Dwa postępowania prokuratorskie wyjaśniają okoliczności poniedziałkowej strzelaniny w Chełmie. Policjanci ranili więźnia, który uciekł im, gdy po zatrzymaniu odwozili go do więzienia. Policja informowała, że więzień miał broń i pierwszy strzelał do funkcjonariuszy.
Postępowania prowadzi Prokuratura Rejonowa w Chełmie (lubelskie). - Dotyczą czynnej napaści więźnia na policjantów oraz ewentualnego niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy - poinformowała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Okazało się, że więzień był uzbrojony w ręczny miotacz gazowy w kształcie pistoletu Glock. Jak ustaliła prokuratura wyciągnął go i skierował w stronę policjantów, gdy radiowóz podjechał pod bramę więzienia. Zagroził, że będzie strzelał. - Policjanci i strażnicy więzienni byli przekonani, że więzień grozi im bronią - powiedziała rzeczniczka.
Jak w amerykańskim filmie
28-latek spróbował uciec podczas wysiadania z radiowozu, który wiózł go do chełmskiego zakładu karnego. - Widziałem, jak wyrywa się policjantom, ucieka i zaczyna strzelać. Oni też wyciągnęli broń, przyjechało mnóstwo radiowozów, ludzie powychodzili z domów, zrobiło się zbiegowisko. Nie widziałem, jak go łapali, bo już zdążył odbiec, ale słyszałem strzały – relacjonował pan Kamil, który na platformę Kontakt TVN24 poinformował nas o zdarzeniu.
Skąd miał broń?
Nieco więcej o okolicznościach strzelaniny powiedział w TVN24 Jacek Deptuś z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Tuż przed godziną 19 dyżurny policji dostał informację, że na jednej z ulic Chełma mężczyzna rozpoznał osobę, która była na "niepowrocie" z zakładu karnego - tłumaczył rzecznik.
Mężczyznę, który nie wrócił z więziennej przepustki schwytali policjanci. - Kiedy policjanci byli przed zakładem karnym, mężczyzna wyrwał się i usiłował uciec - dodał Deptuś. Jednocześnie - jak określił rzecznik - "mężczyzna zaczął ostrzeliwać się z krótkiej broni palnej". - Policjanci ruszyli w pościg, użyli broni - relacjonował.
Policjanci dopadli uciekiniera po kilkuset metrach. Mężczyzna z postrzelonym lewym ramieniem i udem trafił do szpitala. Rzecznik lubelskiej policji poinformował, że mężczyzna skazany był za rozboje i pobicia, a jego pobyt w więzieniu miał się zakończyć w połowie 2011 roku.
Wątpliwości budzi fakt, skąd mężczyzna miał w radiowozie miotacz gazowy przypominający pistolet. Jacek Deptuś ocenił, że było to "dynamiczne zatrzymanie", a policjanci mogli "zbyt pobieżnie sprawdzić mężczyznę". - Sprawę tę wyjaśnia zespół ekspertów - powiedział rzecznik.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Lublin