Ani jeden spośród 265 kandydatów na asesorów sądowych nie spełniał kompletu wymogów formalnych by zostać powołanym na to stanowisko - twierdzi Krajowa Rada Sądownictwa. Kandydatów przedstawił radzie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Według relacji sędziów z KRS nawet jeden z senatorów PiS w tym gremium miał być zadziwiony, że tak wielu braków formalnych dopuścił się minister.
Silna grupa asesorów sądowych miała częściowo usprawnić polskie sądy, w których w ostatnich latach znacznie spadło i tak nie najszybsze tempo rozpatrywania spraw. Minister sprawiedliwości i Prawo i Sprawiedliwość podają to za przykład złej pracy sądów i uzasadniają tym faktem potrzebę szybkiego uchwalenia przez parlament kolejnych zmian w sądownictwie.
Od roku nie było konkursów na sędziów
Krajowa Rada Sądownictwa przypomina, że od ponad roku minister Zbigniew Ziobro nie ogłosił w Monitorze Polskim ani jednego konkursu na wolne stanowisko sędziowskie. Sędziów stale ubywa, bo przechodzą w stan spoczynku, albo odchodzą z zawodu, tymczasem ponad osiemset etatów jest nieobsadzonych.
Sędziowie z Krajowej Rady Sądownictwa twierdzą, że to nieprawda, że sędziowie pracują mało wydajnie. Problem tkwi w tym, że jest ich mniej niż stan etatów w sądownictwie.
- Oczywiście mamy sytuację pogarszających się sądowych wyników w całej Polsce. Ale jeżeli mamy 800 nieobsadzonych etatów, to w tym momencie te wyniki w ciągu kilku miesięcy sukcesywnie spadały. W sądzie w Warszawie liczba załatwień na sędziego rosła, ale wynik całego sądu spadał. Jeżeli w jakimś zakładzie pracy jedna dziesiąta pracowników nie istnieje, a jest formalny etat, to te wyniki muszą się pogarszać - mówił na wtorkowej konferencji prasowej sędzia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
W tej liczbie około ośmiuset nieobsadzonych etatów, jak wytłumaczył nam po konferencji sędzia Sławomir Pałka z KRS, są zarówno etaty po sędziach, którzy przeszli w stan spoczynku, odeszli z zawodu, jak i zostali delegowani do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. W przypadku tych ostatnich etaty muszą czekać na zakończenie delegowania do ministerstwa. Wtedy sędzia ma prawo wrócić do macierzystego sądu i nadal orzekać.
O co poszło w sporze o asesorów
Asesorzy sądowi to potocznie mówiąc sędziowie na próbę. Instytucja ta została przywrócona w Polsce w ubiegłym roku. Asesorzy są powoływani do sądów rejonowych. Mogą orzekać, choć nie we wszystkich sprawach. Na przykład w postępowaniu upadłościowym czy w sprawach tymczasowego aresztowania decyzje muszą podejmować "pełnoprawni" sędziowie. Asesorzy mogą też uczestniczyć w zebraniach sędziów w swoich sądach, ale nie mają prawa głosowania. Ich praca ma być oceniania przez sędziów-wizytatorów. Opinia o asesorze będzie z kolei brana pod uwagę, gdy będzie się on ubiegał w konkursie o stanowisko sędziego.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skierował 13 października do Krajowej Rady Sądownictwa listę 265 kandydatów na asesorów. Od dnia otrzymania rada miała miesiąc na to aby wyrazić ewentualny sprzeciw wobec poszczególnych kandydatur. Wyraziła sprzeciw wobec wszystkich. Jako powód podała niespełnianie przez wszystkich kandydatów wymogów formalnych.
KRS: minister sprawiedliwości nie zastosował się do rozporządzenia ministra sprawiedliwości
Na konferencji prasowej sędziowie Żurek i Pałka szczegółowo relacjonowali na czym polegały braki w dokumentacji przesłanej radzie przez ministra Ziobrę.
- Przy analizie wniosków pana ministra stwierdziliśmy, że braki występują we wszystkich sprawach. I są to braki o istotnym charakterze. Największa grupa braków dotyczyła niewykazania stanu zdrowia kandydata. Szczegółowe kwestie w tym względzie reguluje rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Wymaga się przeprowadzenia badania ogólnego stanu zdrowia i badania psychologicznego. Zaświadczenie ważne jest 12 miesięcy. Stwierdziliśmy, że w przytłaczającej większości spraw zaświadczeń tych nie ma. A jeżeli są, to przeterminowane.
Żadne ze zgłoszeń nie spełniało wszystkich wymogów
Wśród innych braków formalnych w przedstawionych kandydaturach przedstawiciele KRS wymieniali również:
- nieukończenie przez część kandydatów aplikacji w Krajowej Szkole Sądownictwa i prokuratury;
- brak dyplomów ukończenia aplikacji przez niektórych kandydatów;
- część dyplomów ukończenia aplikacji przez kandydatów nosi datę 30 października 2017 r., a minister odebrał od nich ślubowanie wcześniej;
- w jednym przypadku na dokumentach był podpis matki kandydata, a nie samego kandydata;
- minister zapewnił o nieskazitelnym charakterze kandydatów, którzy dopuszczali się wykroczeń drogowych, w tym jednej kolizji;
- nieuwzględnienie w dokumentach zmiany nazwiska osoby ubiegającej się o stanowisko asesora.
Przedstawiciele KRS zaznaczali, że żadne zgłoszenie kandydata na asesora nie spełniało wszystkich wymogów formalnych. Odpowiedzialnością za złe przygotowanie wniosków obciążyli wnioskodawcę, czyli ministra sprawiedliwości. Tłumaczyli również, że nie mogli podjąć innej decyzji, ponieważ przymknięcie oka na braki formalne wniosków to niedopełnienie obowiązków. A niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego jest przestępstwem.
Krajowa Rada Sądownictwa odrzuciła każdy wniosek osobna. Kandydaci mogą się teraz odwołać do Sądu Najwyższego.
PiS krytykuje KRS, choć nie wszyscy politycy
Decyzja Krajowej Rady wywołała oburzenie w obozie rządzącym. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro już w poniedziałek wieczorem oświadczył, że KRS "pokazała, że cynicznie rozumiane interesy korporacyjne są ważniejsze niż interesy wymiaru sprawiedliwości". "Że ich interesy, tej - jak są sami nazywani przez sędziów - spółdzielni sędziowskiej, są ważniejsze". Zdaniem Ziobry należy jak najszybciej uchwalić nową ustawę, która "pozwoli na powołanie takiej KRS, która nie będzie chciała prowadzić bezwzględnej cynicznej walki dla swoich korporacyjnych, ciemnych interesów; nie będzie myślała w kategoriach najwyższej kasty, a w kategoriach dobra społecznego". Słów krytyki pod adresem rady nie szczędzili również inni politycy obozu rządzącego.
Jednak, jak relacjonowali dziś sędziowie z KRS, w Prawie i Sprawiedliwości są politycy wątpiący w słuszność działania ministra. Według relacji sędziego Żurka nawet jeden z senatorów PiS zasiadających w radzie, miał być zadziwiony ogromem braków w dokumentacji wysłanej przez radę.
W KRS, zgodnie z Konstytucją, zasiada dwóch senatorów. Są nimi Rafał Ambrozik i Stanisław Gogacz. Obaj należą do Klubu Parlamentarnego PiS.
Jednoznacznie po stronie Zbigniewa Ziobry nie stanął również członek sejmowej Komisji Sprawiedliwości poseł Wojciech Skurkiewicz.
- Trzeba prosić o to, żeby jedna i druga strona posunęła się, zrobiła krok w tył, żeby KRS mogła w sposób właściwy spełniać obowiązki - powiedział TVN24 Skurkiewicz.
Z dzisiejszej wypowiedzi rzecznika ministerstwa nie wynika jednak, aby resort Zbigniewa Ziobry planował jakieś ustępstwa.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że wszyscy ci kandydaci spełniali wymogi formalne, zdali państwowy egzamin, na podstawie którego zostali asesorami. Te problemy, które robi KRS, trzeba to jasno, klarownie, publicznie powiedzieć, to są kwestie pozamerytoryczne, polityczne, które zdecydowały o takiej decyzji - oświadczył Jan Kanthak.
Ministerstwo na razie nie ujawnia jakie dalsze kroki podejmie w sprawie kandydatów na asesorów. Krajowa Rada Sądownictwa zapowiada, że będzie uważnie śledzić losy ewentualnych odwołań kandydatów do Sądu Najwyższego.
Piebiak: argumenty KRS to pretekst do zastopowania przywrócenia asesury
Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak zapewnił, że MS dostarczyło KRS wszystkie dokumenty.
Piebiak podkreślił, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekazał KRS wszystkie wymagane dokumenty, kiedy zapoczątkowano całą procedurę powołania asesorów. Jak dodał, nie było obowiązku, żeby wśród dokumentów znalazły się zaświadczenia o stanie zdrowia i zdolności do wykonywania obowiązków sędziego ze względu na stan zdrowia. Według Piebiaka minister sprawiedliwości wykonał wszystko, czego ustawodawca od niego wymagał.
Wiceszef MS zaznaczył, że to KRS uznała, że do dokonania oceny kandydatów należało dostarczyć zaświadczenia o stanie zdrowia. - Jeżeli KRS tak sobie zażyczyła, to myśmy w tej kwestii, jak i w każdej innej, byli nie tylko bardzo, ale ekstremalnie pomocni. Jeśli dostawaliśmy sygnał ze strony KRS, że czegoś oczekuje - np. zaświadczeń o stanie zdrowia, to ściągaliśmy te dokumenty czy z własnych zasobów, czy zasobów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury - powiedział Piebiak.
- Wszyscy z KRS-em kooperowali, żeby KRS nie mógł zarzucić, że czegoś nie wie, nie uzyskał wiedzy, dokumentów, mimo że ustawa tutaj nie wymagała przedstawienia tego na wstępie. To, że KRS zażyczył sobie dodatkowych dokumentów, to była ich własna inicjatywa i trudno czynić zarzut ministrowi sprawiedliwości, że nie przewidział, czego KRS może chcieć oczekiwać - dodał.
Według Piebiaka KRS nie zaakceptował tych zaświadczeń, bo uznał, że są już nieważne. Jak podkreślił, zgodnie z prawem zaświadczenie lekarskie w przypadku asesorów składa się przed zdaniem egzaminu o przystąpienie do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Jak dodał, nie ma żadnego przepisu, zgodnie z którym takie zaświadczenie traci moc, stąd - w jego ocenie - są one nadal aktualne.
Piebiak podkreślił, że obecnie orzekający sędziowie także posługują się zaświadczeniami o stanie zdrowia sprzed wielu lat i tracą one moc dopiero wówczas, gdy - np. ze względu na aktualny stan zdrowia - zostaną one zakwestionowane. Piebiak ocenił argumenty KRS jako "pretekst". - Od wielu miesięcy niektórzy członkowie KRS-u z Waldemarem Żurkiem na czele zapowiadali, że zrobią wszystko, żeby zablokować przywrócenie instytucji asesora - stwierdził wiceszef MS. - Najpierw posługiwali się argumentem konstytucyjnym, ale nie skierowali skargi do TK, bo im się TK nie podoba. Powiedzieli na konferencji dzisiaj, że formalnie to nie oni są od tego, żeby stwierdzać czy coś jest konstytucyjne czy nie. Skoro przyznali się do tego, że nie są organem uprawnionym, to stwierdzili, że jak trzeba tę reformę zastopować, to trzeba znaleźć jakiś inny pretekst, stąd znaleziono pretekst w postaci zaświadczeń lekarskich - dodał.
Według wiceszefa MS gdyby "było widać dobrą wolę" po stronie KRS, wówczas można byłoby zgłosić się do kandydatów na asesorów z prośbą o dostarczenie nowych zaświadczeń lekarskich.
- Chodziło tak naprawdę o pretekst, a nie żeby rzeczywiście stać na straży jakichś przepisów o charakterze formalnym - ocenił. Pytany o dalsze możliwości kandydatów na asesorów w tej sytuacji odpowiedział, że w ocenie resortu kandydaci mają jedynie możliwość odwołania się od decyzji KRS do Sądu Najwyższego. Jak podkreślił Piebiak, minister sprawiedliwości nie ma żadnych środków prawnych w tej sprawie i nie będzie też stroną w ewentualnym postępowaniu odwoławczym.
- My możemy tylko apelować do SN, żeby po pierwsze rozstrzygnął tę sprawę sprawiedliwie, nie dał się złapać na taki pretekst, a po drugie żeby sprawnie to rozstrzygnął, żeby to przez lata się nie toczyło - powiedział.
Piebiak podkreślił również, że w wyniku takiej decyzji KRS etaty sędziowskie będą zawieszone. - Oni nie będą orzekać, ale nie można będzie tych etatów powierzyć innym, przekształcić, przenieść, będą zablokowane do zakończenia tego postępowania - powiedział wiceszef MS.
Autor: jp/sk / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24