- Protest przeciwko umowie ACTA był typową dla internautów akcją. Wybuchł nagle, miał burzliwy przebieg i szybko umarł - mówi socjolog Dominik Batorski. Jego zdaniem zainteresowanie tą tematyką minęło już na początku lutego.
W styczniu prawie pół miliona internautów protestowało przeciwko ACTA na trzech fanpage'ach na portalu Facebook: "Nie dla ACTA w Polsce" (prawie 200 tys. fanów), "Komentarz usunięty przez ACTA" (ponad 180 tys. fanów) i "Nie dla ACTA" (prawie 60 tys. fanów). Socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Dominik Batorski zbadał aktywność internautów na tych trzech stronach. Pod koniec stycznia, gdy polski rząd popierał kontrowersyjną umowę, na stronach fanpage'y codziennie było aktywnych do 15 tys. użytkowników, a nowe treści docierały do 1,5 mln osób. Ale zainteresowanie tematem zaczęło słabnąć jeszcze przed ogłoszeniem 3 lutego przez premiera Donalda Tuska decyzji o nieratyfikowaniu ACTA. Ruch w internecie wokół tematu wrócił, gdy w środę podano informację o odrzuceniu ACTA przez Parlament Europejski. Wiadomość o wynikach głosowania europarlamentarzystów polubiło na Facebooku ponad 4 tys. osób.
Internauci wiedzą więcej niż rząd
- To i tak spore liczby - mówi Dominik Batorski. Jego zdaniem takie akcje wybuchają w internecie dość gwałtownie, zwykle mają burzliwy przebieg i są intensywne, ale zainteresowanie szybko się kończy. Według Batorskiego internauci angażują się w takie sprawy emocjonalnie, ale powierzchownie. Zazwyczaj nie interesują ich merytoryczne szczegóły zagadnienia. Tylko nieliczni nadal są zaangażowani w temat. - Trzeba jednak pamiętać, że dużo przeciwników ACTA wyszło na ulice, a część internautów miała znacznie większą wiedzę na temat umowy niż polski rząd - podkreślił socjolog. Dzięki Facebookowi najbardziej zaangażowani mogli nie tylko manifestować swoje niezadowolenie, ale przede wszystkim wymieniać się informacjami. Batorski zwrócił też uwagę, że ruch sprzeciwu nie miał lidera i odbywał się w różnych miejscach w kraju, co jednak nie przeszkodziło ludziom się zjednoczyć. Socjolog ocenia, że rząd potraktował protesty w internecie bardzo poważnie, niczym masowe protesty związków zawodowych.
Autor: awiec/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA