"Mój syn bez wątpienia został zamordowany". Maciej Stachowiak w "Superwizjerze"

[object Object]
"Śmierć w komisariacie". Pierwsza część reportażu Wojciecha Bojanowskiego z 20 maja 2017 rokutvn24
wideo 2/4

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego "Śmierć w komisariacie" wyemitowany w "Superwizjerze" wstrząsnął polską opinią publiczną. Stał się punktem wyjścia do dyskusji o odpowiedzialności policjantów i prawach przysługujących zatrzymanym. Maciej Stachowiak, ojciec 25-letniego Igora, który zmarł po zatrzymaniu przez wrocławskich funkcjonariuszy, przyznał w "Superwizjerze", że ma wrażenie, że dla policjantów "sprawa jest zakończona".

Wojciech Bojanowski, dziennikarz "Faktów" TVN otrzymał we wtorek tytuł Dziennikarza Roku w konkursie Grand Press. Autor reportażu otrzymał także już kilka innych wyróżnień za reportaż "Śmierć w komisariacie", między innymi nagrodę imienia Andrzeja Woyciechowskiego oraz nagrodę imienia Teresy Torańskiej.

Wyemitowany po raz pierwszy 20 maja reportaż "Śmierć w komisariacie" to efekt kilkumiesięcznego śledztwa dziennikarskiego, w ramach którego Wojciech Bojanowski dotarł do wstrząsających filmów, zdjęć i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja w sprawie Igora Stachowiaka.

Na nagraniach z policyjnego paralizatora zarejestrowanych przez samych funkcjonariuszy widać mężczyznę leżącego na podłodze toalety we wrocławskim komisariacie. Mimo że Stachowiak był skuty kajdankami, policjanci razili go paralizatorem. 25-latek po interwencji policyjnej zmarł.

Okoliczności jego śmierci są cały czas wyjaśniane. Dotychczas czterech funkcjonariuszy, którzy brali udział w interwencji, straciło pracę. Śledztwo prokuratury w sprawie śmierci mężczyzny i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy jest w toku. Prowadzi je Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Jak informowano w czerwcu, niewykluczone, że policjantom zostaną postawione zarzuty znęcania się nad 25-latkiem.

"Nikt nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy"

Konsekwencje wobec policjantów biorących udział w zatrzymaniu oraz wobec ich przełożonych wyciągnięto po emisji reportażu Bojanowskiego, rok od śmierci Igora Stachowiaka.

Jak powiedział w studiu "Superwizjera" ojciec 25-latka, Maciej Stachowiak, nikt z komisariatu Wrocław-Stare Miasto po emisji reportażu Bojanowskiego nie skontaktował się z jego rodziną. Nikt też nie przeprosił za to, co się stało. - Mam wrażenie, że dla nich [policjantów - przyp. red.] sprawa jest zakończona, ponieważ śledztwo prowadzi prokuratura. Nie było żadnego kontaktu [z nami - red.] - stwierdził Stachowiak. Jego zdaniem ten brak kontaktu wynika najpewniej z pewnego strachu i wstydu, ponieważ "błędy policyjne są tutaj tak ewidentne".

- Nikt nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy - podkreślił.

Wojciech Bojanowski w dyskusji w studiu "Superwizjera" podkreślił, że jego celem było dokładne przedstawienie tego, co stało się 15 maja 2016 roku - najpierw na wrocławskim Rynku Starego Miasta, a później w komisariacie. Jak zaznaczył, dotarcie do świadków nie było łatwe. - To trwało przez rok. Ci ludzie bali się o siebie. Ci ludzie, którzy zdecydowali się w tym reportażu wystąpić, zdecydowali się opowiedzieć, co zapamiętali z tego poranka, dużo ryzykowali - wskazywał dziennikarz, dodając jednocześnie, że nie było jego rolą zrozumienie motywów, dlaczego policjanci postąpili tak, a nie inaczej.

- To nagranie z komisariatu pokazuje sytuację przerażającą - z mojej perspektywy - bo okazuje się, że paralizator będącym narzędziem, które ma być użyte do tego, żeby uspokoić sytuację, jest używane jako narzędzie do wymuszenia zeznań - podkreślił.

Maciej Stachowiak w studiu "Superwizjera". Część 1.
Maciej Stachowiak w studiu "Superwizjera". Część 1.Superwizjer

"Grupa, która się wpiera, jak coś pójdzie nie tak"

- Moje marzenie byłoby takie, żeby policja zaczęła takie sprawy wyjaśniać, żeby zaczęła do takich spraw naprawdę poważnie podchodzić. Żeby sytuacje, w której policjantom wymknęło się coś spod kontroli i ewidentnie wszystkie procedury zostały złamane, się nie powtarzały i żeby policja sama robiła jak najwięcej dla wyjaśnienia ich. W tym przypadku przez rok nie zadziało się ze strony policji nic - zaznaczył reporter. - Z dzisiejszej perspektywy wiemy już, że te nagrania były w rękach policji od samego początku - dodał.

Maciej Stachowiak wyraził nadzieję, że po reportażu Bojanowskiego coś się zmieni. Zdaniem Stachowiaka policjanci to "grupa zawodowa, która się wspiera, jak coś pójdzie nie tak".

- Starają się te sprawy zamiatać pod dywan. To jest przerażające - ocenił ojciec Igora.

Proces czterech policjantów, którzy brali udział w wydarzeniach poprzedzających śmierć 25-latka, jeszcze nie ruszył. Funkcjonariusze usłyszeli zarzuty znęcania się i przekroczenia uprawnień. W odczuciu Macieja Stachowiaka są to "zbyt słabe zarzuty".

- Nie mogę mówić o pewnych materiałach ze śledztwa, które mówią o jeszcze innych paru rzeczach, a które miały miejsce w stosunku do mojego syna - zastrzegł. - Ale mam nadzieję, że sąd, który pozna całość materiałów - a nie tylko jak opinia publiczna, która zna tak naprawdę w okolicach 20 procent całego materiału - podejmie słuszną decyzję i oceni to, co się stało. Mój syn bez wątpienia został zamordowany - podkreślił Stachowiak.

- Zdaję sobie sprawę, że paralizator w niektórych działaniach policjantów jest niezbędny, ale tu ewidentnie nie było potrzeby używania tego urządzenia. Dawki tego prądu, które mój syn - brzydko powiem - "przyjął", które zostały wobec niego zastosowane, były przekroczone - mówił.

Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 2
Reportaż Wojciecha Bojanowskiego. Część 2tvn24

"To jest przerażające"

Ojciec tragicznie zmarłego Igora zaznaczył, że nie może zdradzać szczegółów ze śledztwa, ale jego zdaniem zeznania innych świadków mocno odbiegają od tych złożonych przez policjantów z zarzutami. - Ja rozumiem, że jeden z panów policjantów przeholował bardzo mocno, ale byli tam pozostali. Nie można dzisiaj mówić, że winę ponosi jeden, który miał paralizator - skomentował Stachowiak.

Bojanowski podkreślił, że dla niego przerażający jest fakt, że na komisariatach często nie ma monitoringu. - Monitoring jest zainstalowany, ale okazuje się, że w jakichś cudownych okolicznościach ten monitoring [zapis nagrań - red.] znika. Tak było też w tym przypadku - stwierdził dziennikarz.

- Policjanci, którzy przyjechali i powiadomili nas o śmierci Igora, już wtedy powiedzieli: proszę jechać na komisariat i obejrzycie państwo cały zapis, ponieważ wszystko jest - relacjonował Stachowiak. - Informują nas, że jest materiał, że można obejrzeć, że jest zapis z kamer, po czym przyjeżdżamy i nikt z nami nie chce rozmawiać, a nawet nie chcieli nam pokazać zwłok syna - podkreślał.

Stachowiak zwrócił uwagę na fakt, że kiedy w pierwszych dniach po śmierci swojego syna nagłośnił sprawę w internecie, w odpowiedzi otrzymał wiele informacji od anonimowych osób. Wśród nich był - jak twierdzi - jakiś oficer policji. - Powiedział, że powie wszystko, co się działo i że jest wstrząśnięty całą sprawą. Jednak - mam wrażenie - przespał się parę nocy i oswoił się ze sprawą albo dla dobra własnej kariery zawodowej przemilczał temat. To jest przerażające - przyznał gość "Superwizjera".

- Są zarzuty, są kolejne przesłuchania, składamy kolejne uzupełniające wnioski dowodowe, zbliżamy się ku końcowi - wymieniał Stachowiak, komentując kwestie podjęte w śledztwie. Jedna z ekspertyz dotycząca przyczyn śmierci Igora mówiła o tym, że użycie paralizatora nie przyczyniło się do śmierci 25-latka. Stachowiak podkreślił, że w tym temacie też podjął "pewne ruchy", ale nie chce zdradzać szczegółów.

"Powinni wezwać karetkę"

- Z tych materiałów, do których dotarliśmy wynika, że pierwsza sekcja zwłok mówiła o trzech współwystępujących przyczynach śmierci (o czym mówiliśmy w materiale), czyli: użycie paralizatora, wielokrotny i silny nacisk na szyję, i zażycie środków psychoaktywnych. To była pierwsza ekspertyza. Później pojawiły się kolejne, z których wynika, że to syndrom "excited delirium", dosyć kontrowersyjny w świecie naukowym - wskazywał Bojanowski.

Stachowiak odniósł się do sprawy obecności środków psychoaktywnych w ciele Igora. - Jakieś tam substancje miał w organizmie, na tych badaniach to widać. Są to, powiedzmy, jakieś leki, które podawane są dla osób chorych na alergie. Są to ilości śladowe - odparł.

- Nie będę mówił, że nic nie było. Nie o to chodzi. On został zabrany z wrocławskiego rynku jako zdrowy człowiek, to widzimy na materiale, jak wyglądał - podkreślał Stachowiak. Jak zaznaczył, jego syn w chwili zatrzymania chciał z policjantami współpracować, chciał im wręczyć dowód osobisty. - Panowie policjanci czytali, wiedzieli z kim mają do czynienia, chyba nie uwierzyli - dodał.

- Widać, że Igor jest mocno pobudzony i jeśli on był pod wpływem środków psychoaktywnych, to zadanie policjantów - pierwsze i najważniejsze - jest takie, żeby wezwać karetkę - ocenił z kolei Bojanowski. - W sytuacji, w której policjanci nie mogą sobie poradzić z człowiekiem, którego nie potrafią zatrzymać, powinni wezwać karetkę i na pewno nie prowadzić wobec niego żadnych czynności. To jest podstawowy błąd, który policja popełniła - zauważył reporter TVN.

Podkreślił, że są informacje świadczące o tym, że "karetka została wezwana do policjanta, który został kopnięty w bark. Na miejscu jest lekarz, są ratownicy medyczni, wszystko się dzieje w jednym budynku". Przypomniał, że wszystkie wytyczne związane z policyjnymi procedurami mówią wprost, że w takim przypadku człowiekiem pod wpływem substancji psychoaktywnych powinien zająć się lekarz. Dziennikarz stwierdził też, że nie rozumie, dlaczego przesłuchanie Igora odbywało się w toalecie.

"Wstaję rano i mam go przed oczami"

Zbliżające się święta Bożego Narodzenia są drugimi, które rodzina Stachowiaków spędzi bez syna.

- Moja żona teraz nienawidzi uroczystości rodzinnych, świąt. Unika. Mówi, że najchętniej wyjechałaby wtedy, żebyśmy zostali tylko we trójkę [wspólnie z drugim synem - red.] gdzieś poza całą rodziną, bo to bardzo ciężki okres - podkreślił ojciec Igora.

- Czy jest łatwiej? Wstaję rano i mam go przed oczami, więc ciężko mi powiedzieć, czy jest łatwiej. Zasypiam - mam go przed oczami. Brakuje mi go - dodał Maciej Stachowiak.

Maciej Stachowiak w studiu "Superwizjera". Część 2.
Maciej Stachowiak w studiu "Superwizjera". Część 2.Superwizjer

Autor: tmw//now / Źródło: Superwizejr TVN, TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer

Pozostałe wiadomości