Janusz Świtaj nie zaprzestał walki o prawo do eutanazji. Sąd Okręgowy w Warszawie jego oddalił wniosek o zaprzestanie terapii utrzymującej go przy życiu. Sparaliżowany 33-latek będzie się odwoływał - donosi "Dziennik".
- Jak każdy człowiek chcę mieć możliwość wyboru. Nie chcę do końca swojego życia być uzależnionym od innych. Chcę mieć szansę zdecydować, kiedy nastąpi koniec. Czy to tak wiele? - mówi "Dziennikowi" Janusz Świtaj. Na odwołanie się od decyzji sądu ma tydzień.
Kontynuowanie walki o eutanazję Świtaj tłumaczy tym, że nie reprezentuje tylko siebie, ale i innych sparaliżowanych w podobnej sytuacji. - Moja skrzynka mailowa jest pełna pytań, jak napisać wniosek do sądu. Piszą to ludzie w takiej sytuacji jak ja. Obliczono, że w domach leży milion osób. A więc nie jest to tylko problem Świtaja - argumentuje. - Nie mogę ich zawieść. Bo przez to, że stałem się rozpoznawalny, liczą na mnie - dodaje.
Sparaliżowany 33-latek przyznaje, że chce zaangażować w swoją sprawę media, bo tylko przez jej nagłośnienie jest w stanie cokolwiek od urzędników uzyskać. Dzięki nim już jego własny los się poprawił - dostał wózek i pojechał na wakacje. - A czy miałbym to wszystko, gdyby nie media i ludzie dobrej woli, którzy o mnie usłyszeli? Jeśli nie znasz odpowiedzi, to ja jej udzielę. Nie miałbym na to szans. Dalej pisałbym pisma do urzędników, które lądowałyby gdzieś na dnie szuflad - mówi.
- Jeśli przestanę pisać, temat umrze. Za kilka miesięcy wszyscy zapomną o problemach niepełnosprawnych. Zacznę funkcjonować jako ten, który sobie już wszystko załatwił i inni go nie obchodzą. A ja mam zamiar wyegzekwować od ministra Religi obietnicę przeforsowania ustawy pielęgnacyjnej, dzięki której znajdą się pieniądze na opiekę dla nas - zapowiada Świtaj. - Chyba że już nie jest lekarzem, a tylko politykiem rzucającym słowa na wiatr - dodaje.
14 lat temu 18-letni wówczas Janusz Świtaj po zdobyciu prawa jazdy wyjechał na swój pierwszy rajd motocyklowy. Właśnie kończył szkołę zawodową, chciał zostać mechanikiem. Wypadek przekreślił te plany. Przerwany rdzeń kręgowy skazał go na leżenie w łóżku i opiekę rodziców. Po tym, gdy jego walkę o godną śmierć nagłośniły media, Świtaj dostał nowy wózek, zaczął pracować i uczyć się.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24