Komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych we wtorek zarekomendowała Sejmowi wyrażenie zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła PO Stanisława Gawłowskiego. Parlamentarzysta jest podejrzewany między innymi o przyjęcie łapówki. Gawłowski wielokrotnie zapewniał, że jest niewinny, a śledztwo ma charakter polityczny.
Posiedzenie komisji zdominowała dyskusja, czy wniosek prokuratury w tej sprawie w ogóle powinien być rozpatrywany. Zdaniem posłów Platformy Obywatelskiej prokuratura - przygotowując uzasadnienie wniosku - popełniła plagiat, umieszczając w nim fragmenty dwóch prac naukowych bez podania źródła.
"Śledztwo nie zostało od początku nakierowane na posła"
Z wnioskiem do Sejmu wystąpił Zachodniopomorski Wydziału Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie, który zamierza przedstawić posłowi i sekretarzowi generalnemu PO pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym.
Gawłowski w styczniu sam zrzekł się immunitetu. Aby możliwe było jego ewentualne zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie, potrzebna jest jednak zgoda Sejmu.
Argumenty za wyrażeniem przez Sejm zgody na zastosowanie wobec Stanisława Gawłowskiego środków zapobiegawczych przedstawiła posłom naczelnik szczecińskiego wydziału Prokuratury Krajowej, prokurator Aldona Lema. Podkreślała, że śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych toczy się od 2013 roku, po zawiadomieniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i początkowo dotyczyło 13 osób, lokalnych urzędników.
- To nie jest tak, że śledztwo zostało od początku nakierowane na posła Stanisława Gawłowskiego, w żadnym wypadku - dodała prokurator.
Zwróciła uwagę, że Gawłowski w czasie, kiedy wszczęto śledztwo, pełnił urząd wiceministra ochrony środowiska i zasiadał w radzie nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
- Nie ma wątpliwości, że pełniąc tę funkcję, miał bardzo duży wpływ na sposób, w jaki NFOŚiGW wydatkował pieniądze w województwie zachodniopomorskim. Stanisław Gawłowski miał również wpływ na to, w jakim składzie pracował urząd Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie. To jest również instytucja, która przekazała środki w ramach udziału krajowego na inwestycje, które zostały przeprowadzone w zarządzie zachodniopomorskiej melioracji - argumentowała prokurator Lema.
Zdaniem śledczych areszt jest konieczny
Uzasadniając potrzebę uzyskania od Sejmu zgody na zatrzymanie i tymczasowy areszt, prokurator przypomniała, że w grudniu Centralne Biuro Antykorupcyjne przeszukało warszawskie mieszkanie posła PO i jego dom w Koszalinie. Według niej znaleziono wówczas między innymi dokumenty ze śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w zachodniopomorskim zarządzie melioracji, w których posiadanie Gawłowski wszedł w sposób nieuprawniony.
Wśród nich były między innymi kopia postanowienia o przeszukaniu mieszkania jednej z osób podejrzanych w śledztwie, biznesmena Krzysztofa B., oraz wykaz realizowanych przez niego inwestycji.
- W mojej ocenie te argumenty w sposób wystarczający pozwalają wykazać, że prokurator ma prawo mieć podejrzenie, że pan poseł był i nadal jest zainteresowany tym, co się dzieje w śledztwie i w sposób nieuprawniony wszedł w posiadanie dokumentów, a prokurator wyciągnął wnioski, że są to dokumenty związane z zarzutami, które zamierza mu postawić - podkreśliła prokurator Lema.
Jak dodała, jest to jedna z przesłanek do zastosowania wobec polityka PO tymczasowego aresztowania.
Prokurator Lema powiedziała też, że zarzuty korupcyjne, które ma uslyszeć Gawłowski, zagrożone są karą nawet do 10 lat pozbawienia wolności. To - jej zdaniem - kolejna przesłanka do tego, by zastosować wobec posła PO środek zabezpieczający.
Lema zaapelowała do komisji, by przychyliła się do wniosku prokuratury i przedstawiła Sejmowi stanowisko popierające wniosek. - Mam nadzieję, że stanowisko prokuratury (...) przekonało państwa do tego, żeby wniosek uznać za zasadny i konieczny - zaznaczyła.
"Jest gotowy, by spełniać oczekiwania organów ścigania"
Występujący w charakterze obrońcy Gawłowskiego poseł PO Borys Budka zwrócił uwagę, że poseł sam zrzekł się immunitetu.
- Mamy do czynienia z upływem ponad dwóch miesięcy od czasu, kiedy ten wniosek został złożony. O ile się nie mylę, pan poseł Gawłowski tutaj siedzi, nie skorzystał z tej możliwości, którą sugeruje pani prokurator. Co więcej, stawił się w prokuraturze, jest gotowy, by spełniać oczekiwania organów ścigania - zadeklarował Budka.
Przekonywał przy tym, że wniosek prokuratury w ogóle nie powinien być rozpatrywany, tylko zwrócony śledczym do poprawy.
- Przy formułowaniu tego wniosku, a dokładnie - jego uzasadnienia - nastąpiło oczywiste, zdaniem ekspertów, między innymi tych, którzy pisali ekspertyzy na wniosek Biura Analiz Sejmowych, naruszenie przepisów ustawy o prawach autorskich - podkreślił Budka. - W związku z tym ten wniosek należałoby - z uwagi na powagę i godność Wysokiej Izby - odesłać do prokuratury tak, by Wysoka Izba zajmowała się wnioskiem, który nie budzi wątpliwości prawnych - dodał poseł PO.
Wtórowali mu inni parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej - Jarosław Urbaniak, Arkadiusz Myrcha i Tomasz Głogowski. Urbaniak wystąpił do komisji z wnioskiem, by złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez szczecińskich śledczych. Komisja nie poparła jednak tego wniosku.
Głogowski i Myrcha podkreślali, że we wniosku prokuratury nie ma mowy o dokumentach znalezionych u Gawłowskiego.
- Okoliczności, o których mówiła dzisiaj pani prokurator nie są objęte wnioskiem, więc jeżeli chciałaby, aby stanowiły one podstawę zastosowania środka zapobiegawczego, to ten wniosek powinien ponownie znaleźć się w prokuraturze i zostać uzupełniony - wskazał Myrcha. Jego zdaniem członkowie komisji przy podejmowaniu decyzji powinni kierować się jedynie tym, co znajduje się we wniosku.
"Prokuratorzy nie dopuścili się plagiatu we wniosku"
Z posłami Platformy, co do zasadności rozpatrywania wniosku, polemizował Andrzej Matusiewicz (PiS). Poseł wskazywał, że wniosek prokuratury jest dokumentem urzędowym, w związku z czym w tym przypadku nie mają zastosowania przepisy ustawy o prawach autorskich.
- Ja sam widziałem, czytałem dziesiątki aktów oskarżenia, w których prokuratorzy w uzasadnieniach powoływali się na komentarze do Kodeksu postępowania karnego - przekonywał poseł Prawa i Sprawiedliwości. Podobny pogląd zaprezentował szef Departamentu Przestępczości Zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej, prokurator Mieczysław Śledź.
- Chciałbym wyraźnie i jednoznacznie stwierdzić, że prokuratorzy nie dopuścili się plagiatu we wniosku - zapewnił. Przypomniał, że zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szczecińskich śledczych złożyli już niedawno posłowie PO i obecnie toczy się postępowanie przygotowawcze w tej sprawie.
Komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych przychyliła się do wniosku prokuratury i zarekomendowała Sejmowi wyrażenie zgody na wyrażenie zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie Gawłowskiego. Głosowanie w tej sprawie było tajne - o jego wyniku poinformował na zakończenie posiedzenia przewodniczący komisji Włodzimierz Bernacki (PiS).
- Komisja wydała swoją opinię, a decyzję będzie podejmowała cała izba - powiedziała Elżbieta Witek, posłanka PiS i członkini sejmowej Komisji Regulaminowej.
Gawłowski na wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu komisji zadeklarował, że gdy otrzyma odpowiednie wezwanie, to stawi się do prokuratury.
- Jeżeli rzeczywiście w prokuratorach została ostatnia wola rzetelnego wyjaśnienia sprawy, to wystarczy informacja, kiedy się mam stawić. O każdej porze dnia i nocy stawię się i będę zeznawał tak, jak prokuratura sobie życzy - oświadczył Gawłowski. Poseł PO wielokrotnie zapewniał, że jest niewinny, a śledztwo ma charakter polityczny.
175 tysięcy w gotówce, dwa zegarki, plagiat
Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Szczecinie zamierza postawić Gawłowskiemu zarzuty popełnienia pięciu przestępstw, w tym trzech o charakterze korupcyjnym. Jak informuje prokuratura, "obszerny i skrupulatnie zgromadzony" materiał dowodowy wskazuje na to, że poseł Gawłowski, gdy pełnił funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska, przyjął jako łapówkę co najmniej 175 tysięcy złotych w gotówce, a także dwa zegarki o wartości prawie 25 tysięcy złotych.
Gawłowski zaprzeczał, jakoby posiadał zegarki Tag Heuer, o których mowa jest we wniosku prokuratury. Jak zapewniał, jedyny zegarek tej marki, jaki ma, zakupił w 2007 roku, czyli kilka lat wcześniej, niż - jak twierdzi prokuratura - miał otrzymać go jako łapówkę. Na konferencji pod koniec stycznia przedstawił dziennikarzom dowód jego zakupu. Sekretarz generalny PO mówił ponadto, że osoby, na zeznania których powołuje się prokuratura, są związane z Prawem i Sprawiedliwością.
Mowa tu o byłym dyrektorze Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Mieczysławie O. i byłym zastępcy dyrektora IMGIW Łukaszu L. z 2013 roku, od których Gawłowski - jak twierdzi prokuratura - miał przyjąć łapówkę w postaci dwóch zegarków.
Zarzuty, które ma usłyszeć poseł, dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tysięcy złotych, a także ujawnienia informacji niejawnej oraz plagiatu pracy doktorskiej.
Autor: PTD//now//kwoj / Źródło: PAP, TVN24