Służby porządkowe sprzątnęły dziś w nocy sprzed Pałacu Prezydenckiego znicze, które ustawili tam uczestnicy obchodów drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Niektóre z nich w momencie, gdy były wyrzucane, wciąż się paliły. - Myślę, że żaden pracownik Zarządu Oczyszczania Miasta nie wrzuciłby na ciężarówkę płonącego znicza. To mogłoby grozić pożarem - mówi w TVN24 rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milczarczyk. Na nagraniu, które zarejestrowała kamera TVN24, widać jednak dokładnie, że palące się znicze są wrzucane do kontenera razem z tymi, które już zgasły.
Rzecznik zapewnił, że służby miały zacząć sprzątać znicze dopiero po tym, jak znicze zgasną. Tak się jednak nie stało. Wiele zniczy sprzątnięto, gdy jeszcze się paliły. - Myślę, że żaden pracownik nie zrobił tego intencjonalnie, tylko sprzątając mógł po prostu nie zauważyć zniczy. Jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to jest mi oczywiście bardzo przykro. Nie jest zadaniem miasta, by robić kontrowersje wokół tych obchodów - podkreślił Milczarczyk.
Dodał, że celem miasta było "przywrócenie porządku i normalnego ruchu na Krakowskim Przedmieściu". - Dodam, że kwiaty, które były złożone na Krakowskim Przedmieściu w nocy przewieźliśmy na cmentarz na Powązki, pod pomnik ofiar katastrofy - stwierdził rzecznik.
"To symbol"
Oburzenia zachowaniem służ miejskich nie krył gość programu "Jeden na Jeden" Ryszard Kalisz. - Znicze mają wartość symboliczną i powinny zostać na Krakowskim Przedmieściu 2-3 dni. Nie można postępować w tej sytuacji schematycznie. Wiadomo, że służby są od sprzątania, ale szef służb powinien pomyśleć, że powoduje napięcie polityczne, zabierając znicze od razu - powiedział poseł SLD.
Z okazji drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu zebrało się we wtorek kilka tysięcy osób. Demonstranci domagali się wyjaśnienia przyczyn wypadku. Wieczorem głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24