Gdy przybyli na miejsce pożaru, najpierw widzieli tylko płomienie, później usłyszeli kaszel. Dzięki temu policjanci z Sosnowca (woj. śląskie) wiedzieli, że w płonącym mieszkaniu ktoś jest i potrzebuje pomocy. Idąc na czworakach po podłodze, natrafili na poszkodowanego, wydostali go na zewnątrz i przekazali pod opiekę medyków.
Służby otrzymały zgłoszenie o pożarze mieszkania w budynku przy ulicy Sezamkowej w Sosnowcu. Pierwsi na miejscu byli policjanci z komisariatu III. - Szybko musieli sprawdzić, czy w zajętym przez ogień lokalu nikogo nie ma. Po otwarciu drzwi okazało się, że w mieszkaniu było już tyle dymu, że jedyne, co można było dostrzec, to płomienie - relacjonuje Sonia Kepper z policji w Sosnowcu. I dodaje, że funkcjonariusze nawoływali i czekali na odpowiedź. - Niestety, nikt nie dawał znaku życia. Kiedy policjanci chcieli się wycofać, usłyszeli kaszel, który jednak szybko ucichł - opisuje Kepper.
"Po omacku, na czworakach"
Funkcjonariusze ruszyli do akcji. Jak opowiada Kepper, poruszali się "po omacku, na czworakach". - W pewnym momencie jeden z nich natrafił ręką na nogę na wpół przytomnego mężczyzny. Mundurowi natychmiast wyciągnęli go z mieszkania i przekazali pod opiekę służbom medycznym - informuje rzecznik sosnowieckiej policji.
Źródło: policja Sosnowiec
Źródło zdjęcia głównego: policja Sosnowiec