|

Smutna prawda o polskich skokach. Będzie jeszcze gorzej 

Dawid Kubacki i Kamil Stoch podczas konkursu w Zakopanem (rok 2023)
Dawid Kubacki i Kamil Stoch podczas konkursu w Zakopanem (rok 2023)
Źródło: Grzegorz Momot/PAP
Brakuje pieniędzy i wyników, dzieci wolą być drugim Lewandowskim niż Stochem. Polskie skoki narciarskie są w zapaści, a ma być jeszcze gorzej. Policzyliśmy, na ilu młodych zawodnikach opiera się przyszłość dyscypliny. Wiemy też, jak polskie liczby wyglądają na tle innych krajów.Artykuł dostępny w subskrypcji

- Polskie skoki są w kryzysie, nie ma co się oszukiwać. Nasze skoki upadają, a będzie jeszcze gorzej - to diagnoza Klemensa Murańki.

Dawno temu był wielką nadzieją polskich skoków. W ubiegłym roku, w wieku 30 lat, skończył karierę. Miał dość treningów, wyjazdów, startów, drastycznej diety i oczekiwań, którym nie potrafił sprostać. Dziś jest początkującym trenerem, szkoli dzieci w TS Wisła Zakopane.

Dlaczego jest tak źle? - Gdy ja zaczynałem, było więcej dzieci niż sprzętu. Dzisiaj jest odwrotnie. Sprzętu jest ponad miarę, a nie ma kogo trenować. Takie czasy przyszły - tłumaczy Murańka w rozmowie z eurosport.pl i TVN24+.

Akurat on jest owocem największej popularności dyscypliny. Miał zostać drugim Małyszem, który lata temu był sportowym bożyszczem w kraju. Skoki wtedy kwitły, dzisiaj dzieci chętniej spoglądają w kierunku Roberta Lewandowskiego.

- One wybierają inne dyscypliny: piłka nożna, MMA, bo są bardziej na topie. A skoki są specyficzne, trzeba je naprawdę lubić - tłumaczy Murańka.

Szkoli dwie grupy, w sumie siedmioro dzieci, w tym gronie są dwie dziewczynki.

- Garstka dzieci - kwituje.

Młodzież trudno przekonać do skoków jeszcze z innych powodów.

- Świat poszedł w takim kierunku, że dzieci trudno oderwać od telefonu. Dziecko ciężko wypchać na zewnątrz. Dawniej trudno było ściągnąć do domu, bo bawiło się dwoma patykami. Dziś dzieci wolą siedzieć w domu - twierdzi były skoczek.

Potrzebujemy więcej Tomasiaków 

Opinia Murańki nie jest odosobniona, ale najpierw przyjrzyjmy się wynikom. Te są niepokojące. Ostatnie polskie podium w Pucharze Świata widzieliśmy dziewięć miesięcy temu, na koniec poprzedniego sezonu. W obecnym najbliżej było w Wiśle i Engelbergu, gdy żółtodziób, debiutujący w seniorskich skokach Kacper Tomasiak, cieszył się z piątego miejsca.

To też znak czasu - najlepszym Polakiem jest 18-latek, który latem przebojem wdarł się do kadry, usuwając w cień wielką trójkę. Kończy się pewna epoka. Kamil Stoch po sezonie przejdzie na sportową emeryturę. Dawid Kubacki i Piotr Żyła jeszcze tego nie zapowiedzieli, ale metryki oszukać się nie da - pierwszy ma 35, drugi - 38 lat. To ich ostatnie sezony na skoczni. Razem ze Stochem mają grubo ponad sto lat.

Tomasiak, ten obecnie najlepszy Polak, jest w drugiej dziesiątce klasyfikacji generalnej sezonu, do czołówki ma daleko. Czy to chwilowa zapaść, czy głębszy kryzys polskich skoków? Są w dołku sportowym - to jedno. Potrzebują dopływu świeżej krwi, kolejnego Tomasiaka, a najlepiej ze dwóch - to drugie. Dwa potężne problemy do rozwiązania od zaraz. Czy są podstawy do optymizmu? Ilu mamy młodych skoczków i gdzie trenują? Jak to wygląda w porównaniu do innych reprezentacji?

Wielka trójka polskich skoków (od lewej): Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki
Wielka trójka polskich skoków (od lewej): Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki
Źródło: Grzegorz Momot / PAP

Jedenaście klubów, ponad 200 młodych skoczków

TVN24+ sprawdził, ilu młodych skoczków trenuje w Polsce, gdzie szlifują swoje skoki i jak to wygląda w zderzeniu z innymi federacjami narciarskimi - austriacką i niemiecką.

Czytaj także: