Sławomir Kościuk, który wskazał miejsce ukrycia zwłok Krzysztofa Olewnika, był naprowadzony przez policjantkę - tę samą, która przekonała go do współpracy. Dopiero po jej podpowiedziach wskazał prowizoryczny grób - donosi "Rzeczpospolita". Z kolei "Super Express" pisze o skandalu wokół opublikowania w policyjnym magazynie zdjęć ciała Olewnika - i sam zdjęcie drukuje na okładce.
Policyjny film z oględzin miejsca ukrycia zwłok Olewnika pokazuje, że Kościuk wygląda na zdezorientowanego, ma wątpliwości, gdzie zakopał zwłoki. Teraz - kiedy na jaw wychodzą kolejne rażące błędy w śledztwie, w tym związane z identyfikacją zwłok – na nagranie należy spojrzeć z nowej perspektywy. I już - jak pisze "Rzeczpospolita" - zajmują się tym gdańscy śledczy.
Choć, kiedy 27 października 2006 r. Kościuk zaczął sypać, mówiono o przełomie w śledztwie. Dorocie M. z olsztyńskiego CBŚ przyznał się, że z Robertem Pazikiem zabił ofiarę i zakopał w lesie pod Różanem. Tej samej nocy pojechała tam prokuratorsko-policyjna ekipa.
Jak opisuje "Rz", na nagraniu widać, że przestępca się waha, niepewnie wskazuje jakieś miejsce. Wtedy w tle słychać głos policjantki, która podpowiada, że to nie tutaj. Dopiero potem porywacz pokazuje właściwe miejsce. Ale i tam, jak relacjonuje gazeta, dochodzi do dziwnych zdarzeń. Zwłoki odkopuje dwóch policjantów. Gdy są widoczne, jeden mówi: "siatka się nie zgadza, miała być plastikowa, a jest metalowa".
Wtedy w tle słychać tłumaczenie Kościuka, że siatka miała być plastikowa, ale jest metalowa, bo Wojciech Franiewski (szef gangu - red.) twierdził, że taka będzie lepsza.
Zakłamany obraz?
Film jest w aktach sprawy. Znają go gdańscy prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie błędów i sąd w Płocku, który skazał porywaczy.
Nagranie dotąd nie wzbudzało wątpliwości. – Kościuk miał pewne wahania, ale uznano je za naturalne – mówi "Rz" jeden ze śledczych. Kolejny z prokuratorów uważa, że film może świadczyć o tym, iż wiedzę o miejscu ukrycia zwłok śledczy mieli też z innych źródeł, niż tylko od Kościuka.
– Mogło też być tak, że śledczy najpierw operacyjnie przeprowadzili całą czynność, a potem na potrzeby filmu zrobili to ponownie – sądzi inny informator gazety.
– Gdyby było tak, że najpierw Kościuk wskazuje miejsce, a potem się to nagrywa, byłoby to nieuczciwe ze względu procesowego i zakłamywałoby rzeczywisty obraz oględzin – ocenia prokurator z wieloletnim stażem.
"Kto mógł zrobić coś takiego?"
O innej kontrowersji związanej z tą sprawą pisze "Super Ekspress". Tabloid oburza się, że w lutowym miesięczniku ''Policja 997" opublikowano pochodzące z akt śledztwa zdjęcie zwłok Krzysztofa Olewnika. "Skandal. Oto ciało Olewnika" - wielkimi literami pisze "SE" na swej pierwszej stronie, i... sam drukuje ową fotografię. Żeby było lepiej widać - powtarza ją w większym formacie wewnątrz numeru.
Zdjęcie okazuje brązowo-żółtą sylwetkę z wystającym kikutem zaciśniętej ludzkiej ręki, owiniętą w ogrodzeniową siatkę. - To skandal. Nie mogę uwierzyć, że ktoś mógł zrobić coś takiego - tabloid cytuje wypowiedź Włodzimierza Olewnika, ojca ofiary. Wypowiedź dotyczy wydrukowania fotografii w policyjnym miesięczniku. O swoją publikację "SE" Olewnika nie pyta.
- Komendant polecił już wyjaśnić wszystkie okoliczności związane z publikacją zdjęcia w magazynie - mówi Krzysztof Hajdas z KGP. Sprawą zajmuje się Biuro Kontroli KGP.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24