Posyłanie samochodu po żonę, codzienne dojazdy do pracy, prywatne wyjazdy za miasto - w taki sposób służbowych samochodów używają urzędnicy stołecznego ratusza. - Posyłanie służbowego samochodu z kierowcą po żonę? To jak w PRL - krytykują opozycyjni radni.
Jak pisze "Życie Warszawy", w urzędzie miasta jest ponad 60 samochodów służbowych. Auto z kierowcą przysługuje m.in. prezydent miasta, wiceprezydentom, sekretarzowi, skarbnikowi i przewodniczącym Rady Warszawy. W 2008 r. - nie licząc wynagrodzeń kierowców - na obsługę transportową urzędu wydano ok. 890 tys. zł.
Za miasto i po żonę
Na co dokładnie poszły te pieniądze? Jak sprawdziło "ŻW", służbowym autem - w tym przypadku czarną skodą octavią - każe wozić swoją żonę dyrektor Biura Informatyki Łukasz Krupa. Dziennikarze zaobserwowali przejażdżkę kobiety z Mokotowa na Tarchomin w poniedziałek 12 października. Kolejnego ranka ten sam samochód przyjechał na Tarchomin po dyrektora i jego żonę.
– Auto, które jest na usługach Biura Informatyki, służy głównie do wożenia Krupy z domu do pracy i z powrotem. Po drodze w jedną i w drugą stronę samochód podjeżdża pod pracę żony dyrektora – mówi nam anonimowo jeden z kierowców miejskich.
Służbowego samochodu nadużywa też dyrektor Biura Geodezji Tomasz Myśliński. W piątek 9 października ratuszowym chevroletem epicą zrobił sobie przejażdżkę do Legionowa.
Tymczasem zgodnie z tzw. regulaminem użytkowym, korzystanie z samochodu służbowego poza Warszawą i granicami Polski jest możliwe po akceptacji zwierzchników. Jak przyznaje Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza, Myśliński jej nie miał. O korzystaniu ze służbowego wozu ani on, ani też dyrektor Krupa nie chcieli rozmawiać.
Mają ryczałty i co z tego
Bardziej rozmowny był Wiesław Wilczyński, którego służbowy kierowca także dowozi z domu do pracy. Urzędnik nie widzi w tym nic złego. – Pełnię dwie funkcje w urzędzie: dyrektora Biura Sportu i Rekreacji oraz pełnomocnika ds. Euro 2012. Pracuję praktycznie 70 godzin w tygodniu. Codziennie do późnych godzin wieczornych. Do celów służbowych wykorzystuję również prywatny samochód, szczególnie w weekendy, i nie pobieram z tego tytułu żadnej gratyfikacji. Nie sądzę, aby przy takim zaangażowaniu można było uznać dowożenie do pracy za nadużywanie - stwierdza Wilczyński.
Pracownikom ratusza używającym swoich prywatnych samochodów do celów służbowych przysługuje ryczałt na paliwo. W urzędzie korzysta z tego 196 osób (maksymalne dofinansowanie to ok. 600 zł.)
Jednak mimo to, część z nich jeździ także samochodami urzędu. Tak robi np. wiceszef gabinetu politycznego prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz Jarosław Jóźwiak czy szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor.
To naganne. Co ze standardami?
Działania urzędników podległych Hannie Gronkiewicz-Walz ostro krytykuje opozycja – To bardzo poważna sprawa. Nie jestem przeciwnikiem służbowych aut. Ale jeśli ktoś ma ryczałt i korzysta z samochodu służbowego, to należy zawiadomić prokuraturę – komentuje radny PiS Maciej Maciejowski. I dodaje: - Myślałem, że w urzędzie panują nieco wyższe standardy. Posyłanie służbowego samochodu z kierowcą po żonę? To jak w PRL.
Podobnie uważa Transparency International Polska. – Opisane przypadki są bardzo naganne i wymagają natychmiastowego odsunięcia takich osób od pracy na kierowniczych i kluczowych stanowiskach – mówi Anna Urbańska, prezes organizacji.
Źródło: Życie Warszawy
Źródło zdjęcia głównego: TVN24