- To jest dla nas nowa wiadomość, że to jest krew dwóch osób - przyznał w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24 Andrzej Dera z PiS, członek sejmowej komisji śledczej badającej sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. Zgodził się z nim Paweł Olszewski, który z ramienia PO zasiada w komisji. Posłowie komentowali najnowsze doniesienia portalu tvn24.pl w związku z porwaniem i śmiercią młodego Olewnika.
- Bez wątpienia to są nowe okoliczności, które rzucają nowe światło na sprawę, które należy zweryfikować - mówił Olszewski. Jak podkreślał, komisja wiedziała o części z nich już wcześniej. Andrzej Dera dodał, że informacja o tym, że krew odkryta w domu Krzysztofa Olewnika należy do dwóch osób, jest dla komisji nowa.
Czy była druga impreza?
Jaki to ma wpływ na dalszy przebieg śledztwa? - Przede wszystkim żadnej wersji nie można wykluczyć - zgadzają się ze sobą obydwaj posłowie. Choć, jak przyznał Olszewski, jego zdaniem prawdopodobna jest wersja o drugiej imprezie w domu Olewnika, jaka miała się tam odbyć w dniu porwania Olewnika.
Wyklucza ją rodzina zamordowanego, jednak poseł PO mówi: - Pomimo tego, że rozumiem emocje rodziny, to przychylam się do wersji prokuratury, że tam mogło dojść do drugiej imprezy. Udało się ustalić, że przebieg imprezy wyglądał z goła odmiennie aniżeli wszyscy do tej pory sądzili. To wskazuje na zupełnie nowe wątki. To może powodować jednoznaczne konsekwencje - takie, że być może na wolności chodzą przestępcy, którzy uczestniczyli w porwaniu i zamordowaniu Krzysztofa Olewnika - oceniał.
Dera z kolei zwrócił uwagę, że jeśli ktoś wyczyścił dom po zbrodni, to mógł też upozorować imprezę. Jego zdaniem, najważniejsze są nowe ślady odkryte przez prokuratorów, które wskazują na to, że w domu Olewnika doszło do postrzelenia kogoś lub zabójstwa. Jeśli tak było w istocie, to - jak wskazywał - motyw porwania mógł być zupełnie inny niż dotychczas uważano.
Franiewski - łącznik
Jak podkreślał Dera, najbardziej tajemniczą osobą jest Wojciech Franiewski, który przewodził bandzie porywaczy Olewnika. Jego zdaniem z pewnością nie działał on sam. Wskazuje na to fakt, że gdy doszło do porwania był on na warunkowym zwolnieniu, a wcześniej, żeby je uzyskać, przenosił się od jednego do drugiego zakładu karnego, aż w końcu udało mu się wyjść na wolność. Sam nie mógł tak sterować miejscem swojego pobytu, więc - w ocenie posła PiS - jest to niepodważalny dowód, że ktoś mu pomagał.
- Bez wątpienia postać Wojciecha Franiewskiego jest bardzo złożona - dodał Olszewski. Jak mówił, w czasach PRL wielokrotnie uciekał z więzienia i nie był szukany przez władze. Był też złodziejem samochodów prominentnych działaczy. Robert Socha, reporter TVN24 i autor książki o porwaniu Olewnika pt. "Nie chodziło o okup", który także występował w "Rozmowie Rymanowskiego", dodał, że Franiewski w czasach PRL często podróżował na wschód i na zachód, co było przywilejem tylko pewnej grupy ludzi i biegle mówił po ukraińsku.
Socha przypomniał także, że członkowie grupy Franiewskiego zeznali, że był on "elektryczny" - nie pozwalał się do siebie zbliżać, nie zdradzał swoich planów, tylko wydawał polecenia, co może świadczyć o tym, że był tylko łącznikiem ze zleceniodawcą porwania.
Skandaliczna praca śledczych
Obydwaj członkowie komisji zgodnie chwalą pracę gdańskiej prokuratury apelacyjnej, która w maju 2008 roku przejęła śledztwo. To śledczy z gdańska zaczęli na nowo zbierać dowody, które rzuciły nowe światło na sprawę. Pochwaliła ją także we wcześniejszej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim Danuta Olewnik-Cieplińska.
Wcześniej, jak podkreślał Dera, postępowanie było bardzo źle prowadzone. - Od początku ta sprawa, jest jedną wielką zagadką. Jedno, co można powiedzieć w 100 procentach, to że śledztwo było w fatalny sposób prowadzone zarówno przez policję jak i przez prokuraturę - mówił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24