłby im bliski. Nowa Ewangelizacja i projekty takie jak Przystanek Jezus z pewnością nie są ofertą dla wszystkich. Pytanie, czy Kościół ma pomysł, w jaki sposób rozmawiać z młodymi ludźmi, jak zaciekawić ich Ewangelią, jak wspierać ich w duchowych poszukiwaniach. Nie jestem tu optymistką. Poza samym uznaniem problemu, nie widzę, aby w Kościele pojawiały się jakieś nowe istotne propozycje czy rozwiązania.

Poziom praktyk religijnych młodzieży w ciągu 30-lecia spadł o połowę.  Wśród studentów za wierzących i praktykujących uważa się 30,1 proc., a za niepraktykujących – 18,5 proc. Aż 50,7 proc. studentów deklaruje, że Kościół nie jest dla nich żadnym autorytetem.
dane za: "Kościół w Polsce" KAI

Czy w takim razie kościelni hierarchowie i duchowni stwierdzili, że to grupa, której w większości nie są w stanie odzyskać? Może uznali, że przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji Kościół został zblatowany z obozem rządzącym i teraz już trudno się od tego odkleić, uniezależnić? Z drugiej strony Kościół swojego nauczania w sprawie aborcji, nierozerwalności małżeństwa nie zmieni, bo po prostu nie może.

Trudno mi powiedzieć, co naprawdę myślą biskupi, choć wydaje się jakby rzeczywiście w sojuszu z władzą widzieli najlepsze rozwiązanie. Doktryna i ortodoksja pojawiają się na stosunkowo późnym i dojrzałym etapie praktykowania wiary. Na pewno nie należy od nich zaczynać rozwoju duchowego. Ludzie są religijni wtedy, kiedy widzą, że religijność odgrywa pozytywną rolę w ich życiu. Tylko wtedy religijność czy duchowość jest czymś więcej niż narzuconą formą kulturową.

Wiele krajów europejskich przeżywa dziś kryzys religijności. Nie tylko Polska. Inną droga idą Stany Zjednoczone, które są państwem o jednym z najwyższych wskaźników religijności, a jednocześnie większość amerykańskich katolików opowiada się tam za antykoncepcją czy dopuszczalnością przerywania ciąży pod określonymi warunkami. Oczywiście są katolicy konserwatywni, jednak w większości ludzie uznają, że ortodoksja nie może stać w sprzeczności z wiedzą naukową np. w zakresie ludzkiej seksualności.

W przyszłości taki raport o religijności Polaków może być dla Kościoła jeszcze bardziej bolesny? Pokaże jeszcze większe tąpnięcie? Czy jednak do głosu w Kościele dojdą inne nurty? W Polsce rozpoczął pracę Kongres Katoliczek i Katolików. Może już nie będzie tak jednolity front i przekaz, i odnajdą się tam też młodzi, ludzie o poglądach lewicowych? Może to będzie sposób na zatrzymanie ich w Kościele?

Mirosława Grabowska – dyrektorka Centrum Badania Opinii Społecznej – powiedziała, że sekularyzacja w Polsce nawet już nie pełza, ale idzie kłusem. A pewnie i galop za chwilę się pojawi. Gdy po pandemii poznamy dane ilościowe dotyczące praktykujących katolików w Polsce, to one jak sądzę będą bardzo złe. Uważam, że Kościół w Polsce potrzebuje pluralizmu i przestrzeni, w której mogłyby dojść do głosu również te określane dziś przez niektórych za "buntownicze" i "wywrotowe" przekonania. W ostatnich latach stale wzrasta liczba zgłaszanych do prokuratury przestępstw o obrazę uczuć religijnych. To jeden z powodów, który skłania młodego człowieka do przekonania, że "ja z tym Kościołem nie chcę mieć nic wspólnego", z Kościołem, który…

… zakazuje dyskusji. 

I walczy z młodymi ludźmi przed sądem. W sprawie obalenia pomnika ks. Henryka Jankowskiego rolę oskarżyciela posiłkowego pełni ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku. A przecież ci trzej mężczyźni dołożyli wszelkich starań, by ów pomnik nie uległ uszkodzeniu. Jednakże, zdaniem prokuratury, ich "czyn miał charakter chuligański. Został popełniony publicznie z oczywiście błahego powodu, przez co okazano rażące lekceważenie dla porządku prawnego". Grozi im za to kara do pięciu lat więzienia. Taka postawa jest dla Kościoła zgubna. I po raz kolejny pokazuje, w jaki sposób o osobach pokrzywdzonych myśli wielu duchownych. Nie trzeba ponadprzeciętnej wrażliwości, aby wyobrazić sobie, co mogą przeżywać ofiary prałata i ich rodziny w Kościele, w którym on zostaje wyróżniony, a ofiary zlekceważone. Szczególnie w sytuacji, gdy decyzje urzędowe odnośnie do sprawstwa jeszcze nie zapadły i być może nigdy nie zapadną. To wyjątkowo okrutne i nieewangeliczne traktowanie.

1903N375XR PIS DNZ CELEJ
Kryzys w Kościele
Źródło: TVN24

Czyli Kościół powinien zmienić swoje myślenie o pozycji, jaką zajmuje w społecznym ekosystemie, ale także o tym, jak zmienia się sytuacja wewnątrz Kościoła. Potrzebna jest – bez skojarzeń - dobra zmiana.

Niektórzy, jak np. Tomasz Polak twierdzą, że system kościelny jest niereformowalny. Skutkiem naprzemiennie podejmowanych prób reformowania go i konserwacji jest narastająca wewnętrzna blokada systemu i bieg jałowy podejmowanych w nim działań. Nawet jeśli uznamy, że pewne zmiany powoli się dokonują, w zderzeniu z galopującą sekularyzacją mogą okazać się zbyt powolne i niewystarczające. To daje nam odpowiedź na pytanie, gdzie za kilka lat będzie polski Kościół.

Czytaj także: