Szef departamentu współpracy międzynarodowej Krzysztof Karsznicki i jego zastępczyni Anna Wiśniewska w Prokuraturze Generalnej zostali zdymisjonowani - poinformował Prokurator Generalny Andrzej Seremet. To skutki przekazania przez prokuraturę Białorusi danych bankowych opozycjonisty Alesia Bialackiego.
Prokurator Generalny powiedział, że w prokuraturze zostało przeprowadzone postępowanie służbowe, które dowiodło nieprawidłowości w realizacji tego wniosku. Jak dodał, w konsekwencji tej sytuacji "podjął określone decyzje personalne".
- Z dniem dzisiejszym przyjąłem rezygnację dyrektora departamentu współpracy międzynarodowej i odwołałem zastępczynię dyrektora departamentu współpracy międzynarodowej - poinformował. Sprecyzował, że chodzi o dyrektora Krzysztofa Karsznickiego i wicedyrektor Annę Wiśniewską.
Krasznicki w rozmowie z tvn24.pl podkreślił, że sam podał się do dymisji. - To była kwestia honoru – wyjaśnił.
Z kolei wobec prokurator Anny Adamiak, referenta sprawy (oceniała wniosek pod względem merytorycznym) wszczęto postępowanie wyjaśniające. Czeka ją postępowanie służbowe i możliwa odpowiedzialność dyscyplinarna. Adamiak została też przeniesiona poza pion współpracy międzynarodowej.
Seremet poinformował, że departamentem, do czasu powołania nowego dyrektora, co nastąpi w poniedziałek, pokieruje wiceprokurator generalna Marzena Kowalska.
Winni też inni prokuratorzy?
Prokurator przekazał, że zwrócił się do prokuratora okręgowego w Warszawie o podjęcie postępowania służbowego dotyczącego realizacji wniosku ws. opozycjonisty przez prokuratury okręgową i rejonową w Warszawie, bo chce mieć "informacje związane z zaangażowaniem innych prokuratorów" w tej sprawie.
- Ponadto poleciłem, by prokuratorzy w sytuacji dysponowania wnioskiem Republiki Białorusi o zbliżonej czy identycznej treści, jak ten, o którym mówimy, konsultowali go z dyrektorem departamentu współpracy międzynarodowej - dodał.
"Zlekceważono ostrzeżenia"
Seremet komentując decyzje personalne stwierdził, że "jest mu zwyczajnie przykro jako człowiekowi". Podkreślił, że nie dopatruje się w tej sprawie złej woli, a jedynie karygodnych niedopatrzeń.
Podkreślił również, że "jest zawiedziony postawą podległych mu prokuratorów" w związku z zrealizowaniem wniosku prawnego, który "mógł stanowić formę manipulacji".
Powiedział, że w styczniu, po spotkaniu z szefem MSZ, do wszystkich prokuratorów w kraju - poprzez prokuratorów apelacyjnych - zostało wysłane pismo z zaleceniami nt. realizacji tego typu wniosków, które mogą służyć do zwalczania opozycji demokratycznej.
- Ostrzeżenia były wystarczające i odpowiednie sygnały zostały przysłane. Niestety zostały one zlekceważone - dodał.
Szef Prokuratury nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy prok. Janicka była jedyną osobą, która zapoznała się z przekazanymi przez niego wytycznymi.
Opozycjonista zatrzymany
Dwa tygodnie temu władze w Mińsku zatrzymały białoruskiego obrońcę praw człowieka Aleksandra Bialackiego. Tamtejsza telewizja państwowa podała, że Bialacki zataił ponad 1 mld rubli (ponad 550 tys. złotych) dochodu.
Zatrzymanie było możliwe dzięki danym przekazanym przez litewskie Ministerstwo Sprawiedliwości. Decyzja o przekazaniu przez stronę litewską danych z kont bankowych działaczy białoruskiej opozycji spotkała się z krytyką organizacji obrony praw człowieka.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24