Trwa akcja ratunkowa po silnym wstrząsie, do którego doszło w sobotę w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu Zdroju. Ratownikom udało się wydostać na powierzchnię dwóch z siedmiu górników uwięzionych pod ziemią. Próbują dostać się do pozostałych dwiema drogami dojścia. W nocy przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej podali, że zlokalizowany kolejny poszukiwany górnik nie daje znaku życia.
- To wstrząs, jakiego jeszcze w kopalniach jastrzębskich nie było - stwierdził prezes JSW Daniel Ozon w krótkiej wypowiedzi dla mediów po godzinie 22 w sobotę. Powiedział także, że ratownicy zobaczyli kolejnego górnika.
Jednak kilkadziesiąt minut przed północą w nocy z soboty na niedzielę przedstawiciele zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej poinformowali, że ratownicy odnaleźli poszukiwanego górnika, ale jest on przygnieciony elementem konstrukcji obudowy wyrobiska i nie daje znaków życia.
Nadal nie wiadomo, gdzie znajdują się czterej pozostali poszukiwani górnicy. Wcześniej ratownikom udało się dotrzeć i wydostać na powierzchnię dwóch innych rannych pracowników - są w szpitalu, nie ma zagrożenia dla ich życia. - Do trzeciego górnika, który jest uwięziony, przygnieciony elementami obudowy, dociera w tej chwili z ciężkim sprzętem kolejny, nowy zastęp - relacjonował w sobotę krótko przed północą prezes JSW Daniel Ozon. Zapowiedział, że kolejne informacje zostaną przekazane opinii publicznej w niedzielę o 8. rano.
Bez znaku życia
Wiceprezes JSW Tomasz Śledź poinformował, że przygnieciony górnik nie daje znaków życia. - Trwa akcja uwalniania tego pracownika, przetransportowaliśmy ciężki sprzęt; pracownik jest przygnieciony konstrukcją i nie daje znaków życia - powiedział wiceprezes, zaznaczając, że obecnie - kiedy górnik pozostaje przygnieciony - nie można z całą pewnością potwierdzić, że pracownik nie żyje. Prawdopodobnie jest to pracownik, który przed godziną 11. dzwonił na powierzchnię - był to ostatni telefon z dołu, po którym nastąpił wstrząs i zerwała się wszelka łączność. Pozostali górnicy prawdopodobnie znajdują się na ok. 250-metrowym odcinku wyrobiska, które nie zostało dotąd spenetrowane przez ratowników.
Powstanie komisja
Obecny na konferencji prezes Wyższego Urzędu Górniczego dr inż. Adam Mirek zapowiedział powołanie specjalnej komisji do wyjaśnienia przyczyn i okoliczności wypadku w kopalni Zofiówka.
- Ponieważ skala tego zdarzenia, skala zniszczeń jest na tyle duża, już podjąłem decyzję, że będę powoływał specjalną komisję techniczną, jak to już wielokrotnie robiliśmy w tego typu przypadkach – powiedział. Komisja ma być formalnie powołana w poniedziałek. Oceni ona przyczyny wypadku, przebieg akcji ratowniczej, a także czy rejon wstrząsu nie musi zostać wyłączony z wydobycia. Specjaliści przeanalizują na ile wstrząs miał wpływ na późniejsze wydzielanie się do wyrobisk metanu i czy w związku z tym możliwe jest bezpieczne prowadzenie prac w tym rejonie. - Faktem jest, że po tak silnym wstrząsie ten rejon jest odprężony i przez jakiś czas, zanim górotwór skumuluje odpowiednią energię, żeby ją oddać, jest okres ciszy, gdzie roboty można prowadzić – wyjaśnił prezes, zastrzegając, że będzie to dopiero podlegało ocenie specjalistów z komisji. - Wiem, jestem przekonany, że będą to ludzie, którzy znają się na geomechanice, na górnictwie, na tąpaniach – oświadczył. Prezes WUG ocenił, że akcja ratownicza prowadzona jest prawidłowo. Pod ziemią działa, na zmianę, 17 zastępów ratowniczych. - Na ten moment widzimy, że akcja jest prowadzona w takich warunkach, w takim natężeniu i w takim zaangażowaniu, że ja na razie nie widzę nieprawidłowości – podkreślił i zastrzegł, że przyczyny i okoliczności wyjaśni komisja WUG
Dodatkowa wentylacja
- Równolegle nasze dodatkowe zastępy pracują nad uruchomieniem dodatkowej wentylacji. Dostarczenie tlenu to w tym momencie podstawowe zadanie tych ekip, aby też zastępy ratowników mogły, zakładając aparaty tlenowe, pracować jak najdłużej pod ziemią - wyjaśniał późnym wieczorem w sobotę prezes JSW.
- To ludzie z doskonałą kondycją - zapewniała wcześniej rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej Katarzyna Jabłońska-Bajer, pytana o przebieg akcji ratunkowej. Jak dodała, ratownikom udało się dotrzeć do dwóch z siedmiu górników, z którymi po tąpnięciu nie było kontaktu. - Są ranni, ale przytomni - podkreśliła.
Ratownicy - jak wyjaśniała rzeczniczka JSW - mają do pokonania około 1300 metrów pod ziemią.
Po godzinie 17.30 prezes JSW Daniel Ozon wyszedł do zgromadzonych przed kopalnią dziennikarzy i przekazał, że dwaj poszkodowani górnicy są już na powierzchni, jak dodał, "w relatywnie dobrej formie". Jego zdaniem kolejny poszkodowany górnik powinien znajdować się w niewielkiej odległości od dwóch już odnalezionych. Potwierdził, że był z nim kontakt wzrokowy.
Akcja ratunkowa
Dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach podał, że do wstrząsu w kopalni Zofiówka doszło w sobotę przed południem - o godzinie 11, 900 metrów pod ziemią.
Jabłońska-Bajer poinformowała, że akcja ratunkowa została ogłoszona o godzinie 11.25. Jak dodała, ratownicy, którzy założyli na dole bazę, nie mogli początkowo wejść w rejon wstrząsu ze względu na zbyt wysokie stężenie metanu.
Załoga prowadziła pod ziemią prace związane z drążeniem chodnika przyścianowego. - O 11 pracownicy dostali polecenie wycofania się - powiedziała Jabłońska-Bajer.
"Z niepokojem czekamy"
Jak podkreśliła w rozmowie z reporterką TVN24 prezydent Jastrzębia-Zdroju Anna Hetman, wstrząs był na tyle silny, że spowodował również niepokój mieszkańców.
- Mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń od mieszkańców, którzy byli zaniepokojeni ogromnej skali tąpnięciem. Tąpnięcie było odczuwalne w dużej części miasta - wyjaśniła. Jak dodała, "w tej chwili inspektor nadzoru budowlanego jeździ po całym mieście i te najważniejsze zgłoszenia sprawdza".
Prezydent oceniła też, że pod względem struktury budowlanej "nie ma zagrożeń". Według Hetman na chwilę obecną wiadomo jest, że "kilku górników zostało odciętych pod ziemią".
- Z niepokojem czekamy. Mamy nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze - mówiła Anna Hetman.
"Była tylko jedna droga ucieczki"
Jak poinformowała po godzinie 15 w rozmowie z reporterką TVN24 rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, akcja ratownicza rozpoczęła się.
- Niedawno rzeczywiście ratownicy wyruszyli z bazy. Mają do pokonania 1300 metrów. Dopiero wtedy, kiedy dotrą w ten rejon, gdzie doszło do wstrząsu, będą mogli oszacować skalę szkód, będziemy mogli w ogóle dowiedzieć się, czy doszło tam do jakiegoś obwału, czy wyrobisko nie jest zaciśnięte i czy lutniociągi nie zostały zerwane, a więc, czy dociera tam tlen - precyzowała rzeczniczka.
Siedmiu górników, z którymi po wstrząsie utracono kontakt, znajdowało się na głębokości około 900 metrów w rejonie chodnika podścianowego. Jak stwierdziła Jabłońska-Bajer, z tego miejsca "była tylko jedna droga ucieczki".
Tak zwany Ruch Zofiówka jest częścią działającej od 2013 roku kopalni Borynia-Zofiówka-Jastrzębie należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Autor: JZ, akw//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24