Strajk podzielił oświatową Solidarność. Ryszard Proksa, szef tego związku podpisał porozumienie z rządem, ale szeregowi działacze w wielu miejscach Polski dołączyli do nauczycielskiego protestu, a niejeden z nich na swoim liderze nie pozostawia suchej nitki. Padają mocne słowa o niekompetencji, służalczości wobec rządzących lub sabotażu. Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
W niedzielę wieczorem wicepremier Beata Szydło poinformowała, że zostało podpisane porozumienie pomiędzy stroną rządową a Krajową Sekcją Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", reprezentowaną przez jej szefa - Ryszarda Proksę. Porozumienia nie podpisali przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz Forum Związków Zawodowych, którzy w poniedziałkowy poranek rozpoczęli bezterminowy strajk nauczycieli.
Postawa przewodniczącego oświatowej Solidarności, który jest jednocześnie samorządowcem wybranym z list PiS, oburzyła część związkowców w terenie. Z nauczycielami zrzeszonymi w Solidarności reporter "Czarno na białym" TVN24 rozmawiał jeszcze przed niedzielnym porozumieniem pomiędzy Proksą a rządem.
"Spieprzył tę robotę na maksa"
W czwartkowe popołudnie przed urzędami wojewódzkimi we Wrocławiu i w 15 innych miastach pojawili się związkowcy Solidarności. Na pikietę przyszli, by domagać się podwyżek płac w sferze budżetowej. Słowa krytyki spadły na kierownictwo związku.
- Najgorsze jest to, że nasz przedstawiciel tę dobrą robotę, którą tu na Dolnym Śląsku zaczęliśmy, nasz szef oświatowy spieprzył tę robotę. Spieprzył tę robotę na maksa - mówiła Danuta Utrata, szefowa oświatowej Solidarności w tym regionie.
- Jesteśmy nauczycielami, od 20 lat jesteśmy też członkami Solidarności. Ktoś nas zwyczajnie zawiódł i tylko tyle chcieliśmy powiedzieć - dorzucił inny działacz "S", Krzysztof Bielski.
- My w oświacie czujemy się oszukani. Mój przekreślony znaczek Solidarności oznacza jedno: Solidarność oświatowa nie zdała egzaminu - stwierdziła Barbara Kłaniewska, nauczycielka z Wrocławia.
"Nie wiemy za ile nas sprzedał pan Proksa"
Barbara Kłaniewska reprezentuje koło Solidarności, do którego należy 60 osób. Pod koniec marca napisała list do Piotra Dudy, przewodniczącego NSZZ "Solidarność". "My, tu na dole, mamy dosyć Pańskich politycznych ambicji. Być może Pańskie ambicje polityczne nie pozwalają zasiąść do negocjacji wraz z ZNP. A czy zapytał Pan, czy my tego chcemy? Łączy nas wspólna sprawa, dobro polskiej oświaty i polskiego nauczyciela" - zwróciła się w liście szefa związkowej centrali. Nie otrzymała odpowiedzi. Ma żal nie tylko do Piotra Dudy, ale również do Ryszarda Proksy.
- Tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy za ile nas sprzedał pan Proksa - zauważa Kłaniewska. - Jego postawa, jego słowa są pełne arogancji. My, nauczyciele mówimy: dość. My nie chcemy, żeby pan nas dalej reprezentował - dodaje.
"Wstyd nam za postawę Ryszarda Proksy"
W jeszcze ostrzejszych słowach o przewodniczącym Proksie wypowiadają się związkowe "doły" z Głogowa.
- Albo niekompetencja, albo służalczość, albo nie wiem, co jeszcze... Albo sabotaż działań związku - mówi Ludwik Lehman, szef lokalnej oświatowej Solidarności w Głogowie. Jest członkiem związku od 1981 roku.
- Członkowie związku, którzy bardzo śledzą wszystko, co się dzieje, byli bardzo oburzeni - dodaje Beata Ogrodnik, członkini Solidarności od 1992 roku.
Janusz Leciej z głogowskiej nauczycielskiej Solidarności, związkowiec od 1992 roku, zwrócił uwagę, że oburzenie wzrosło do tego stopnia, iż "jedno koło już prawie nie istnieje". Cała trójka razem z prawie trzydziestoma innymi związkowcami udzieliła Proksie wotum nieufności. "Wstyd nam za postawę Ryszarda Proksy" - czytamy w piśmie głogowskich działaczy.
"Mógł przynajmniej cicho siedzieć"
2 kwietnia Proksa tłumaczył: - Wszystkie nasze postulaty, co do ogólnej zasady, zostały zrealizowane. Jeżeli cokolwiek zmieni się, to jak najbardziej będziemy to akceptować. Jeżeli będzie jeszcze lepiej, to jak najbardziej przyjmiemy te propozycje.
Ludwik Lehman z głogowskich struktur związku komentuje, że szef oświatowej Solidarności "mógł przynajmniej cicho siedzieć i poczekać jeszcze trzy dni, na przykład w piątek ogłosić, że ma porozumienie z rządem". - To jest skrajna niekompetencja albo to jest służalczość wobec rządu. Trzeba było szybko zasiać zamęt w naszym środowisku - dodaje. - To jest oczywiście zdanie lidera lokalnego. Mam takich jeszcze kilku, ale podkreślam, nie obrażam się i realizuję decyzje Krajowej Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania - ripostuje Proksa.
"Polityka odpuszczania"
Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych, który uczestniczył w negocjacjach za zamkniętymi drzwiami, mówi, że polityka Proksy to była "polityka odpuszczania".
- Trudno jest postawić tezę i ją móc uargumentować, że Solidarność była jakimś silnym graczem w tych negocjacjach - ocenia Sikora.
Lehman przyznaje: - Z naszego punktu widzenia, tu na dole, było to postępowanie idiotyczne wręcz. Każdy jako tako doświadczony związkowiec wie, ze w takiej sytuacji, gdy nigdy nie było takiej mobilizacji środowiska oświatowego, jest zapowiedziany strajk, a on mówi dwa dni wcześniej, że on już dogadał się z rządem. Dla mnie to jest sabotaż działań związków.
Żądanie dymisji Ryszarda Proksy wyraziła też jastrzębska sekcja Solidarności. "Forma i sposób prowadzenia negocjacji z rządem (…), pokazało jak nieudolnym negocjatorem jest przewodniczący. Naraził członków związku na ostracyzm i oskarżenia o łamanie strajku" - czytamy w piśmie oświatowej Solidarności w Jastrzębiu-Zdroju.
"Na pewno nie jesteśmy jako Solidarność zainteresowani zmianą rządu"
- Różne są poglądy i nastawienia naszych członków w kraju. Związek nie jest partią polityczną tylko związkiem zawodowym, do którego należą przedstawiciele prawie wszystkich partii, które w Polsce funkcjonują - przekonywał 4 kwietnia Proksa. Szef oświatowej Solidarności do rady powiatu ostrowieckiego został wybrany z list Prawa i Sprawiedliwości i reprezentuje w radzie klub PiS. Poza Proksą związki z PiS mają na przykład: Karol Guzikiewicz - z jednej strony działacz Solidarności Stoczni Gdańskiej, z drugiej - radny PiS czy Janusz Śniadek - były przewodniczący NSZZ "Solidarność", obecnie poseł PiS.
- Związek zawodowy powinien być apolityczny. W momencie, kiedy staje się polityczny, przestaje walczyć o interesy członków związku, bo to, niestety, nie idzie w parze. Nie da się tego pogodzić - ocenia Beata Ogrodnik z głogowskiej Solidarności.
Pod koniec marca Ryszard Proksa wyznał w rozmowie z reporterem TVN24, że Solidarności rząd PiS jest bliski. - Na pewno nie jesteśmy - jako Solidarność - zainteresowani zmianą rządu - stwierdził 29 marca. Potem na kolejne prośby o kontakt i rozmowę już nie odpowiedział.
"Solidarność nie posiadała prerogatyw negocjacyjnych"
Głogowscy działacze deklarują, że byli mocno zaskoczeni, gdy okazało się, iż szef sekcji oświatowej obniża oczekiwania związku wobec rządu.
- Rada sekcji uchwaliła postulat, że ma być co najmniej 650 zł. Potem nagle czytamy, że domagamy się 15 procent. Może nieduża różnica, ale jakim prawem Ryszard Proksa zmienił samowolnie uchwałę rady sekcji krajowej? - pyta Lehman.
Proksa odpowiedział na te słowa, że "kolega nie ma nawet połowy wiedzy z tego, co tu się dzieje i jakie są zasady negocjacji".
Przedstawiciel Forum Związków Zawodowych ocenia, że już pierwszego dnia negocjacji okazało się, iż "Solidarność w ogóle nie posiadała prerogatyw negocjacyjnych". - Tak naprawdę przyszła tam w roli obserwatora bez możliwości aktywnego uczestniczenia - twierdzi Grzegorz Sikora.
Później - według relacji Sikory - Proksa miał dążyć do jak najszybszego zakończenia rozmów. - W nieskończoność padały te same stwierdzenia, że oni przyjmują to, co jest dzisiaj na stole. Dla nich to, co jest dzisiaj na stole jest w porządku, że to wyczerpuje ich oczekiwania, że są gotowi podpisać porozumienie. Oczywiście, to dziwi i szokuje - podkreśla Sikora z FZZ.
"Jesteśmy zniesmaczeni tą postawą"
- Gdy okazało się, że w sumie na stole nadal ze strony rządowej nic nie ma, odpowiedź Ryszarda Proksy jest taka: kończmy już te rozmowy, tak naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. To wywołało ogromnie negatywne emocje na sali, do tego stopnia, że padały okrzyki, że skoro chcesz kończyć, to wyjdź - wspomina Sikora sytuację z negocjacji 3 kwietnia.
Dzień później, 4 kwietnia, protest zakończyli związkowcy z "S" prowadzący głodówkę w krakowskim kuratorium oświaty, chociaż w Warszawie negocjacje nadal trwały.
- Nie może to wyglądać w ten sposób, że jeszcze negocjacje na dobre nie rozpoczęły się, a my już z czegoś rezygnujemy - uważa Krzysztof Lewandowski, członek nauczycielskiej Solidarności w Barlewiczkach koło Sztumu.
- Jesteśmy zniesmaczeni tą postawą. Jeżeli oni nadal będą robić w ten sposób, to znaczna grupa związkowców będzie rezygnować - ocenia.
W poniedziałek rano związkowiec poinformował redakcję "Czarno na białym", że w jego szkole koło Solidarności przestało istnieć.
Autor: tmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24