Może statek już nie nabiera wody, ale sztorm nie ustał - tak poetycko, o krajobraz po szczycie UE, na którym ratowano strefę euro, widzi ekonomista prof. Dariusz Filar. Zastrzega, że do "stabilności jeszcze daleka droga". Przed tym żeby nie ucieszyć się za wcześnie przestrzega też Jan Krzysztof Bielecki. - Teraz zapanują dwa dni optymizmu. Na prawdziwą reakcję rynków trzeba poczekać do poniedziałku.
Na europejskich giełdach od rana dominuje kolor zielony. Najważniejsze indeksy konsumują wyniki szczytu w Brukseli, na którym przyjęto plan na przezwyciężenie kryzysu w krajach eurolandu.
To nie koniec problemów
Ekonomista prof. Dariusz Filar w reakcję inwestorów nazywa "normalną", ale przestrzega. - Do tej pory sytuacja wyglądała w ten sposób: sztorm szalał, statek nabierał wody a załoga dyskutowała nad tym, jak wyjść z tej sytuacji. Po dzisiejszej nocy spuszczono szalupy, zamknięto grodzie więc statek dalej się nie pogrąża. Ale sztorm szaleje dalej. Nasze problemy nie ustały - zaznacza.
Były członek Rady Polityki Pieniężnej przypomina, że dług publiczny Grecji, nawet po redukcji, i tak przez wiele najbliższych lat przekraczał będzie 100 procent PKB. - Do stabilności finansowej jeszcze zatem bardzo daleko - podkreśla. - Ja mogę mieć tylko nadzieję, że od tego momentu wszyscy będziemy się starać żeby podobna sytuacja, jak w przypadku Grecji, się nie powtórzyła.
Optymizm pozorny?
A to nie jest już wcale takie pewne - przynajmniej dla Jana Krzysztofa Bieleckiego, szefa rady gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów. Ekonomista boi się, że "drogą Grecji" będą chciały pójść teraz Irlandia i Portugalia.
- One też bardzo chętnie by jakąś redukcję zanotowały - uważa Bielecki. I dodaje, że optymizm po szczycie w Brukseli może zakończyć się bardzo szybko. - Po wczorajszej decyzji optymistyczne nastroje utrzymają się przez dwa dni. Jaka będzie reakcja rynków, zobaczymy jednak dopiero w poniedziałek - mówi Bielecki w rozmowie z RMF FM.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. PAP