Śledczy umorzyli postępowanie dotyczące przemocy wobec dzieci, jakiej miał się dopuszczać ich ojciec. Powód? Brak dowodów. Trzy miesiące temu TVN24 ujawniła nagranie, na którym widać, jak mieszkaniec Gronowa pod Toruniem znęcia się na swoimi dziećmi: bije, wyzywa, szarpie.
Śledczy utrzymują, że należycie zajęli się sprawą. Jak powiedział Artur Krause, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu, kiedy prokurator zobaczył nagranie dostarczone przez dziennikarzy, natychmiast postanowił działać.
- Od razu przesłuchał osoby, które dostarczyły płyty, płyty zostały poddane analizie, a następnie skierował wystąpienie do sądu, sygnalizując, że w rodzinie dzieje się źle i należy podjąć natychmiastowe kroki - powiedział Krause, dodając, że efektem tego było umieszczenie czwórki dzieci w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym.
Następnie, jak tłumaczył rzecznik, prokuratur zaczął gromadzić dowody, które pozwoliłyby na postawienie zarzutu znęcania się nad dziećmi.
- Umorzył jednak sprawę, bo doszedł do wniosku, że zebrane przez niego dowody nie dają podstaw do przedstawienia zarzutów osobie, która według filmu miała bić, znęcać się nad członkami rodziny - powiedział Krause.
Syn zaprzeczył
Wyjaśnił, że chłopak, który miał być bity przez swojego ojca, podczas przesłuchania zeznał, że nigdy nie doświadczył w domu żadnej przemocy.
- Sam wyprowadzał ojca z równowagi, a to, co możemy zaobserwować na filmie, to był przejaw złości ojca powodowanej tym, że wrócił do domu pod wpływem alkoholu i podbierał ojcu papierosy - relacjonował Krause.
Zaznaczył, że ojciec nie miał prawa się tak zachować, ale prokurator nie zebrał w sprawie wystarczających dowodów.
Pytany, czy po umorzeniu postępowania dzieci wrócą do ojca, odpowiedział, że są to kwestie niezależne od siebie.
Krauze zaznaczył, że prokuratura wnioskowała również do sądu o przymusowe lecznie odwykowe Ryszarda L. - Ponieważ to głównie alkoholizm ojca, w opinii prokuratora i innych instytucji, jest powodem braków wychowawczych ojca - stwierdził.
O dramatycznej sytuacji dzieci spod Torunia alarmowali m.in. sąsiedzi. Twierdzili, że przemoc i agresja to w tej rodzinie norma, dlatego zdecydowali się nagrać zdarzenie. Film w listopadzie ub. roku trafił do redakcji TVN24.
Również ośrodek pomocy społecznej, który zajmował się rodziną, alarmował sąd o tym, że dzieje się w niej coś niepokojącego.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TTV